〘 16 〙

189 20 3
                                    

Wkroczyłem na drogę szaleństwa. Szedłem ostrożnie, patrząc pod nogi i uważnie oglądając ściany, próbując wyłapać ewentualne pułapki. Uważałem, aby nie przeciąć sznurka lub nie dopuścić do zgaszenia świecy, naszego jedynego źródła światła. Nie musiałem iść daleko, żeby sceneria diametralnie się zmieniła.

Korytarz, dotychczas prosty, wił się, jak żołądek jakiegoś wielkiego zwierzęcia. Ściany, wcześniej idealnie czyste, pokryte były licznymi, czerwonymi rysunkami. Trudno było cokolwiek rozpoznać. Nieraz wydawało mi się, że wśród chaosu widziałem ludzkie sylwetki, innym razem zwierzęta, a nawet potwory. Obrazy mieszały się w mojej głowie, sprawiając, że zachwiałem się nieco i musiałem podeprzeć się o ścianę. Wydawało mi się, że coś napierało na mój umysł, próbując wedrzeć się i przejąć kontrolę. Zatoczyłem się po raz kolejny, próbując zachować trzeźwość myśli, choć było to piekielnie trudne.

Wiedziałem, że muszę wracać. Zacząłem biec po śladach nici, czując, że powolutku pękam. Wewnętrzny nacisk stał się nie do zniesienia i eksplodował, wywołując drgawki i atak paniki. Osunąłem się na ziemię. Machałem rękami, aby odpędzić obrazy, pojawiające się i znikające w tempie błyskawicy w mojej głowie, ale na próżno. Były jak ciosy w brzuch, po każdym powolutku traciłem świadomość i nie mogłem złapać oddechu. Wirowały, wbijając się w mój umysł niczym sztylety. Myślałem, że lada chwila rozsadzą mi czaszkę.

Nie pamiętałem, jak długo byłem w amoku, ani co zobaczyłem. Po przebudzeniu nadal czułem okropne pulsowanie w skroni i tępy ból brzucha. Obok, na szczęście, leżała świeca i mój plecak. Odetchnąłem z ulgą, ale zaraz przypomniałem sobie o najważniejszym.

Nie było kłębka wełny.

Rozejrzałem się nerwowo. Wciąż byłem w korytarzu, ale zdecydowanie nie w tym samym miejscu, gdzie upadłem. Rysunki zmieniły się z chaotycznych bazgrołów na niemal dzieła sztuki. Przedstawiały sceny z życia codziennego jakiegoś człowieka. Raz mężczyzna mył naczynia, innym razem jadł obiad. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że za nim zawsze stała postać, a właściwie ciemny kształt, przypominający człowieka. Innym dziwnym faktem było to, że mężczyzna nie miał twarzy. W miejscu oczu, nosa i ust wiała czarna plama.

Nie chciałem się nad tym bardziej zastanawiać, bo były ważniejsze sprawy. Znów nas rozdzielono. Nie byliśmy nawet milimetr przed GameMasterem, a może nawet trochę mu pomogliśmy. Zgubiłem nitkę, więc nie mogłem wrócić do punktu wyjścia. Musiałem mieć nadzieję, że przyjaciele wrócili szczęśliwie i nie podążyli moim tropem.

Myślałem o tym, aby się cofnąć, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że to nic nie da. Nie znalazłbym drogi powrotnej. Musiałem iść przed siebie, licząc, że w końcu pojawi się jakieś wyjście.

Nie zaszedłem daleko, gdy wyrosły przede mną proste, dębowe drzwi. Przypomniało mi się, co mówił Namjoon. To bez wątpienia była pułapka, ale tak naprawdę nie miałem innego wyjścia, jak tylko przeć przed siebie. Robienie czegoś wbrew GameMasterowi okazało się mieć fatalne skutki, a nie chciałem przynieść na siebie jego gniewu. Mogłoby to zaszkodzić Jungkookowi.

Wszedłem do środka, pełen ostrożności. Zrezygnowałem z podpierania drzwi, bo ostatnio to i tak nic nie dało, a mogło przynieść kłopoty. Na przykład kolejne wściekłe kozy.

No tak, wściekłe kozy. Czy Jin-hyung naprawdę mówił prawdę? Przecież słyszeliśmy tylko jego kroki, jak mądrze zwrócił uwagę Namjoon? Czy to możliwe, aby blefował, żeby zwabić nas w pułapkę? W takim razie po co zapierałby się przed wejściem tutaj? Nic nie miało sensu.

Oświetliłem pomieszczenie, w którym się znalazłem. Było ogromne, nie mogłem dojrzeć sufitu. Wydawało się puste i ciche, choć czułem, że nie mogę sobie pozwolić na chwilę oddechu. Zacząłem dokładnie badać ściany i podłogę. Były idealnie gładkie i czyste, niepokojąco kontrastowały z tym, co niedawno widziałem w korytarzu. Nie chciałem się dłużej nad tym zastanawiać, marzyłem o znalezieniu czegoś pożytecznego.

Ze zdziwieniem zauważyłem, że rozdygotane wcześniej ręce, teraz w ogóle nie drżały. Były spokojne i precyzyjnie wykonywały wszystkie ruchy, które im narzucałem. Myśli stały się klarowne, a zmysły wyostrzone. Serce wróciło do normalnego rytmu, zupełnie jakby przyzwyczaiło się do obecnego stanu rzeczy. Niepewnie dotknąłem rewolweru, ale nie poczułem kompletnie nic, poza zimnem urządzenia. Żadnych dreszczy, czy uczucia obrzydzenia, a nawet strachu. Wszystko uleciało, pozostawiając tylko wyrachowaną czujność, niezbędną do przetrwania.

Zdałem sobie sprawę z tego, że utraciłem człowieczeństwo i mimowolnie dołączyłem do gry, stając się bezdusznym pionkiem, któremu zależało na kurczowym trzymaniu się życia. Jeśli to miało mnie ocalić, nie miałem nic przeciwko. Tak było nawet lepiej. Może mógłbym kogoś nawet uratować?

„Albo zabić" przyszło mi na myśl. Szybko odrzuciłem tę wizję z odrazą. Być może moje ciało utraciło limity, ale wciąż miałem swoje zasady, których musiałem się trzymać za wszelką cenę. Jak inaczej miałbym spojrzeć w oczy Jungkookowi?

Pewnie powiedziałby teraz coś w stylu: „A ty znowu w swoim świecie? Może przybliżyłbyś, o czym tak zaciekle myślisz w takiej sytuacji, co?", potem uśmiechnąłby się drwiąco i poklepałby mnie po ramieniu, może nawet przytulił. Miałem wrażenie, jakbyśmy nie widzieli się od wieków. Tak bardzo pragnąłem, aby nic mu nie było. Oby znalazł wyjście i przyjechał ze wsparciem. Tak, na pewno tak było. Namjoon jak zwykle panikował, a Kookie ratował mu właśnie skórę.

Z zamyślenia wyrwał mnie widok nadjedzonego przez ząb czasu mebla. Była to maleńka komoda z dwiema szufladkami, zamkniętymi na klucz. Na wierzchu leżała kartka, która zazwyczaj zwiastowała kłopoty, więc zacisnąłem dłoń na rewolwerze. Przejechałem wzrokiem po literach.

„Po przeczytaniu listu dostaniesz możliwość otwarcia jednej z szafek. Zastanów się dobrze, bo druga zostanie zamknięta na zawsze. Potraktuj to jako bonus za dobre sprawowanie "

Ze złości podarłem kartkę na milion drobnych kawałeczków. Musiałem podjąć decyzję, co robić. Mogła to być pułapka, ale i tak nie miałem nic do stracenia. Czułem, że GameMaster wściekłby się na mnie, jakbym nie skorzystał z jego propozycji. Teraz trzeba było tylko zdecydować, którą szufladę otworzyć.

Infernum | bts horror auWhere stories live. Discover now