Kwarantanna i policja

292 19 1
                                    

Z natury jestem osobą przekorną, więc postanowiłem sobie dziś pójść na spacer ale tego co się odwaliło to się zupełnie nie spodziewałem. Zanim wyszedłem wydrukowałem sobie odpowiednią formułkę (podobną do tej, która krąży na wykopie, tylko legitną - mogę się podzielić jakby ktoś chciał) na wypadek spotkania policji. W sumie to nawet się ucieszyłem na widok radiowozu, który nadjeżdżał z naprzeciwka bo lubię takie sytuacje (zwłaszcza jak racja jest po mojej stronie). Bagiety (dwójka z przodu w mundurach i jeden z tyłu w cywilu) zwolniły, błysnęły syrenami, opuściły szybę i się zaczęło. Po co Pan tu chodzi? W jaki celu? No to mówię, że w celu realizacji ważnej życiowo potrzeby. Jakiej pytają? To mówię, że idę się wysrać do lasu, bo mam kibel zapchany (przed wyjściem z domu napchałem trochę papieru, na wypadek kontroli). A oni na to że sprawdzimy. Mówię, git, zapraszam do mnie do domu. A oni, że nie nie, najpierw do lasu skoro mam taką potrzebę. No i podjechaliśmy do lasu. Wysiedli w dwójkę i mówią sraj pan. No to nie było wyjścia, kucam i sram (na szczęscie miałem w kieszeni chusteczki). Po wszystkim jeden policjant obejrzął gówno i mówi, że małe i że wcale mi się nie chciało a drugi zaczyna wypisywać mandat: 500zł za wychodzenie, 200 za śmiecenie chusteczkami. Oczywiście odmówiłem, bo chciałbym zobaczyć w sądzie dyskuję o wielkości gówna, a chusteczki są biodegradowlane. Wtedy wyszedł z radiowozu ten gość w cywilu. Okazało się, że to inspektor sanepidu, który bez rękawiczki przybił mi piątkę i powiedział, że lepiej, że siedzę w domu i piszę zarzutki* niż bym miał łazić po dworze i kazał przekazać Mireczkom by też tak robili...

* zarzutka (inaczej bait) określenie opisujące nieprawdziwą informację mającą na celu sprowokowanie innych użytkowników, zdenerowanie ich i wciągnięcie ich w prowadzenie bezcelowej dyskusji.

PastyWhere stories live. Discover now