Maraton #

24 5 0
                                    

Maraton #1

Zrozumiałam że żyje dopiero wtedy, gdy moje płuca postanowiły wziąć wdech. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i równie szybko z powrotem na łóżko położył mnie ból w ramieniu. Otworzyłam jedno oko, a potem drugie. To nie był szpital. O rany, znowu jestem w bazie? Na krześle obok mnie drzemała Nicki. Sliniła się delikatnie przez sen, a jej głowa powoli spadała z jej ręki. Bardzo szybko przypomniałam sobie zdarzenia z poprzedniego wieczora. Ale czy na pewno poprzedniego? Ile dni tak leżę? Spojrzałam na ramię. Było owinięte czystym bandażem. Mam przesrane. Jak ja to wytłumaczę Zuzie? Nagle rozległ się huk. Nicki ostatecznie spadła z krzesła i wylądowała jak długa na podłodze. Znowu się podniosłam, tym razem ostrożnie. Wstałam i ukucnęłam przy oszołomionej dziewczynie.

- Hej, Nicki wszystko okej?

- Tak, tak jest świetnie - blondynka ziewnęła przeciągle. Zerknęła na mnie nieprzytomnym wzrokiem. - Ja się jeszcze położę okej?

Zamiast odpowiedzieć wybuchnęłam głośnym śmiechem. Nicki jeszcze chwilę nie rozumiała o co chodzi, aż w końcu jej oczy nabrały koloru.

- Kayla! Ty żyjesz! O rany! Znaczy nie umarłabyś! Ale żyjesz! O rany! Znaczy nie żebyśmy myślały że mogłabyś umrzeć, jasne że nie!

Krzyki dziewczyny zwabiły do gabinetu Ivy, która wydała z siebie okrzyk radości i również mnie przytuliła. A końcu przyszedł jeszcze Kamil, ale ten powstrzymał się od misia. Zawołał jakąś Tinę, i chwilę później zjawiła się brunetka w białym płaszczu. Domysliłam się że to pielęgniarka albo coś w ten deseń. Standardowo zapytała jak się czuje, ale pewnie tylko tak dla zasady.

- Ramię miałaś przebite na wylot. Niewiele mogliśmy zdziałać, ale dzięki twoim przyjaciołom, którzy znaleźli cię na czas, przynajmniej żyjesz. W dodatku pomagała nam twoja zdolność leczenia. Działała powoli, ale działała. A teraz trochę gorsza wiadomość. Leżałaś tak dwa dni.

- Dwa...? - no to teraz mam przerąbane. Dostanę szlaban na życie jestem tego pewna. Ivy chyba zauważyła moją minę, bo uśmiechnęła się.

- Spokojnie, twoja ciocia jest przekonana, że spałaś u Nicki. Wszystko pod kontrolą.

Odetchnęłam z ulgą. Czyli przeżyje jeszcze kilka dni.

- To co idziemy do Kosmowiarenki? - zaproponowałam.

- Musisz w ogóle pytać?

Cała nasza trójka udała się na rynek, gdzie była umieszczona nasza ulubiona kawiarnia. Bożonarodzeniowe lampki i dekoracje świeciły wesoło na szyldzie Kosmowiarenki. Weszłyśmy do środka i usiadlyśmy przy naszym ulubionym stoliku. Dziewczyny zdały mi relacje z ostatnich dwóch dni. Kołysanka i banda mieli więcej aktywności. Pewnie myślą że nie żyje, frajerzy. Chwilę później podszedł do nas Leo, który pracuje w Kosmowiarence od dawnien dawna.

- To co zawsze Leo. Dzięki!

- Czyli raz jogurt z pestkami chia z bitą śmietaną musli i granatem dla Kayli, kawa z mlekiem, cynamonem, bitą śmietaną i piankami dla Ivy i czekoladowe smoothie z bitą śmietaną i truskawkami dla Nicki. Robi się.

- Wiecie co? Jesteśmy uzależnione od bitej śmietany - powiedziałam kiedy Leo odszedł. W końcu dostaliśmy zamówienie, wraz z piernikami gratis. 

- Dobra, wiem że jest dopiero początek grudnia, ale jak teraz nie wyrobie się z kupnem prezentów, to nigdy się nie wyrobię - powiedziała Nicki.

- Co racja to racja. Jestem za - podniosłam rękę na znak zgody, ale szybko ją opuściłam przez ból w ramieniu. Wyszłyśmy i skierowałyśmy się do centrum.

Jestem Anastis [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now