7

337 12 3
                                    

Chodźmy się przejść.

Co? Josh, przyszedłeś, żeby się czegoś nauczyć.

Pff... Wpadnę jutro i dokończymy co zaczęliśmy. No nie daj się prosić...

Jakimś cudem Josh namówił Tylera na wyjście z domu. Sam Tyler nie był pewien kiedy się zgodził i kiedy upuscili jego dom.

Pogoda jak zwykle jesienią nie rozpieszczała, było mgliście i chłodno.
Słońce skryło się za gęstą warstwą chmur, co tylko przyśpieszyło zapadanie zmroku.

Pomimo grubszej kurtki Tyler czuł chłód na całym ciele i co chwilę przebiegały go dreszcze. Jego poczucie zimna tylko narastało za każdym razem gdy spojrzał na Duna.
Ten szedł w zwykłej bluzie, kilka kroków przed Tylerem i wyglądało na to, że warunki atmosferyczne mu nie przeszkadzają. Joseph zaczął się zastanawiać, czy to z nim jest coś nie tak i jego gruba kurtka to przesada, czy to jednak Josh oszalał, żeby zakładać tylko bluzę w taką pogodę.

Tyler myślał, że to będzie tylko krótki spacer, tymczasem minęły już 3 godziny od ich wyjścia, zrobiło się całkiem ciemno i aktualnie brnęli przez las w kierunku znanym tylko Dunowi. Josh stwierdził, że skoro są koło lasu to pokaże jedno miejsce brunetowi.

Joseph zupełnie stracił orientację w terenie oraz zaczął się niepokoić. W końcu jednak był w lesie z Joshem. Przecież on mógłby mu zrobić krzywdę, zostawić go w tym lesie na wpół umierającego i odejść.
Po tej okropnej myśli przeszły go kolejne dreszcze. Ostatecznie po kilku długich chwilach czerwonowłosy oznajmił, że są prawie na miejscu.

Jesteśmy na miejscu! Siadaj, nie krępuj się.

Tyler był zaskoczony. Czym? Tym, że ktoś poza nim zna tą miejscówkę i ewidentnie tutaj przychodzi. Nigdy wcześniej nie natknął się na nikogo, a tym bardziej na Josha. Sam brunet uwielbiał tu przychodzić, kiedy miał gorsze dni, kiedy szukał inspiracji do tworzenia muzyki, tekstów i małych rysunków. A teraz Tyler czuł się dziwnie, trochę tak jakby ktoś odkrył jego sekret, jakby ktoś naruszył jego przestrzeń osobistą.

Zmęczony długim spacerem z chęcią usiadł na niewielkiej, niskiej i starej ławeczce. Wydawała się licha, ale była bardzo wytrzymała. Odkąd Tyler pamięta ona zawsze była w tym miejscu. Zrobiona z drewna jeszcze bardziej inspirowała bruneta. Same drzewa wokoło były świadkami wielu pięknych i strasznych scen. Widziały momenty załamania Tylera, kiedy nie radził sobie i jedyne co mógł to płakać. Widziały też, kiedy był on w całkiem dobrej kondycji, kiedy tworzył.

Prawda, że to miłe miejsce? Przychodzę tutaj tak często i nigdy na nikogo sie nie natknąłem, jakby ludzie nie wiedzieli, że to miejsce istnieje. A ty? Byłeś ty kiedyś?

T-tak. Byłe tu kilka razy, głównie w dzień... - Kilka razy, czyli regularne odwiedzanie tego miejsca, kiedy tylko się da.

Dziwne, że na ciebie nigdy nie trafiłem... Tyler, posłuchaj mnie przez chwilę. - Josh poprawił się na ławce i obrócił się bardziej w stronę bruneta.
Tyler też zwrócił się w jego stronę, chociaż z jakiegoś nieznanego mu powodu bał się usłyszeć tego co czerwonowłosy chce mu powiedzieć.
Chodzi o to, że żałuje... no wiesz, tych wszystkich razy, kiedy oni i ja... znęcaliśmy się nad tobą.

(not) ALONE // Joshler [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz