33.

14.9K 449 127
                                    

Pov. Mama Evelyn

Nie wierzę własnym uszom w to, co powiedział mój mąż. Wezmę go na haczyk.

- Vincent i Evelyn pobierają się?

- Zgłupiałaś kobieto. Nigdy bym na to nie pozwolił. Evelyn wyjdzie za Conora.

- A co z Vincentem?

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Dobra, kończ i szykuj się.

- Dobrze.

Po chwili jest kolejny telefon.

- Tak, słucham.

- Mamuś...

- Córeczko. Wszystko w porządku?

- Tak, mamo.

- Wiem, że cię porwali. Czy jest ktoś przy tobie?

- Tak.

- Dobrze. Zadzwonię do Vincenta i jutro będziesz razem z nim. Jeszcze dziś do ciebie przyjadę. Potrzebujesz czegoś?

- Chyba nie. Chociaż dziś cały dzień wymiotuję. Chyba czymś się zatrułam, przywieź mi jakieś tabletki.

- Dobrze córeczko.

- Muszę kończyć mamusiu. Kocham cię.

- A ja ciebie słonko.

Mam przeczucie, że te mdłości nie są spowodowane zatruciem.

Kiedy jestem spakowana, dzwonię do Vincenta wyjaśnić mu plan działania tak, aby wszyscy byli zaskoczeni.

Pov. Vincent

Dzwoni telefon.

- Moore.

- Vincent, to ja mama Evelyn.

- Słucham panią.

- Wiem, co się dzieje. Już wszystko wiem.

- Niech pani opowiada.

- Mój mąż dzwonił niedawno, a nawet Evelyn.

- Co mówiła? Proszę opowiedzieć.

- To wszystko zostało ukartowane przez mojego męża i zapewne przez tego całego Conora.

- Zabiję go przysięgam, gdzie oni są?

- Jeszcze tego nie wiem, ale jadę tam. Mój mąż powiedział, że Evelyn ma jutro za niego wyjść, ale nie możesz jej dziś wziąć. Jutro w trakcie całej tej szopki wejdziesz i zrobisz to, co sprawiedliwe. Tylko oszczędź mojego męża.

- Niech będzie. Tylko niech pani uważa na nią.

- Nie martw się, zaopiekuje się moją córeczką do twojego przyjazdu.

- Dziękuję i proszę uważać również na siebie.

- Dobrze, do zobaczenia.

Rozłącza się.

- Wiadomo coś?

Pyta Mike.

- Porwał ją Conor.

Pov. Evelyn

Conor pozwolił mi zadzwonić do mojej mamy. Moja mamusia wie o wszystkim i mi pomoże. Nie mogłam jej powiedzieć szczegółów, bo ten psychol stał przy mnie. Pewnie bał się, że mogłabym powiedzieć coś, czego nie powinnam.

- No to porozmawiałaś z mamusią i przywiezie ci potrzebne rzeczy.

- Dziękuję.

Conor uśmiecha się cwanie.

- Wiesz, co jutro będziemy robić na tym łóżku?

Kiwam głową, że nie wiem.

- Tutaj zmajstrujemy naszego dzidziusia.

- Słucham?!

- No skarbie, jestem już coraz starszy. Nadszedł najlepszy czas na dziecko. Jak chcesz możemy zacząć już dziś.
Zbliża się do mnie. No, wymyśl szybko jakąś wymówkę.

- Nie możemy.

- A to niby dlaczego?

- Mam okres.

Skrzywia się. Widać, że obrzydza go to.

- No dobrze. Czyli jutro też nici z seksu.

Kiwam głową na tak.

- Ale zawsze możesz mi obciągnąć.
Tym razem to ja się skrzywiam, bo nie zamierzam go nawet dotykać. Mam nadzieję, że Vincent po mnie przyjdzie.

Ktoś puka do drzwi. Do środka wchodzi moja mama. Podbiegam do niej i mocno przytulam, przy okazji rozpłakując się.

- To ja może pójdę.

Mówi Conor i wychodzi z pomieszczenia.

- Dobrze że jesteś, mamo.

- Kochanie muszę powiadomić o wszystkim Vincenta.

- Proszę zadzwoń do niego. Chcę go usłyszeć.

Mama dzwoni i chwilę z nim rozmawia. Podaje adres i upewnia się, że ich plan nadal aktualny. Podaje mi telefon, wreszcie mogę usłyszeć jego głos.

- Evelyn skarbie wszystko w porządku?

- Vincent…

Znowu płaczę, tak dobrze go słyszeć. Kiedy słyszy, że szlocham, zaraz mówi czułe słówka.

- Skarbie, ukochana nie płacz. Przyjdę po ciebie i będziemy razem szczęśliwi nikt nam nie przeszkodzi.

- Vin… oni chcą… on chce… ja mam… wyjść za mąż...

Cały czas płaczę i podciągam nosem.
- Spokojnie, przyjdę po ciebie zanim się to stanie.

- On już dziś… chciał ze mną… uprawiać… seks...

No i całkiem się rozryczałam. Po drugiej stronie słyszę tylko dźwięk tłuczonego szkła.

- Twoja mama ma cię ochronić. Nie bój się maleńka. Jutro o tej porze będziesz ze mną.

- Kocham cię.

- A ja ciebie, uważaj na siebie.

Musiał się rozłączyć. Chwilę po tej rozmowie przychodzi Conor z kolacją.

- O, dlaczego moje kochanie płacze?

Mama odpowiada za mnie i dziękuję jej za to.

- Kochany zięciu, moja córeczka nie chce opuszczać rodzinnego gniazdka, a ja jej próbuję wytłumaczyć, że taka jest kolej rzeczy, że ptaszyny muszą w końcu opuścić rodziców.

- Nie płacz, twoi rodzice będą nas często odwiedzać.

- Dobrze, a teraz musisz już iść, razem z moją córeczką robimy wieczór panieński.

- Już idę. Do zobaczenia jutro, moja ptaszyno.

Oby nigdy.

Szef mafii Där berättelser lever. Upptäck nu