12.

25.9K 666 49
                                    

Pov. Vincent

*Kilka dni przed pójściem do klubu*

Wychodziłem właśnie z firmy gdzie pracuje Evelyn. Nie mogę wytrzymać z tym że trzyma nas na dystans. Już nie przejmuje się tym że zabijam czy handluje. Jezu zakochałem się. Przez tego anioła stracę głowę. Nagle czuje coś gorącego na koszuli. Podnosiłem głowę z plamy i ujrzałem jakąś kobietę. Na oko miała 23 lata. Szczupła wysoka brunetka z brązowymi oczami.

Ale nie tak piękna jak moja Evelyn.

- Bardzo pana przepraszam zagapiłam się. Szukałam kluczy do samochodu i nie widziałam jak pan szedł.

- Nic się nie stało.

- Nie. Stało się ma pan wielką plamę na

koszuli.

Nie wiem co mam zrobić. Muszę panu tą koszule od kupić.

- Nie trzeba naprawdę.

- To chociaż nie pan pójdzie ze mną na kawę w ramach przeprosin.

- No dobrze niech będzie.

- Ma pan teraz czas?

- Żaden pan tylko Vincent. I tak możemy iść teraz mam chwilę wolnego.

- Świetnie. A tak w ogóle jestem Maria.

- To chodźmy.

Poszliśmy do kawiarni za rogiem.

- Jest pan z kimś w związku?

Zadaje takie pytania. Ta kobieta jest nie poprawna. Co ją to obchodzi.

- Nie nie jestem.

- Świetnie.

Chciała pewnie żebym tego nie usłyszał ale niestety mam bardzo dobry słuch ale nie skomentuje tego.

- Ale jest pewna kobieta w moim życiu bez której mój świat już nie istnieje. Wypełnia każdą minutę. Nie wiem nawet jak mogłem bez niej żyć wcześniej. To jest po prostu kobieta idealna. Kocham ją ale ona nie jest gotowa na związek.

Moja Evelyn. Cały czas zaprząta moje myśli. Nie ma dnia abym nie myślał o niej. Kobieta ideał.

- Już późno muszę iść. Przepraszam pana bardzo za tą koszule.

- Nic się nie dzieje. Ja dziękuję za kawę. Muszę się odwdzięczyć. W piątek idziemy do klubu może masz ochotę.

- Pewnie.

Wyciągnęła jakąś kartkę.

- To mój numer telefonu. Do zobaczenia Vincent.

- Tak do zobaczenia.

I wyszła.

*Piątek*

Byłem u Evelyn. Tak kobieta doprowadza mnie do szału. Ale muszę się wyszykować. Dla niej chcę wyglądać bosko chcę żeby mnie pożądała. Przyszykowałem ubrania. Pod prysznicem myśli same uciekały do mojej blondynki. Po wszystkim się ubrałem i po pryskałem swoimi ulubionymi perfumami. Zawsze widzę jak działają na moją Evelyn.

Napisałem do Marii że będę u niej około 18:40 i żeby podał mi adres. Odpisała od razu.

Przeglądałem jeszcze chwilę pocztę czy nie mam stało nic pilnego. Spojrzałem na zegarek. Wychodząc wziąłem kluczyki do samochodu. Podjechałem najpierw po Marie gdyż miałem po drodze. Była ubrań bardzo wzywającą.

- Witaj.

- Cześć Vincent.

Rzuciła mi się na szyje.

- Hola. Zapamiętaj jedno ja należę tylko do jednej kobiety. I jest nią Evelyn.

Naburmuszyła się i usiadła na przednim siedzeniu.

Jechaliśmy w ciszy. Gdy dojeżdżałem zauważyłem moją piękna Evelyn.

Wszedłem z samochodu.

- Cześć.

- Hej

Pocałowała mnie niby w policzek ale bardzo blisko kącika ust. Bardzo mi się to spodobało. Chciałem aby to trwało wiecznie ale inni czekają więc powiedziałem jej.

- Dobra wsiadaj i jedziemy bo pewnie reszta czeka na nas.

- No dobrze.

Niestety musiała usiąść z tyłu bo Maria siedziała na przednim obok kierowcy.

W drodze do klubu Maria ciągle dotykała mnie. Kiedy patrzyłem na moja maleńką w lusterku ta tylko się uśmiechała. Ja za każdym razem marszczyłem brwi. Nie podobała mi się jej reakcja na to że Maria mnie dotyka. Wreszcie dotarliśmy do klubu gdy wysiedliśmy przypomniałem sobie że ich sobie nie przedstawiłem może wtedy Maria zrozumie że to jest Evelyn kobieta którą kocham.

- Ach zapomniałem was sobie przedstawić. Evelyn to jest Maria. Poznałem ją ostatnio. Wpadła na mnie i ciągle przepraszała więc zaprosiła mnie na kawę. A ja w odwecie do klubu. Maria to jest Evelyn moja najlepsza przyjaciółka bez której moje życie nie miało by sensu.

Powiedziałem jej to jeszcze raz żeby zrozumiała że Evelyn się tylko liczy.

Weszliśmy do klubu.

Szef mafii Where stories live. Discover now