Chapter twenty three

701 26 6
                                    

PHILIP

Dzisiaj od rana jestem nie do życia. Od tych kilku dni jestem najszczęśliwszy na świecie ale z drugiej strony wstyd mi, że robię takie świństwo Henry'emu.

- Jest ojciec? - do pomieszczenia niczym huragan wparowała córka szefa - Stephanie.

- Nie, ma ważne spotkanie. Za niedługo powinien być.

- W takim razie poczekam. - rozsiadła się na krześle na przeciwko mnie.

- Może wypadałoby zapytać zanim się rozsiądziesz? - zirytowało mnie jej zachowanie.

- To wszystko jest mojego ojca więc pytać się nie muszę, gościu.

- Trochę szacunku do starszych.

- Philip jesteś starszy tylko o rok. Już nie rób z siebie takiego staruszka.

- Dobra, nie mam czasu na dyskusję z tobą. Jeśli musisz tu być to chociaż bądź cicho.

Dziewczyna prychnęła na moje słowa. Boże, jaka ona jest pyskata. Dziwie się, że jej chłopak z nią wytrzymuje. Jest w wieku Vivian a zachowuje się jak jakaś gówniara. Może czas się dla niej zatrzymał ale wypadałoby już chociaż odrobinę dorosnąć.

- Cześć, Philip. Wysłałeś dane do klienta? - do gabinetu wszedł Henry, który nawet nie zauważył swojej córki.

- Tak ale nie otrzymałem odpowiedzi.

- Okej, tutaj jest dokumentacja ze spotkania. Zapoznaj się z nią.

- Tato ja też tu jestem. - Stephanie pomachała mu dłonią przed twarzą.

- Przecież cię widzę. Co się stało?

- Musimy porozmawiać. - powiedziała tonem wskazującym na to, że nie odpuści. 

Ma kobieta charakter. I pomyśleć, że kiedyś mnie to kręciło. Boże, co ze mnie za człowiek? Najpierw omal nie uwiodłem mu córki a teraz sypiam z jego dziewczyną. Muszę to jak najszybciej zakończyć, póki Henry o niczym nie wie.

- Dobrze, przejdźmy do mnie. - wyszli z mojego gabinetu.

Uff, nie mam zamiaru słuchać rodzinnej kłótni. Wystarczą mi te u mnie w domu co jakiś czas. Jak Vivian lub mama się zdenerwują to zaczynam się bać o własne życie.

Zabrałem kilka teczek i wyszedłem z gabinetu. Szybko zbiegłem po schodach na parter gdzie czekał już mój kolega, który nadzoruje nasz najnowszy projekt.

- Trzymaj, tu masz wszystkie plany i dokumentacje z urzędów. 

- Dzięki wielkie. A jak tam twój projekt? - zabrał ode mnie teczki.

- Finito. Dzisiaj kończę raporty więc będę miał trochę luzu.

- Zazdroszczę ale może jak skończę ten projekt to szef da mi wolne.

- Myślę, że tak.

- Dobra, lecę. Czas mnie goni. Za 20 minut muszę być na budowie.

- Na razie. - wbiegłem na piętro i niechcący usłyszałem fragment kłótni szefa z córką.

- Nie pozwolę na to! - kobieta krzyczała tak głośno, że pewnie w całym budynku można było ją usłyszeć.

- Córeczko, to jest moja decyzja i nic tego nie zmieni. - Henry zaś był niewzruszony krzykami swojej córki.

- Ta lafirynda leci tylko na kasę i na pewno ma jakiegoś młodszego na boku! - Stephanie z minuty na minutę krzyczała co raz głośniej.

PolicjantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz