〘 8 〙

239 25 0
                                    

W środku pole widzenia nadal było zamglone. Dziwne, dałbym sobie odciąć rękę, że otwierałem okno. Po omacku zaczęliśmy przeszukiwać pokój, aby odnaleźć bezpieczny sposób na zejście do Jina.

-Jimin, spójrz. To nie drabina, jednak chyba nie mamy lepszej opcji. Jeśli uda nam się związać te deski, będziemy w stanie zrobić sobie przejście.

-Mam linę w plecaku!

Nie myślałem, że cokolwiek z mojej torby będzie przydatne. Dobrze, że posłuchałem się Kooka... Jungkook... Ciekawe, co teraz robi? Może leży gdzieś ranny? Może znalazł kogoś i próbuje uciec? Może właśnie stoi twarzą w twarz z mordercą? Oddałbym wszystko, żeby tylko nic mu się nie stało.

-Jimin, ocknij się. Podasz mi tę linę?

-A tak, tak, już, przepraszam. Zamyśliłem się. Przeraża mnie myśl, że jeden z naszej siódemki może być zdrajcą. Gdybym nim był, nigdy nie potrafiłbym oddać strzału w kierunku przyjaciela. Już nie wiem, co gorsze, być zdrajcą i zabijać, czy zostać zabitym z jego ręki.

-Ej, przestań myśleć o takich rzeczach. Jak dotychczas jedyne strzały ,jakie słyszeliśmy, to te oddane w kierunku Jina, budynek jest spory jednak dźwięk rozchodzi się w nim błyskawicznie. Gdyby ktoś był ranny, usłyszelibyśmy.

Dobrze, że Tae zachowywał trzeźwość umysłu. Gdybym miał być tutaj sam, z pewnością bym oszalał. Razem zaczęliśmy podnosić leżące na ścianie deski.

- Tae, czy mi się wydaje, czy tutaj jest klamka?

-Ja też ją widzę, wchodzimy?

- Pogrzało cię, nigdy w życiu!

- No dawaj, co jeśli znajdziemy tam kogoś od nas? Może ktoś potrzebuje pomocy? Nie chcę mieć potem wyrzutów sumienia, że zostawiłem przyjaciela na pastwę losu. Wchodzę!

Nacisnął klamkę, a stare drzwi wydały przerażający odgłos. Po chwili straciłem go z oczu. Niewiele myśląc podążyłem w głąb tajemniczego pokoju. W środku roiło się od pajęczyn. Okno zabite deskami sprawiało, że ledwo potrafiłem dostrzec własne ręce. Doszedłem do stolika. Na blacie znalazłem świecę oraz paczkę zapałek, niestety w pudełku były tylko trzy sztuki. Szybkim ruchem dostarczyłem nam odrobinę więcej światła. W chwili, gdy podniosłem świecznik, zatrzasnęły się drzwi. Z przerażeniem spojrzałem na Taehyunga. Starał się zachować spokój, jednak widziałem, że jest równie przerażony. Spojrzałem na drzwi. Nie było w nich klamki. Już po nas. Wróciłem wzrokiem do stolika. Kartka, klepsydra i karta? Nie zauważyłem ich na początku. Moja dłoń automatycznie powędrowała do ostatniego przedmiotu. XVI? Co to oznacza? Kolorowa wieża od razu przykuła mój wzrok. Czułem, jakby nowa energia przepływała moje ciało. Po dłuższym przyglądaniu się ilustracji, postanowiłem schować kartę do kieszeni. Nie znajdowała się tutaj przypadkiem. Chwyciłem za kartkę i zacząłem czytać.

"W grze liczy się przerwanie. Udowodnijcie, że Wam na nim zależy. W pokoju ukryta jest klamka, jednak przez drzwi wyjdzie tylko jeden. Macie 20 minut, aby podjąć decyzję lub oboje zginiecie. Pamiętajcie, że was obserwuję. Czas, start! GameMaster"

Czytając ostatnie słowa, poczułem, jak ściska mi się gardło. "Wyjdzie tylko jeden" Co to ma znaczyć? Musi być jakieś inne wyjście. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, na szczęście Taehyung przysunął mi krzesło, bym usiadł , a sam poszedł przeszukiwać pomieszczenie.

- Skoro ją ukrył, to ją znajdziemy. Wyjdziemy stąd razem- powiedział nerwowo, przerzucając sterty kartonów.

Pierwszy raz widziałem go w takim stanie, zawsze starał się trzymać emocje na wodzy, a teraz dostrzegłem, jak się trzęsie. Musiałem mu pomóc. Przemieściłem się pod przeciwną ścianę i zacząłem szukać przedmiotu.

Minuty mijały, a klamki nie było. Z trudnością radziłem sobie z powstrzymywaniem płaczu.

-Ja pierdole, niczego tu nie ma – krzyknął Tae, kopiąc w starą komodę, która, pod wpływem siły chłopaka, roztrzaskała się na kawałki. - Siedzimy tutaj już dobre 10 minut, jeśli śmierć jednego z nas, to jedyne wyjście, zgłaszam się na ochotnika- ogłosił z powagą na twarzy.

-Nie mów tak – pierwsze łzy pociekły mi po policzku. Powoli docierało do mnie, że to może być nasza jedyna opcja – Je... Jeśli trzeba będzie, to mnie zabij - powiedziałem drżącym głosem.

-Głuptasie - Tae zbliżył się i zajął miejsce naprzeciwko mnie –To ja chciałem tu przyjść, mieliście rację, aby wezwać policję. Chciałem być bohaterem i uratować przyjaciela, a zamiast tego wpakowałem was w niebezpieczeństwo. - Spojrzał mi w oczy. Poczułem, jak dreszcz przechodził przez całe moje ciało. Zauważyłem troskę, płynącą z dużych, czarnych oczu chłopaka. Mimowolnie kolejne łzy spływały po mojej twarzy. Poczułem, jak ciepła dłoń chłopaka je ociera. Chociaż był śmiertelnie przerażony, to na twarzy wymalowany miał uśmiech. Ahh, cały Tae.

Pamiętam, jak w dzieciństwie bawiliśmy się berka, zawsze z nim wygrywałem. Szybkość, to była moja jedyna mocna strona. Kiedyś założyliśmy się, kto szybciej przebiegnie kilometr w lesie. Tae tak bardzo chciał wygrać, że nie zauważył kłody na drodze. Biedny, przewrócił się i złamał nogę, jednak kiedy ja panikowałem i płakałem, on mnie pocieszał z uśmiechem. Nigdy tego nie zapomnę. Chciałbym znów poczuć tę beztroskę.

-Gdzie tym razem odpłynąłeś Jimin?

-Przypomniałem sobie nasze dzieciństwo. Dziękuję Ci, że zawsze stałeś po mojej stronie, zawsze mnie pocieszałeś, mimo że to ja powinienem pocieszać ciebie, zawsze oddawałeś mi ostatni kawałek jedzenia, Dziękuję Ci za wszystko, Taehyung. - zobaczyłem, że kilka łez spływało po jego policzkach.

-Ahh, Jimin, tylko ty potrafisz wydusić ze mnie łzy - wstał i podszedł do stolika – zostały nam trzy minuty, miejmy to już za sobą. - podał mi swój rewolwer – Strzel dokładnie, nie chcę się męczyć.

Spojrzałem na broń w mojej ręce, poczułem nagły przypływ adrenaliny.

Infernum | bts horror auWhere stories live. Discover now