Nowe potwory z w sumie nie wiem czego

24 5 0
                                    

- TY WIELKA, PRZEROŚNIĘTA KUPO KROWIEGO ŁAJNA!! SPÓJRZ NA MNIE W KOŃCU!! - wściekła rzuciłam w wielkiego potwora pierwszym lepszym odłamkiem ściany, która została przez potwora niedawno zburzona. Beton trafił w wielkie, tłuste podbrzusze monstrum, a jego ogromne i ochydne żółte ślepia spojrzały na mnie wściekle.

- Upsi - zdążyłam tylko powiedzieć, i natychmiast zostałam uderzona przez łapę potwora. Z krzykiem poleciałam na kolejną ścianę, rozbijając ją.

- Auć, auć, auć, i auć - mruknęłam podnosząc się z ziemi. - CZY KTOŚ MI MOŻE ŁASKAWIE POWIEDZIEĆ GDZIE TEN YETI MA SŁABY PUNKT?! BYŁOBY MIŁO!! - krzyknęłam do mojej ekipy. Nie, nie była to Demeter i Ice Princess, czego bardzo żałowałam, to był Maks i Alan, który siedział w swoim biurze (czyli pokoju z zaciągniętymi roletami jak wampir) i monitorował sytuację.

- Nie drzyj się, doskonale cię słychać - o wilku mowa. Usłyszałam głos braciszka w słuchawce - jestem w trakcie namierzania, to nie jest takie proste Kai. Cały jest obrośnięty futrem, spróbuj przez coś takiego znaleźć jeden gliniany punkt.

- A ty Maks? - jednak odpowiedź od chłopaka dostałam w formie krzyku w słuchawce, bo czarnowłosy właśnie odleciał na Hawaje, kopnięty przez Yeti. Westchnęłam i odskoczyłam przed dłonią potwora, który właśnie zamierzał ze mnie zrobić kisiel.

- Kurde, ale ten brzydal na odrzut! - Maks pojawił się po drugiej stronie potworzyska. Yeti chyba usłyszał słowo „brzydal" bo odwrócił się w stronę chłopaka.

- Powiedziałem brzydal? Miałem na myśli niezwykle piękne i oszałamiające... ee coś! Hej! Zostaw mnie!

Niezwykle piękne i oszałamiające coś chwyciło właśnie chłopaka i uwięziło go w żelaznym uścisku dłoni. Wystawała mu tylko głową.

- An! Pomóż!

- Nie możesz zacząć srać piorunami albo coś w tym stylu? I nie nazywaj mnie An, jak to w ogóle brzmi?

- Na Demeter jakoś możesz mówić Dem, czemu ja nie mogę mówić na ciebie An?

- Bo mi autokorekta poprawia An na Na i nie chce mi się ciągle tego zmieniać!

- Co?

- ZACZNIESZ W KOŃCU STRZELAĆ PIORUNKAMI CZY MASZ ZAMIAR TAK WISIEĆ W TEJ WIELKIEJ BRUDNEJ ŁAPIE?

O dziwo Maks się mnie posłuchał. Zamknął oczy i ze szpar pomiędzy palcami zaczęło wydobywać się niebieskie światło, a po chwili Yeti puścił chłopaka. On zaczął spadać, więc szybko podsunęłam pod niego w miarę miękki kawałek betonu i odstawiłam go na ziemię.

- Znalazłem! - oboje usłyszeliśmy w słuchawce głos Alana.

- Nareszcie! Gdzie jest ten punkt?

- Co? Nie, nie mówiłem o potworze. Słuchawka mi spadła i nie mogłem jej znaleźć.

- Zabiję cię. Przysięgam.

- O! Mam!

- Co tym razem? Chrupki sprzed tygodnia?

- Nie słaby punkt potwora. Jest za kupą futra imitującą ucho.

- O to chodziło! - tym razem odezwał się czarnowłosy. - Gdybyśmy tylko mieli Ivy, która potrafi latać.

- Poradzimy sobie.

Mówiąc to telekinezą ułożyłam w powietrzu kolejne kawałki betonu, lub czegokolwiek innego co mi się nasunęło.

