2.

41.2K 1K 551
                                    

Wracając do domu rozmyślałam o pięknym nieznajomym. Zbliżając się do domu wygoniłam myśli o ciemnookim.

Przekraczając próg domu zauważyłam kopertę. Pewnie był listonosz a nikogo nie było i wrzucił go. Położyłam go na blacie w kuchni. Wzięłam laptopa na kolana i sprawdziłam pocztę gdyż szef miał wysłać umowę, którą miałam przejrzeć i poprawić błędy. Jutro jest spotkanie z nowym udziałowcem. Muszę się do tego przygotować.

Tak się zatraciłam, że sprawdzając godzinę była już 22:17. Zerwałam się z kanapy i poszłam do łazienki. Po 30 minutowej kąpieli ubrałam koszulę nocną.

Położyłam się do mojego łóżka. Przyłożyłam głowę do poduszki i odleciałam w krainę snów.

Przed oczami stoi mężczyzna z ciemnymi oczami. Zbliża się powoli do mnie. Trzyma coś w ręku staje się to nie wyraźne. Poznaje w nim tego faceta z drogerii. Jego ręce są we krwi. Uśmiecha się słabo i pada na kolana. Chce do niego podbiec ale nie mogę. Nagle słyszę huk.

Zerwałam się z łóżka i słyszę budzik. Na szczęście to tylko sen, ale serce bije jak oszalałe. Ten mężczyzna tak utkwił mi w pamięci, że zaczyna mi się śnić. No cóż muszę przyznać, że jest zniewalający, ale nie zechciałby takiej kobiety jak ja.

Odsunęłam swoje rozważania na bok i wstała z łóżka przecież muszę się przygotować do pracy.

Będąc w kuchni i robiąc sobie kawę zauważyłam list. Otworzyłam go i zaczęłam czytać:

Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze

                                                    Twój V.

Co to ma być? Myślałam, że to zwykły list a nie jakiś anonim i to nie wiem od kogo. Spojrzałam na zegarek. O cholera! Zaraz mogę się spóźnić. Pobiegłam do łazienki szybki prysznic. Lekko się pomalowałam, związałam włosy w kucyka i wypuściłam kilka pasemek. Ubrałam ołówkową spódnice w kolorze szarym i błękitną koszule z guzikami. Zgarnęłam torebkę i klucze od mieszkania.

Będąc pod budynkiem miałam jeszcze 10 minut do rozpoczęcia pracy. Wsiadłam do windy razem z koleżanką z pracy i rozmawiałyśmy o jej nowych butach i jej narzeczonym. Wysiadłam na 15 piętrze i poszłam do swojego stanowiska.

Dziś White miał spotkanie o 13 z Vincentem Moore na którym musiałam być.

Zbliżała się 13. Wyszłam ze swojego azylu i udałam się do sali konferencyjnej. Mając potrzebne dokumenty wjechałam windą na 16 piętro. Gdy drzwi się otworzyły mój szef witał się już z naszym gościem.

Odwrócił się i ujrzałam mężczyznę z drogerii. Własnym oczom nie wierze. To on jest Vincent. Ten miliarder, który ma być udziałowcem w naszej firmie.

Zarumieniłam się widząc jak na mnie patrzy.

-Dzień dobry. Nazywam się Evelyn Evans jestem asystentką pana White.

-Witam jestem Vincent Moore. I mam nadzieję, że będę udziałowcem w tej oto firmie w której pani pracuje.

Wziął moją rękę i ucałowała ją. Moje policzki przybrały kolor czerwony przez ten gest.

Weszliśmy do środka.
 

Rozmowa i wszystkie ustalenia były tak nudne. Ja jak i mój szef odpowiadaliśmy na pytania zadane przez pana Moore. Siedzieliśmy już godzinę. Co jakiś czas zauważyłam że pan Vincent mi się przygląda, ale ignorowałam to. Nie chcę się przez niego dekoncentrować. Zapytałam czy ktoś może chce kawę. Robiąc wszystkim kawę nie zauważyłam jak ktoś do mnie podchodzi od tyłu. Przestraszyłam i podskoczyłam do góry.

-Przepraszam że panią wystraszyłem. Co za przypadek że spotykamy się znów. 

-Tak. Los potrafi płatać figle.

Popatrzył na mnie dziwnie.

-To znaczy los widocznie tak chciał.

-Tak możliwe.

I odszedł. O boże jaką ja gafę walnęła. Byłam zła na siebie nie chciałam go zrazić. Wróciłam z kawą podałam każdemu. Gdy miałam mu ją podać trzęsły mi się ręce.

Po 30 minutach wszystko skończyło się dobrze. Podpisaliśmy umowę. Od teraz jest moim szefem. Zapowiada się ciekawie.

Szef mafii Where stories live. Discover now