Chapter thirty three

613 24 2
                                    

PHILIP
Byłem w wielkim szoku. Henry chciał odstąpić mi salę i termin w urzędzie. Mogę wziąć ślub z Lily! Już nie muszę się ukrywać z moimi uczuciami!

— Halo? Philip? Żyjesz jeszcze?

Siostra machała mi ręką przed twarzą a nawet uderzyła mnie lekko w policzek kilka razy.

— Nie jestem do końca pewny. Boże, muszę jechać do Lily. Muszę jej o tym powiedzieć. Viv, ja mogę się ożenić!

— Tak, zdążyłam się domyślić. Bierz kluczyki i jedź do niej. Tylko się nie zabij po drodze, bo z ewentualnego ślubu nici.

— Postaram się.

Wybiegłem z domu jak poparzony. Jak na złość moje auto stało u mechanika.
Wróciłem się do domu.

— Nie mam samochodu. Mogę pojechać twoim?

— Jasne. A o jakich ja kluczykach mogłam mówić, skoro twoje ma mechanik?

Zebrałem kluczyki Viv z półeczki i ponownie wyszedłem na dwór. Cholera! A jak ona się nie zgodzi? I jak ja w ogóle wyglądam? Na takie rozmowy trzeba być chyba bardziej elegancko ubranym.
Wróciłem się.

— A wyglądam okej? Czy powinienem się przebrać.

— Jesteś dobrze ubrany. Masz koszulę przecież.

— Na pewno?

— Na pewno, jedź.

Po raz kolejny wyszedłem na podjazd. Otworzyłem samochód Viv i już miałem do niego wsiadać kiedy doznałem olśnienia. Pierścionek! Tylko skąd ja go wytrzasnę?
Po raz enty wróciłem się do domu.

— Viv, nie mam pierścionka!

— Matulu! Serio Philip? Nie pomyślałeś o pierścionku po babci? Lily lubi takie sentymentalne rzeczy.

— Gdzie on jest?

— U rodziców w sypialni. Druga szuflada w komodzie. Czerwone pudełeczko. Mama ci nie raz o nim mówiła.

— Faktycznie. Dzięki!

Pobiegłem do sypialni rodziców jak powalony. Otworzyłem szufladę i faktycznie było tam pudełeczko z pierścionkiem. Zabrałem je i w końcu pojechałem do Lily zesrany że stresu. Oby się zgodziła.

VIVIAN

Sama nie do końca wiem za którym razem Philip w końcu wyszedł z domu. W życiu nie widziałam go tak spanikowanego. Rozumiem, że oświadczyny są dla niego stresującym momentem ale serio nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze był opanowany. Znowu usłyszałam jakiś szmer. Boże najmilejszy!

— Philip, dobrze wyglądasz, pierścionek masz, auto jest zatankowane, spokojnie dojedziesz. Na pewno się zgodzi.

— Na co ma się zgodzić?

— George, to ty? Myślałam, że to znowu Philip.

— Tak, to ja. O co chodzi z pierścionkiem? Na co się zgodzi?

— No a o co może chodzić skoro jedzie do niej z pierścionkiem?

— Urodziny ma dopiero w połowie października.

— To skoro odpadają urodziny to co zostaje?

— Nie żartuj! Philip chce się oświadczyć Lily?!

— Brawo Sherlocku. Henry odstąpił im salę i termin w urzędzie.

— Co takiego? Ten dziadek odstąpił mu to wszystko od tak?

PolicjantWhere stories live. Discover now