Bohater papierowy, czyli dlaczego nie uznaję kart postaci

Začať od začiatku
                                    

Zdecydowanie preferuję tu pojęcie „typów", gdyż są to zdecydowanie szersze definicje możliwe do zinterpretowania na znacznie więcej sposobów niż sztywno określone cechy – typ krzykacza, typ cwaniaka, typ dyplomaty, typ poczciwego idioty i tak dalej. Przyczyna tej mojej preferencji jest bardzo prosta: każdy z tych typów jest dość ogólny i da się go osiągnąć na wiele różnych sposobów, różnymi zestawami cech, często trudnych do nazwania, jednak efekt finalny w każdym z tych przypadków będzie w miarę podobny i niezależnie od konfiguracji cech oraz wszelkich zmiennych z nimi powiązanych dostaniemy, przykładowo, po prostu krzykacza. Wypisując cechy po przecinku i niejako narzucając je postaci, bardzo łatwo o bolesną wpadkę, zwłaszcza gdy bohater ma być mieszanką kilku typów: można zupełnie nieświadomie wrzucić mu cechę, która całkowicie kłóci się z jego typem i ta jedna, durna cecha (albo nawet jej natężenie czy forma) może sprawić, że postać będzie niespójna już na tym poziomie. Poruszanie się na poziomie typów mocno ogranicza ryzyko takiej wtopy, ponieważ wtedy określamy tylko efekt finalny, który chcemy osiągnąć, pozwalając wszystkim jego składowym ukształtować się naturalnie. Oczywiście każdy typ ma cechy podstawowe, bez których obyć się nie może, tak jak ten przykładowy krzykacz zawsze będzie miał bardzo dużą rolę id w postrzeganiu swoich kontaktów z innymi ludźmi, będzie wygadany i raczej ekstrawertyczny, jednak nie tylko one definiują dany typ. Oprócz tych podstaw zawiera się w nim cała masa drobniejszych składowych, przez które ta jego krzykliwość objawia się w konkretnych sytuacjach, w konkretny sposób, wywoływana konkretnymi bodźcami. Na tych drobiazgach jest nam – jako twórcom – najłatwiej się przewrócić i zaryć twarzą o beton. Mogę tu użyć obrazowego porównania: typ jest workiem, cechy podstawowe to duże kule w tym samym kolorze co worek, żeby nie dało się ich pomylić, natomiast ta cała reszta to piasek, który ma nadać workowi jakiś sensowny kształt i zapobiec grzechotaniu tych kul w środku. Problem w tym, że jeśli wsypiemy tam choć odrobinę złego rodzaju piasku, cały worek i jego zawartość po prostu się rozleci, robiąc bałagan.

Jest jeszcze jedna szalenie ważna kwestia, również niemożliwa do ujęcia w karcie postaci: współgranie typu bohatera z jego przeszłością oraz jego wydźwięk w teraźniejszości. Ktoś, kto przez całą młodość był bezlitośnie gnojony i w szkole, i w domu, może wyrosnąć na dorosłego, który nie będzie miał ani zaniżonej samooceny, ani ciągot do agresji, tak samo też ktoś, kto wychował się w kochającej, wspierającej rodzinie, zawsze pilnie się uczył, był popularny, lubiany i ogólnie był świetnym człowiekiem, może nagle zmienić się w alkoholika śpiącego po melinach, który pewnego dnia zamorduje przypadkowego faceta, który znalazł się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. Tylko że to wszystko może stać się wyłącznie przy odpowiedniej konfiguracji setek czynników, których nigdy nie będziemy w stanie sobie rozpisać, a już na pewno nie w tabeli.

Pomysł na ten wpis pojawił się w mojej głowie, gdy jeden z moich bohaterów, który zasadniczo został wytresowany do roli nieustraszonej maszyny do zabijania, przestraszył się miauknięcia kota, podczas gdy jego towarzysz, którego mogę nazwać mieszanką typu cwaniaka, dyplomaty i „wojownika poświęconego wyższej idei" (sorry, nie mogłam wymyślić krótszej nazwy – kolejny powód, dla którego nie lubię takiego wypisywania), został zupełnie zbity z pantałyku, gdy dowiedział się, że właśnie znajduje się w burdelu. Ani jedna, ani druga reakcja nie została nigdzie zaplanowana, nie wynika ani z typów tych dwóch postaci, ani z konkretnego zestawu cech definiujących te typy, które w sobie wykształciły, ani z ich przeszłości, nie ma absolutnie żadnego usystematyzowanego, ujętego gdziekolwiek czy możliwego do nazwania powodu, żeby te reakcje się pojawiły. Ale są. I nie mają prawa nie nastąpić, ponieważ po ich usunięciu z tekstu pojawia się widoczny zgrzyt – konflikt z postacią jako taką. Nie ma więc opcji, by pierwszy się nie przestraszył i by drugi nie stracił rezonu.

Oczami Azie: o WattpadzieWhere stories live. Discover now