18

156 6 0
                                    

Zimno jest, nie musiałeś na mnie czekać...

Wiem, ale chciałem... i mam coś dla ciebie...

Josh schylił się i podniósł torbę prezentową z ziemi. Tyler nie zauważył jej kiedy podszedł do swojego chłopaka i również nie od razu doszło do niego, po co czerwonowłosemu ta troba.

Najlepszego Ty!

Uradowany Josh mocno przytulił do siebie bruneta i wcisnął mu prezent do rąk. Tyler przez chwilę naprawdę był zaskoczony faktem, że Josh pamiętał o jego urodzinach. Dla niego ten dzień już od długich lat nie był niczym szczególnie ważnym, był tylko przypomnieniem o mijających latach, ale teraz mogło być inaczej.

Powoli otworzył torbę i poza paroma słodyczami zobaczył materiał i małe pudełeczko. Najpierw wyciągnął owy materiał, który okazał się być zwykłym swetrem z motywem świątecznym. Joseph odrazu poczuł lekkie ciepło w sercu i brzuchu. Nigdy nie miał takiego swetra, a zawsze jednak lubiłam Święta, więc był to prezent idealny. Zwłaszcza, że dostał go od swojego ukochanego chłopaka. Tyler uśmiechnął się szeroko do Josha, który również się uśmiechnął.

Brunet nie zapomniał też o pudełku w torbie, więc po chwili wyciągnął również je. Było małe i pokryte czarnym materiałem, ale to mu w niczym nie przeszkadzało. Otworzył je i momentalnie przestał oddychać widząc co jest w środku. Ostrożnie wziął do ręki czarny pierścionek i zaczął go obracać w każdą stronę. Zauważył, że od środka wygrawerowane są literki: J+T. Brunet już wiedział, że był to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek mógł dostać. Założył pierścionek na palec i rzucił się Joshowi na szyję.

To znaczy, że się podoba?

Dziękuję, dziękuję, dziękuje, Josh! To wszystko jest cudowne, a ten pierścionek! Nigdy go nie zdejmę!

Obydwoje zapomnieli o wszystkim dookoła i najważniejsze w tamtym momencie były dla nich tylko ich dwie osoby. Tyler nawet zapomniał, żeby przejmować się tym czy ktoś ich teraz widzi, ale chyba i tak nie miałoby to dla niego teraz znaczenia. Ostatecznie zaczęli marznąć i weszli do budynku szkoły. Dopiero w połowie drogi przez korytarz Joseph zorientował się, że trzyma Josha za rękę i że większość osób posyła im przelotne spojrzenia. Lekko się spiął, a Dun najwidoczniej to zauważył, bo dodał mu otuchy głaskając kciukiem dłoń bruneta.

***

Po skończonych lekcjach Dun oznajmił, że to jeszcze nie koniec świętowania urodzin Tylera. Josh musiał lekko zmusić bruneta do wyjścia do kawiarni, ponieważ ten był już trochę zmęczony spędzonym dniem w szkole. Joseph jednak liczył na to, że na miejscu będzie przynajmniej odrobinę spokojnie i bez tłumu ludzi w środku.

Ostatecznie kawiarnia okazała się praktycznie pusta o tej godzinie, więc poza nimi i kilkoma innymi osobami nikogo więcej nie było. Znaleźli dla siebie miejsce, oddalone od wszystkich, więc mieli większe poczucie komfortu. Sama kawiarnia też była całkiem komfortowa i bardzo ładnie urządzona. Teraz kiedy zaczął się grudzień nie mogło zabraknąć zimowo-świątecznych ozdób, takich jak światełka, sztuczny śnieg, jakieś bibeloty i kilka mniejszych świątecznych drzewek. Wszystko to tworzyło przyjemny klimat.

Tyler i Josh zamówili kakao z piankami oraz specjalne, świąteczne naleśniki dla każdego. Na widok tych słodkości nawet Tyler nie mógł się oprzeć i zaczął wszystko powoli, co innego Josh, który raczej pochłaniał a nie jadł swoją porcję.

Dziękuję, Josh...

Za co dokładnie mi dziękujesz? Nic wiele nie zrobiłem.

Może dla ciebie tak to wygląda, ale nie dla mnie. Pierwszy raz od paru lat miło spędzam swoje urodziny. I to jeszcze z moim chłopakiem, co jest niesamowitym zaskoczeniem... W każdym razie, nie sądziłem, że tak to może wyglądać. Chociażby rok temu, w szkole, klasie, nie było nikogo kto powiedział by mi chociaż głupie 'sto lat', mama i tata niby urządzili nam wspólną kolację, ale i tak miałem wrażenie bycia ignorowanym. I tak to wyglądało praktycznie rok w rok, a jedyne dobre wspomnienia z urodzin mam z okresu jak byłem dzieciakiem. Więc dziękuje ci Josh za to, że zmieniłeś tą beznadziejną passę na lepsze.

Cieszę się, że jesteś szczęśliwy Ty.

Chwilę posiedzieli w milczeniu dopóki nie odezwał się Josh.

Tyler?

Tak, Joshie?

Jest taka sprawa, ale to w sumie nic strasznego. Po prostu wyjeżdżam na święta do rodziny... Taka głupia tradycja, że każde Boże Narodzenie spędzamy u kogoś innego. No i będę musiał jechać i chciałem ci tylko to powiedzieć trochę wcześniej...

Josh, to fajnie, że jedziesz, naprawdę. Nie musisz się tym przejmować. Chociaż nie powiem, myślałem, że uda się spędzić trochę czasu razem... Ale to nic, mamy telefony i wszystko będzie dobrze.

Wiesz, że będę tęsknić? I w sumie dlatego nie chcę jechać.

Też będę za tobą tęsknić, ale przecież to tylko chwila. Kiedy jedziesz?

Wylot mamy 22 grudnia i zostaniemy na pięć dni. W każdym razie będę tutaj na Sylwestra, więc będziemy mogli go spędzić razem.

Chętnie spędzę z tobą Sylwestra, tylko pasuje jakoś wszystko ogarnąć.

Tym narazie nie ma się co przejmować, jest jeszcze dużo czasu na przygotowania.

Co racja to racja.

Josh odprowadził Tylera pod dom, a brunet ostatni raz podziękował Dunowi za prezent i miło spędzony czas. W końcu się ze sobą pożegnali.

_________________________
(810 słów)

Witajcie! 😁
Zdaje sobie sprawę, że mało kto już zadląda do tej 'książki', ale mam pytanie, które swoją drogą mogłam Wam zadać już dawno temu, a mianowicie: Wolicie dłuższe, czy krótsze rozdziały/opowiadania? Jestem ciekawa jak u Was to wygląda, więc jeżeli ktokolwiek przeczyta to pytanie to baaardzo proszę o odpowiedź w komentarzu. 😅
I jak narazie to byłoby na tyle...
Do następnego rozdziału!

Stay Alive |-/

🖤

(not) ALONE // Joshler [zakończone]Where stories live. Discover now