- Odwrócę jego uwagę.

Kiwnęłam głową, a Maks odbiegł ode mnie i zaczął strzelać piorunkami w stopy Yeti. Ja szybko wskoczyłam na pierwszy kawałek i zaczęłam biec po tych „schodach". Chyba Maks naprawdę wkurzył to monstrum, bo w pewnym momencie zamachnęło się na niego, a kiedy brał ten zamach, trafił kilka centymetrów przede mną. Wykorzystałam te chwilę i odbiłam się od ręki potwora skacząc centralnie na jego głowę.

- Mam! - krzyknęłam zwycięsko i wyciągnęłam zza pasa mój srebrny, metalowy kij. Wbiłam go w gliniany guz (po prostu nie wiem jak nazwać coś co jest gliniane, i trochę wystaje, więc proszę o wyrozumiałość). Potwór zatrzymał się, a potem rozsypał na proch. Oczywiście ja, siedząc mu na głowie, spadłam zaraz po zniszczeniu go. Maks złapał mnie i postawił na ziemi.

- Uff - odrzekł zmęczony. Rozumiałam, bo ja również padałam z sił.

- To trzeci potwór w ciągu trzech dni. Anastasia nie próżnuje.

Od kiedy tylko Lozet wynalazł coś w rodzaju twórczej glinki, co tworzy takie potwory, Kołysanka nie może się powstrzymać aby się nie bawić w wielkiego twórcę i nie wymyślać kolejnych śmiercionośnych stworów. Wszystkim tym się pochwaliła się z nimi trzy dni temu, przy pierwszym spotkaniu z potworami, kiedy prawiła swój monolog.

- Maks, zaraz przyjdą ludzie, a ty nie masz maski. Lepiej uciekaj.

- A maska! Zapomniałem ci powiedzieć. Okazuje się że każdy wcześniak potrafi zmieniać sobie kolor włosów i oczu! W twoim przypadku to biały i zielony, a u mnie błękitny i żółty - mówiąc to przejechał sobie dłoniach po włosach, które automatycznie zmieniły kolor na błękit. Następnie mrugnął, i oczy, dotąd niebieskie, stały się żółte.

- Nie mogłeś wcześniej?

- Wiesz, raczej wolałem skupić się na wielkim Yeti atakującym centrum.

- Skoro już jesteś bohaterem, może zadbasz o jakiś superstrój albo coś?

- Po co? To może nim być - odrzekł spokojnie. Mówiąc „To" miał na myśli czarną skórzaną kurtkę, niebieskie dżinsy, adidasy i granatową koszulkę. Pacnęłam się po czole. W tej chwili podjechało kilka radiowozów i pogotowie. Policjanci nam po prostu podziękowali, bo w sumie co innego mieliby zrobić. Pomogłam ludziom ogarnąć pobojowisko, ale w pewnym momencie poczułam się bardzo zmęczona.

- Już i tak dużo robicie dla miasta. Idźcie i odpocznijcie - powiedział do nas pewien policjant.

Oboje wyczerpani wróciliśmy do cywilnej formy, oczywiście kiedy już oddaliliśmy się od ludzi.

- To do jutra.

- Ta. Do jutra Maks.

Ziewnęłam i poszłam swoją drogą. Jak tylko wróciłam do domu padłam na łóżko jak długa, ale nie dano mi cieszyć się chwilą spokoju, bo do mojej jaskini wparował szybko Alan nakazując mi przyjść. Weszłam więc do pokoju brata. Rolety były zasłonięte, tak jak myślałam, więc otworzyłam je i wpuściłam do środka trochę światła słonecznego. Alan zmrużył oczy i odsunął się od strugi światła. Mówiłam że wampir.

- Chyba znalazłem gościa, który włamał się do bazy danych.

--------

Heeeej Anastisiątka (wtf xD)! Mam nadzieję że podoba wam się ten rozdział. Długo nie było żadnej akcji Anastis, więc poświęciłam temu rozdział! Dla ciekawych, rozdział ma 891 słów (bez opisu). Do napisania!

Jestem Anastis [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now