Chapter fifty

321 16 3
                                    

Poprawiny trwały w najlepsze. Grono było mniejsze jednak zabawa wciąż była przednia. W ciągu tych dwóch dni wytańczyłem się bardziej niż przez poprzednie imprezy w mojej rodzinie razem wzięte.
Po kolejnym przetańczonym kawałku postanowiłem usiąść i czegoś się napić. Niestety jutro rano zaczynam służbę wiec alkohol nie wchodził w grę. Widziałem jak w moja stronę kieruje się pan Barnes jednak nie zdążył do mnie podejść, bo któryś z wujków z butelką wódki zaszedł mu drogę. Nagle w kieszeni poczułem wibracje oznaczające, ze ktoś się do mnie próbuje dodzwonić. Kiedy na ekranie zobaczyłem imię szefa wyszedłem na zewnątrz.

— Halo, szefie.

— Chce cię widzieć w moim gabinecie jak najszybciej.

— Jak to? Mam wolne przecież i nie za bardzo mam jak przyjechać.

— Nie interesuje mnie to.

— Czy to naprawdę nie może poczekać do jutra?

— Nie może. Skoro nie masz jak przyjechać podeśle po ciebie jeden z patroli. Czekam na ciebie w moim gabinecie.

Rozłączył się na co ja wydałem pomruk niezadowolenia. Powinienem jednak być przyzwyczajony. Nie mając innego wyjścia wróciłem do środka i starałem się jak najszybciej zlokalizować Vivian. Miałem szczęście, siedziała razem z George'm i z jego partnerką przy jednym ze stolików. Poszedłem w ich stronę i to właśnie George zauważył mnie jako pierwszy.

— O Dennis, w końcu się znalazłeś. Chciałem ci przedstawić moją cudowną kobietę.

Dumny jak paw wskazał na brunetkę na co ona jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Dwa zakochane w sobie kundelki.

— Cześć, jestem Nina.

Wstała ze swojego miejsca i podała mi rękę, którą uścisnąłem bez wahania.

— Dennis.

— Jesteś chłopakiem Vivian? George mi trochę o tobie opowiadał.

— Na to wygląda.

Z powrotem usiadła na swoim miejscu a George ponownie otoczył ja swoim ramieniem.

— Jak już się znalazłeś to siadaj z nami chłopie. Pogadamy, pośmiejemy się.

— Chciałbym i to bardzo ale niestety nie mogę.

Na te słowa Vivian, obok której stanąłem, zwróciła całą swoją uwagę na mnie.

— Co się stało?

— Muszę jechać na komendę. Szef chce mnie widzieć.

— Nowe śledztwo?

— Raczej nie. Tylko po mnie zadzwonił. Piłaś coś czy jeszcze nie?

— Nie. A co? Mam odstawić twój samochód?

— Nie wiem kiedy wrócę dlatego zostawię ci kluczyki z papierami i jeśli długo nie będę wracał to ty poprowadzisz.

— A co z tobą?

— Odwiezie mnie patrol a samochód odbiorę później. Może tak być?

— Pewnie. Uważaj na siebie.

— Jak zawsze.

Pochyliłem się nad nią i złożyłem na jej ustach dość długi pocałunek. Odkąd ją poznałem moja robota zaczęła mi w pewnym aspekcie trochę przeszkadzać. Z drugiej strony to właśnie przez moja prace się poznaliśmy. Oderwałem się od niej z zamiarem wyjścia jednak teraz to Vivian mnie pocałowała jakby nie chciała mnie wypuścić. Podobało mi się to. Wygląda na to, że udało mi się sprawić, by szalała za mną tak jak ja za nią. Po dłuższej chwili niestety przypomniała sobie, że nie jesteśmy sami i oderwała się ode mnie.

PolicjantDonde viven las historias. Descúbrelo ahora