Czekaj, jest wieciej takich jak ja?

42 6 1
                                    

Ze szpitala pozostały jedynie gruzy. Wydostaliśmy tyle żywych osób ile się dało. Czyli pięć. Nikt więcej nie przeżył wybuchu. Wróciliśmy do bazy w podłych humorach, i każdy z nas trawił tą porażkę w inny sposób. Wracałam powoli do domu. Kiedy w końcu doczołgałam się do łóżka, to po prostu gapiłam się w sufit aż do szóstej rano. No niby miałam lekcje tego dnia, ale nie mogłam zasnąć. Więc o siódmej wstałam i przygotowałam się do szkoły. W takim okrutnym humorze człapałam do budynku, czytając wiadomości. Oczywiście całe media już wiedziały o wybuchu szpitala. Ludzie podzielili się na dwie grupy. Jedna oczerniała bohaterów, obwiniając ich o śmierć niewinnych ludzi. Druga, wręcz przeciwnie. Twierdzili, że zrobiliśmy co w naszej mocy, i opisywali co zrobiliśmy z innymi bombami. Jedyne co zdołało poprawić mój nastrój, to Ivy, która doszła dziś do naszej klasy. Na korytarzu nie od razu ją wyczaiłam, lecz kiedy w końcu ją dostrzegłam, to wyprzedziła mnie Anika.

- Czeeeść, jestem Anika. Ty jesteś Ivy tak? Grasz na perkusji w zespole Ethana. Wiesz, ja i Ethan bardzo dobrze się znamy. W sumie to można powiedzieć że jesteśmy nieoficjalnie parą - zaśmiała się swoim sztucznym śmiechem. Jej wytapetowana świta również udawała, że wypowiedź Pyskatej niezwykle je rozbawiła. - W ogóle, to masz świetną kurtkę, skąd ją masz?

- Sorry, ale nie gadam z tapeciarami. Więc łaskawie odsuń swój chamski tyłek, i daj mi przejść do normalnych osób.

Anika wyglądała jakby ktoś jej strzelił w twarz. Pierwszy raz ktoś tak się do niej odezwał. Pomachałam Ivy, i zauważyła mnie w tłumie. Odepchnęła Anikę na bok, i udała się do mnie. W klasie również było ciekawie, bo pani wychowawczyni od razu zaprosiła rudą na środek klasy.

- Witaj, opowiedz nam coś o sobie - powiedziała nauczycielka.

- Po pierwsze nie lubię mówić o sobie. Po drugie, nie lubię tapeciar. Po trzecie, jestem z Kanady bla bla bla, mogę już usiąść?

- No dobrze, usiądź z Luizą - Luiza to jedna z tych normalnych dziewczyn w klasie. Słysząc swoje imię, brunetka wyrwała się ze snu. Jest zazwyczaj bardzo miła, ale jej nie uśmiechało się siadanie z nową. Widocznie Ivy też nie, bo zamiast iść do Luizy skierowała się do mojej ławki. Klapnęła na krzesło obok mnie, i spojrzała na nauczycielkę.

- Ale... No dobrze. Więc dzisiaj zajmiemy się fascynującą historią...

- Proszę pani! Słyszała pani o wczorajszej akcji z Białym Cieniem? - zadał pytanie Wiktor, chłopak z gazetki szkolnej, który lubi wtrącać się w nie swoje sprawy, mimo to nigdy nie wygadał żadnego wielkiego sekretu.

- To nie jest Biały Cień, tylko Anastis - powiedziałam mimochodem, ale zdecydowanie za głośno. Zakryłam usta dłonią, lecz było za późno. Cała klasa patrzyła na mnie z zaciekawieniem.

- A ty skąd wiesz? - ponowił pytanie Wiktor.

- Właśnie Kayla. Skąd wiesz? - Tym razem odezwał się Ethan, i to bardzo cicho.

- Bo... Przeczytałam w internecie. Podobno, ee przedstawiła się komuś czy coś - wydukałam niepewnie.

- Tak, rzeczywiście, tak było napisane - mimo że chłopak to potwierdził, Ethan nadal patrzył na mnie podejrzanie. Czułam jego wzrok na plecach, i chyba zaczęłam się pocić. - A co pani o niej myśli?

- To zwykła dziewczyna! Kto by się w ogóle nią przejmował? Poza tym, ona ma białe włosy. BIAŁE WŁOSY! Jak moja babcia! Tylko że w porównaniu do niej, moja babcia ma styl. Przestańcie się nią zajmować i skupcie się na realiach! - Anika wtrąciła się w wypowiedź nauczycielki, a kiedy mówiła o realiach, to wszyscy wiedzieli że mówiła o sobie. Ja mało się udzielałam w tej dyskusji, chociaż kilka razy kusiło mnie aby się wtrącić
(Przy rozmowie jakie moce posiada Anastis; Kilka osób twierdziło, że mogę latać i czytać w myślach), za to Ivy czynnie brała udział w kłótniach. Bazgroliłam coś w zeszycie, czując delikatny niepokój. Odwracając się zobaczyłam jak Ethan się we mnie wpatruje. To było mega niezręczne i miałam po prostu ochotę stąd wyjść. Po kilku godzinach męczarni, w końcu udałam się do domu. Ale moja przerwa nie trwała długo, bo zaraz dostałam SMSa od Mike'a. Mam się stawić w bazie na pierwsze ćwiczenia. Wskoczyłam w strój Anastis, i ruszyłam przez miasto. Oczywiście skakałam po dachach. Wiele osób mnie zobaczyło i wskazywali na mnie palcami. Kiedy w końcu dotarłam do bazy, zostałam od razu zaprowadzona przez Nicki do sali treningowej. Czekała tam na mnie kobieta o azjatyckich rysach twarzy. Przedstawiła się jako Lin-Tu. Miała mnie uczyć walki. Najpierw kazała mi wybrać broń. Otworzyła mi składzik z wieloma rodzajami broni. Były tam miecze, katany, pistolety, włócznie, wyrzutnie rakiet, karabiny, i wiele innych, których nazw nawet nie znałam. Przejechałam wzrokiem po wszystkich, aż mój wzrok zatrzymał się na srebrnym, metalowym kiju. Od razu go sięgnęłam i rozpoczęłam intensywny trening. Po trzech godzinach kursu, Lin-Tu była ledwie zasapana, a ja umierałam ze zmęczenia. Po kilku mniej ważnych sprawach formalnych, mogłam wyjść do domu. Będąc w końcu w swoim pokoju, postanowiłam wziąć się za sprzątanie. Z telekinezą było prościej. To tu, to tam, stare kartki do kosza, zdjęcia na półkę, ubrania do szafy. Znalazłam nawet żółtego slime'a, który jakimś cudem znalazł się w moim pokoju. Nawet nie wiedziałam skąd on się tam wziął. Miałam właśnie położyć się i cieszyć zwycięstwem nad brudem, ale przerwał mi kolejny SMS od Mike'a. Tym razem zawierał tylko dwa słowa: NATYCHMIAST PRZYJDŹ.
Z wielką niechęcią znowu wykradłam się z domu.

Jestem Anastis [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now