Chapter twenty five

686 27 3
                                    

VIVIAN

- Dzięki wielkie, że po mnie przyjechałeś. Nieźle bym zmokła zanim doszłabym na przystanek. - wsiadłam do samochodu George'a.

- Nie ma sprawy. Masz teraz chwilę?

- Tak a dlaczego pytasz? Stało się coś?

- Nie. Po prostu mam ochotę na kawę.

- Starbucks? - zapytałam mimo iż znam odpowiedź. Jeśli wybierasz się z George'm na kawę to tylko tam.

- Pytasz dzika czy sra w lesie. 

Okej, nikt mnie tak nie podsumuje jak George. Czasami wali takimi tekstami, że ciężko jest się przy nim opanować. Najczęściej w nieodpowiednim momencie czy sytuacji. Już współczuje Ninie.

- Gadałeś może z Phiipem? - zmieniłam temat.
W zasadzie spotkałam się z nim dzisiaj, by podyskutować co zrobić z 1/2 naszej paczki. Jak są osobno to nie da się z nimi żyć; gdy zaś spotykaliśmy się we czwórkę to miałam wrażenie, że boją się przy sobie oddychać.

- Próbowałem ale równało się to temu jakbym rozmawiał ze ścianą. Co się z nim dzieje? To prawda, że zwolnił się z roboty?

- Tak. 

- Powaliło go? Tak z dnia na dzień zwalniać się z tak dobrej roboty? Drugiej takiej nie znajdzie.

- Rozmawiał z ojcem i ma mi pomagać aż się zorientuje co i jak. 

- Boże ale z niego pierdoła. A Lily jak? - skręciliśmy w kierunku galerii i po chwili kontynuując rozmowę szukaliśmy wolnego miejsca na podziemnym parkingu.

- Próbuje zająć myśli przygotowaniami do ślubu. Ostatnio poprosiła mnie bym została jej świadkową.

- I co, zgodziłaś się? - George gwałtownie zahamował i skręcił w lewo, gdzie upatrzył wolne miejsce.

- Powiedziałam jej, że się zastanowię i dam znać do końca tygodnia. Najchętniej to w ogóle nie przykładałabym ręki do tego umm... ślubu.

W ciszy weszliśmy do galerii ale będąc już w Starbucksie znów zawzięcie dyskutowaliśmy.

- A może zamknąć ich w jednym pomieszczeniu by sobie porozmawiali na spokojnie.

- Georgie, nie jesteśmy w gimnazjum. Może spróbujmy przekonać Lily, by zerwała zaręczyny z tym całym Henrym. Przecież i tak go nie kocha.

- Racja. To może zróbmy tak, że ty pogadasz z Lily a ja postaram się obudzić faceta w Philipie i przekonam go by o nią walczył. 

Kilkanaście minut później otrzymaliśmy nasze zamówienia i zaczęła się rozmowa o wszystkim i o niczym.

- Cholera jasna! - powiedziałam trochę głośniej niż chciałam.

Dokładnie naprzeciwko Starbucksa stał sobie Dennis i rozmawiał z jakąś kobietą.

- Stało się coś? - George posłał mi pytające spojrzenie.

- Widzisz tego faceta? Tego w niebieskiej bluzie z napisem "Brave"?

- Tak. I co z nim? 

- To Dennis. No wiesz, ten mój udawany chłopak. - przez szybę patrzyłam na tą dwójkę i czekałam co się dalej wydarzy. Z jednej strony nie chciałam by mnie zauważył a z drugiej strony  coś mi mówiło, że powinnam ich obserwować.

- No i co? Ty też masz jakieś problemy miłosne? Błagam tylko nie to. - jego ton brzmiał tak jakby chciał bym zaprzeczyła.

- Po prostu dostał ode mnie reprymendę na jeden temat i teraz trochę mi głupio. Byłam wściekła a wiesz, że wtedy nie kontroluję tego co mówię.

PolicjantWhere stories live. Discover now