Chapter four

1.5K 48 5
                                    

- Dennisku, wstawaj! - krzyk mojej mamy rozniósł się po salonie. Niespodziewana wizyta mojej rodzicielki to również noc spędzona na kanapie.

- Która godzina? - zerwałem się jakby ktoś oblał mnie zimną wodą.

- Spokojnie. Jest 6:30. - ze stoickim spokojem poszła do kuchni.

Poleżałem jeszcze pięć minut a potem poszedłem się ogarnąć. Pół godziny później byłem gotowy do wyjścia ale została mi niecała godzina. Po wyjściu z łazienki poczułem zapach jajecznicy.

- Synku siadaj i jedz. 

- Dziękuję. 

- Dawno pewnie nie jadłeś świeżego śniadania. - zaśmiała się na widok mojej miny.

- Oj tak. Wiesz jaką mam pracę. A co to za plecak? - mały, czarny plecak leżał na blacie. Pierwszy raz go widzę na oczy.

- Tam masz parę kanapek i termos z kawą.

- Kocham Cię mamo! - przytuliłem moją rodzicielkę. Zdecydowanie brakuje w tym domu kobiecej ręki.

- Też Cię kocham synku ale teraz jedz, bo nie zdążysz. Tutaj masz jeszcze kawę. - położyła obok mojego talerza kubek.

- A co słychać u Bridget? - zaczyna się przesłuchanie.

- Nie wiem. Nie jesteśmy już razem od trzech miesięcy.

- Szkoda. Fajna z niej dziewczyna. Myślałam, że się w końcu ustatkujesz. - główny temat rozmów po raz kolejny powraca jak bumerang. 

- Mamo, proszę nie zaczynaj znowu tego tematu. Marie wyszła za mąż rok temu, może w końcu zdecyduje się na dziecko. - zdecydowanie wolę przesłuchiwać ludzi niż być przesłuchiwanym. 

- Twoja siostra nie myśli jeszcze o dziecku a ja chciałabym mieć już wnuki.

- Mamo, nie chcę jeszcze dzieci. 

- Ale żony mógłbyś sobie poszukać. - ta kobieta nigdy nie odpuszcza.

- Jak na razie mój stan cywilny się nie zmieni. - aktualnie podoba mi się życie kawalera.

- Po twojej minię zgaduję, że masz jakąś kobietę na oku.

- Niestety Cię zawiodę ale nie. - skłamałem. Co miałem jej powiedzieć? Wiesz mamo, spodobała mi się dziewczyna, która jeszcze niedawno była podejrzana o morderstwo. Chce jeszcze trochę pożyć. Nagle poczułem wibracje w tylnej kieszeni.

- Przepraszam Cię, mój partner dzwoni. - odebrałem połączenie.

- Dennis, zbieraj się. Będę u Ciebie za pięć minut.

- Jasne! - rozłączyłem się.

- Musisz już iść?

- Tak. - zapiąłem sobie pasek z bronią i kajdankami a potem zawiesiłem odznakę na szyi. 

- Oddam Ci klucze do mieszkania po południu jak będę jechać na dworzec.

- Jasne, wiesz na jakiej komendzie pracuję? - zapytałem dla pewności.

- Tak, leć już. 

- Pa!

- Plecak! Włożyłam Ci tam jeszcze telefon i portfel! - krzyknęła kiedy nie zabrałem go z blatu.

- Dzięki! - pocałowałem ją w policzek i wyszedłem.

- Uważaj na siebie! 

Wyszedłem przed blok i czekałem aż odpowiedni samochód pojawi się w zasięgu mojego wzroku. Chwilę później siedziałem już w samochodzie.

PolicjantWhere stories live. Discover now