Chapter twenty

823 32 3
                                    

Minęło killa dni. Sprawa z Oliverem niestety jeszcze nie została rozwiązana. Natomiast nasza nowa linia kosmetyków, która w najlepszym ma podbić nowy rynek wczoraj oficjalnie została wypuszczona. Zdawałoby się, że ojciec wreszcie przystopuje ale nic z tego. Sprawa Olivera jeszcze bardziej go nakręca a ja z dnia na dzień co raz bardziej boję się o moją pracę. Nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. Jeśli jest mi pisana utrata pracy w rodzinnej firmie to prędzej czy później to się stanie.

- Cześć. Spokojnie, ja tylko na chwilę.

- Boże, jak mnie przestraszyłeś. Myślałam, że to Carol albo Dennis. - na szczęście w gabinecie pojawił się Philip.

- Serio, nawet w pracy ten kretyn cię nachodzi?

- Mówisz teraz o Dennisie czy Carolu?

- O naszym najukochańszym przyjacielu. - jego wypowiedź aż kipiała sarkazmem.

- Vivian, znowu załatwiasz prywatne sprawy w godzinach pracy? Ostrzegałem cię... - tata niczym James Bond wparował na pewnego do mojego gabinetu.

- Nie, nie. To tylko ja tato. Viv zapomniała termosu z kawą. I przy okazji kupiłem wam pączki, żebyście nie byli głodni. - położył rzeczy na moim biurku.

- Dzięki, synu ale ty nie powinieneś być w pracy?

- Tak ale przenieśli mi radę na jutro i mogę się odrobinę spóźnić. A pro po, bym zapomniał. Jak będę wracać to kupię ci te leki o które prosiłaś.

- Okej, dzięki.

- Do zobaczenia w domu. - Philip wyszedł z gabinetu a ojciec zwinął z biurka torbę z pączkami i wrócił do siebie. 

- Hej! - rozłożyłam ręce.

- Spokojnie, zostawię ci kilka. - odkrzyknął dość niewyraźnie. Pewnie już pochłaniał jednego pączka.

- Mam nadzieję.

Wyjątkowo dzień mijał spokojnie. Nie ukrywam, że duży wpływ na to miał fakt, że mój ojciec był najprościej w świecie skacowany. Na wczorajszym przyjęciu kiedy wszyscy ważni ludzie się rozeszli ojciec trochę wypił. Próbuje to ukryć ale dość nieudolnie. Przynajmniej dla mnie, ponieważ nie znam go od wczoraj.

- Cześć. Mogę wejść?

- Co ty tu do cholery robisz? - zapytałam szeptem.

- Musimy porozmawiać. Tylko 5 minut.

- Nie tutaj. - złapałam go za rękę i wyprowadziłam z gabinetu. Przeszliśmy do pomieszczenia, gdzie zazwyczaj robimy sobie kawę lub jemy lunch w wolnej chwili.

- Czego chcesz? Mam już przez Ciebie wystarczająco problemów. - zapytałam szeptem.

- Pewnie się ucieszysz. Przyszedłem się pożegnać. Przemyślałem wszystko i postanowiłem wrócić do Astle City. Nie będę stawać między tobą a Dennisem. Masz prawo ułożyć sobie życie beze mnie. Nie wiem co sobie myślałem. Przecież to logiczne, że taka kobieta jak ty na pewno nie jest sama.

- Jakiś ty wspaniałomyślny. Coś jeszcze? Nie? To wynoś się stąd i nie wracaj. - ręką wskazałam mu kierunek do wyjścia.

Mój były chłopak spełnił moje życzenie i za chwilę nie miałam go już w zasięgu wzroku. Niech już nigdy nie wraca. Pojawił się ni stąd ni zowąd i jak zwykle namieszał. Dobra, wracam do pracy, bo ją stracę.

DENNIS

Współczuję wszystkim, którzy na co dzień pracują w tym cholernym archiwum. Przecież tutaj można się zanudzić na śmierć. Zdecydowanie nie nadaję się do pracy za biurkiem. Nareszcie mam trochę czasu wolnego i nie zamierzam go zmarnować. Co prawda mój brzuch od dawna domaga się jedzenia. W życiu bym nie pomyślał, że w archiwum policyjnym jest tyle pracy. Wpisałem w wyszukiwarkę imię i nazwisko matki Bena i od razu wyskoczyło mi jej zgłoszenie. Nagle usłyszałem kroki więc zdążyłem jedynie przeczytać datę śmierci jej syna. Szybko wyłączyłem monitor.

PolicjantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz