Chapter eleven

1K 42 17
                                    

VIVIAN

Obudził mnie alarm. Wyjrzałam przez okno i okazało się, że dźwięk pochodzi z mojego samochodu. Szybko ubrałam szlafrok, spięłam włosy w koka i wybiegłam w kapciach na podjazd. Mój samochód był w fatalnym stanie. Chwilę później na podjazd wybiegł tata i Philip.

- Matko Boska! Co się stało z twoim samochodem? - ojciec stanął jak wryty.

- Nie mam pojęcia. Obudził mnie alarm.

- Jest cały porysowany, ma na oko kilkanaście wgnieceń, powybijane szyby i lusterka. - Philip obszedł samochód z każdej strony. - Jest jeszcze jakaś kartka. 

- Podaj mi ją. - wyciągnęłam rękę.

- Nie. Ja przeczytam. Wystarczy, że ja ją dotykam.

- Dobrze a potem zawiadomimy policję. - zarządził ojciec.

- Pożałujesz tego. - przeczytał. 

- To brzmi jak groźba karalna. Musimy zgłosić to na policję. 

- Zadzwoń do Dennisa. Jeśli ktoś ma zająć się tą sprawą to właśnie on. - nakazał mi Philip.

- Jeśli będzie miał czas. Mogą przydzielić kogoś innego. - wróciłam do swojej sypialni. Wzięłam komórkę i znalazłam w kontaktach numer Dennisa.

- Halo?

- Cześć. Masz chwilę?

- Tak. Chwilkę mam. Wychodzę właśnie z mieszkania. O co chodzi?

- Ktoś zniszczył mi samochód i zostawił kartkę z dziwnym tekstem.

- Postaram się być jak najszybciej. Przyjadę do Ciebie z Rogerem ale sprawę będzie musiał przejąć ktoś inny, bo my mamy mega ważną sprawę do rozwiązania. Nie gniewasz się?

- Oczywiście, że nie. I tak samym swoim przyjazdem wiele mi pomożesz. Dziękuję Ci. - rozłączyłam się.

DENNIS

Usłyszałem dźwięk przerwanej rozmowy. Cholera jasna! Kto mógł zniszczyć samochód Vivian? Tej drobnej, bogu ducha winnej osóbce? Dosłownie wskoczyłem do samochodu Rogera kiedy zatrzymał się na parkingu.

- Stary musimy jechać do domu Vivian. Ktoś zniszczył jej samochód i zostawił jakiś dziwny list. Muszę to sprawdzić. Potem przekażemy sprawę komuś innemu.

- Dobra, spokojnie. Ale mogłeś pojechać swoim autem.

- Właśnie nie. Wczoraj jakiś skurwiel porysował mój samochód i przebił wszystkie opony. Jest właśnie u mechanika. 

- Cholera. Myślisz, że to nie przypadek? - ruszył spod mojego bloku.

- Tak. To nie może być przypadek czy zbieg okoliczności. Błagam Cię, przyśpiesz.

- Spokojnie, będziemy tam za 5 minut. - zadeklarował.

Faktycznie za równe 5 minut byłem pod domem Vivian. Wyskoczyłem z samochodu i wbiegłem na podjazd gdzie stała Barnes i zapewne czekała na mnie.

- Jak dobrze, że jesteś. Sam zobacz jak to wygląda. - wskazała ręką na samochód, który naprawdę był bardzo zniszczony.

-  O cholera! Kto mógł go tak rozwalić?

- Nie mam pojęcia.

- O kurde! Aż tak to wygląda? - na posesję wszedł Roger.

- Niestety. Jesteś partnerem zawodowym Dennisa? - wskazała na jego błyszczącą odznakę.

PolicjantΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα