19

131 6 0
                                    

Jutro Josh miał miał zaplanowany wylot do rodziny na Święta.

Zarówno Tyler jak i Josh niezbyt się z tego cieszyli. Oczywiście fakt faktem Dun kochał swoją rodzinę i miał z nią bardzo dobry kontakt, zwłaszcza po tym jak jego ojciec poszedł za kraty. Co nie zmieniało faktu, że wolałby zostać ze swoim chłopakiem, wpaść do niego albo, żeby to Tyler przyszedł do niego, w sumie bez różnicy. Obydwoje chcieli spędzić ze sobą chcociaż kilka godzin w trakcie Bożego Narodzenia, bo w końcu to wyjątkowy czas. A teraz mieli się rozdzielić...

Josh dodatkowo się bał. Bał się, że Tyler podczas jego nieobecności będzie chciał zrobić coś głupiego. Jeżeli zrobi sobie kilka niegroźnych dla życia ran? Josh jakoś by to przeżył, wie przecież, że brunet potrzebuje wsparcia, żeby tego nie robić, a na odległość będzie to bardzo ciężkie. Dun jest w stanie wybaczyć taką chwilę słabości Tylerowi, ale co jeżeli...
Nie! Nie mógł myśleć w ten sposób, nie chciał, ale najgorsza wizja już wkradła się do jego umysłu. Ale musiał się uspokoić i miał też nadzieję, że rozmowa z Tylerem wystarczy. Cholera, naprawdę się martwił.

Był w drodze do domu Josepha i za parę minut będzie na miejscu, więc chciał się uspokoić i przestać dręczyć tymi myślami. W końcu to ostatni raz jak widzą się przed jego wylotem. Niby to tylko pięć dni, ale łączyła ich mocna więź i obaj czuli, że to będą najdłuższe dni w ich życiu.

Kiedy Josh dotarł na miejsce drzwi otworzył mu jego ukochany, przytulili się na powitanie, a Josh jeszcze pocałował bruneta w policzek. Było zimno, więc szybko weszli do środka i zamknęli drzwi. Dun zdjął kurtkę i buty, a potem poszedł za Tylerem do pokoju chłopaka.

Gdzie twoi rodzice?

Pojechali na zakupy, nie wiem nawet po co, skoro i tak mamy wszystko co potrzebne na Święta. Teraz jest takie zamieszanie na mieście, że nie wyobrażam sobie jak im się nawet chciało ruszać z domu.

Chłopcy rozsiedli się wygodnie na łóżku Tylera i zaczęli rozmawiać tak normalnie i zwyczajnie jakby wyjazd Josha miał nie mieć miejsca. A jednak obydwoje czuli, że ta luźna gadka jest tylko przykrywką dla napięcia między nimi. W rzeczywistości każdy z nim myślał tylko o nadchodzącej rozłące, może krótej, ale jednak rozłące.

W pewnej chwili Tyler zaproponował, żeby obejrzeć jakiś film. Josh sięgnął po laptopa bruneta i zaczął szukać czegoś ciekawego, a w tym samym momencie Joseph poszedł przygotować coś do picia i jakieś przekąski. Ułożył butelkę coli, dwie szklanki oraz miskę z czpisami na tacy i wrócił do swojego pokoju. Tyler odstwaił wszystko na stolik nocny przy łóżku i na nowo rozsiadł się przy Joshu. W końcu zaczęli oglądać film.

Pomimo tego, że obaj uparcie wpatrywali się w ekren i próbowali nadążyć za fabułą, myślami byli zupełnie gdzie indziej. Wszystko i tak sprowadzało się do jednych i tych samych myśli.

Josh, wiem, że mówiłem to już nie raz, ale będę tęsknić...

Wiem, Ty. Ale to tylko kilka dni...

Wiem, wiem, ale czuję się jakbym miał cię nie widzieć przez resztę życia.

Oj, Tyler... Nie mógłbym zostawić cię na tak długo, nie dałbym rady.

Ja ciebie też Josh...

Joseph wtulił się w swojego chłopaka, a ten objął go ręką i złożył mu buziaka na czole. Natomiast po tym Tyler podniósł wzrok na Josha i spojrzał mu w oczy. Nie wiedzieli kto pierwszy nachylił się do pocałunku, ale nie zawracali sobie tym myśli. Liczyło się tylko to, że są ze sobą.
Przez ten pocałunek przemawiały ich wszystkie emocje, radość, ale i smutek nadchodzącego rozstania.

Nie odrywali się od siebie, chyba że musieli złapać oddech. W końcu Josh przygniótł Tylera swoim ciałem, tak, że chłopak leżał pod nim. Wystarczyło im jedno krótkie spojrzenie na siebie i już wszystko wiedzieli. Oglądanie filmu poszło w niepamięć, a sam laptop został odłożony gdzieś na podłogę. Byli zbyt zajęci sobą, aby się tym teraz przejmować.

Obydwoje znali i czuli to uczucie w dole brzucha, które zarazem zmalało i wzrosło, kiedy Josh zbliżył się biodrami do bioder swojego chłopaka. Nie mieli pojęcia, kiedy ich ubrania zaczęły z nich znikać, aż w końcu pozostali oni, już bez żadnych barier. Kolejnym spojrzeniem sobie w oczy upewnili się co do swoich zamiarów.

Nie zamierzali się z tym spieszyć, chcieli cieszyć się sobą, chcieli badać swoje ciało tak długo jak tylko to będzie możliwe. Ich ręce błądziły po każdym mięśniu ich ciał, w bezustannym ruchu, ich oddechy były przyspieszone i przerywane przez jęki jakie wydobywały się z ich gardeł. Pocałunki wędrowały gdzie tylko się dało, przez uszy, po linię szczęki i szyję, i coraz to niżej. Nie obawiali się zostawiać na sobie śladów bo wbijanych w skórę paznokciach, po lekkim podgryzaniu zębami, czy po robieniu zwykłej malinki.

Byli ze sobą tak blisko jak tylko to było możliwe, spleceni nogami i oddychający tym samym powietrzem trwali w tym nieznanym i cudownym akcie. Trwali tak dopóki razem nie doszli ze swoimi imionami na ustach.

Josh opadł na Tylera, obydwoje byli zmęczeni, ale szczęśliwi. Uśmiechnęli się do siebie i przytulili się. Przez kilka dłuższych chwil byli zbyt zmęczeni, żeby jakkolwiek to wszystko skomentować.

Kocham cię, Tyler.

Też cię kocham, Joshie.

Możesz mi coś... obiecać?

Co takiego?

Obiecaj mi, że jak wyjadę, że się nie poddasz. Wiem, że to może być dla ciebie ciężkie, ale proszę...

Josh, wiesz, że już jakiś czas się nie... tnę. Obiecuje, że do tego nie wrócę, nie tylko na czas twojego wyjazdu. Nie chcę więcej tego robić, krzywdzić siebie i innych.

Dziękuję Ty.

Też dziękuję Josh.

_________________________
(904 słowa)

Uwierzcie mi, to ja jestem bardziej zaskoczona tym, że dodaje nowe rozdziały niż Wy XD
Tym bardziej, że nie takie były moje plany co do fabuły XD

(not) ALONE // Joshler [zakończone]Where stories live. Discover now