1

688 21 11
                                    

Tylera obudził najgorszy dźwięk na świecie, a mianowicie budzik.
Kolejny dzień w tym pieprzonym liceum, kojeny dzień, kiedy muszę się chować po kątach, żeby nie dostać. Pomyślał Tyler.
Chodzenie do szkoły jest dla niego największym koszmarem. Nie chodzi o nauczycieli, zadania domowe, czy wczesne wstawanie. Chodzi o te kilka osób ze starszej klasy, które nie dają żyć Tylerowi. Znęcają się nad nim psychicznie i fizycznie tylko dla zabawy.

Wszystko zaczęło się pierwszego dnia w nowej szkole i trwa to do teraz. Czemu? Sam Joseph uważa, że to przez jego marny wygląd. Drobne ciało, mała waga i blada skóra, idealny materiał na bycie ofiarą. Jeszcze jedną rzeczą był fakt, że jest gejem i to właśnie ten fakt brał za główny powód znęcania się nad nim. Nieraz wracał do domu z potarganymi ubraniami, z nowymi siniakami i obtarciami. Nieraz musiał kupić nowe książki lub plecak, bo te nie nadawały się do dalszego użytku.

W pewnym sensie się przyzwyczaił. Starał się unikać swoich prześladowców, ale nie zawsze się udawało. Tyler był typem samotnika. To nie tak, że unikał każdego napotkanego człowieka, zwyczajnie nie potrafił nikomu zaufać. Zawsze był sam, nie potrafił znaleźć nikogo komu zaufałby i kto by go polubił. Teraz ta samotność najbardziej mu doskwierała. Nie ma nikogo kto stanąłby w jego obronie albo przynajmniej pomógł wstać z podłogi i otrzeć zakrwawiony nos.

Teraz Joseph powoli zwlekał się z łóżka. Poszedł do łazienki wziąć szybki i zimny prysznic. W domu było cicho, jego rodzice są zapracownymi ludźmi, których nie ma w domu przez cały dzień. Tyler zgarnął tylko pierwsze lepsze jabłko, wrzucił je do plecaka, założył kaptur na głowę i wyszedł z domu, kierując się na przystanek.

Jesień, zimna i ponura jesień. Nieprzyjemny chłód przeszywa ciało bruneta. Do tego też przywykł, co z czasem nawet zaczęło mu się podobać. Lekki dreszcz i to uczucie jakby małe szpilki przeszywały twoje rozgrzane ciało. Mgła wisiała nad ziemią. Okolica każdego takiego poranka wyglądała jak wyjęta z jakiegoś horroru.

Ta kilkominutowa droga na przystanek szybko zleciała. Tyler stanął pod zadaszeniem i wyjął słuchawki z uszu. Muzyka. Tylko ona dawała brunetowi choć odrobinę szczęścia w życiu. Ona była częścią jego samego. Możliwość oderwania się od rzeczywistości i bólu jaki sprawiają ludzie. Bezcenne.

Po chwili podjechał autobus i brunet wsiadł do niego. Nie rozglądając się na boki zajął "swoje" miejsce przy oknie. Nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi, bo niby czemu? Przecież Tyler to chodzącą ofiara. Przynajmniej on sam tak myślał.
Plus był taki, że tym autobusem nie jeździli jego gnębiciele.

W końcu pojazd zatrzymał się, a Tyler udał się w kierunku budynku szkoły.
Na korytarzach było sporo ludzi, tak samo w klasach jakie mijał brunet po drodze do swojej klasy. Zasiadł w ostatniej ławce przy oknie. Do rozpoczęcia lekcji, którą była biologia, zostało jeszcze trochę czasu, więc Tyler postanowił posłuchać jeszcze chociaż przez chwilę muzyki.

Nagle rozległ się drugi najgorszy dźwięk świata - dzwonek w szkole, który wyrwał gwałtownie bruneta z zamyślenia. Do sali wszedł nauczyciel i rozpoczął lekcję.
Tyler starał się na niej skupić, ale zwyczajnie nie potrafił. W głowie obmyślał plany ucieczki przed swoimi prześladowcami. Każdą przerwę starał się spędzać w toalecie, ale tam w końcu też go znajdą. Tylko, że to właściwie jedyne rozwiązanie.

Godziny lekcyjne dobiegały końca, a Tyler miał ciche nadzieje, że tym razem wróci do domu bez żadnych "przygód". Jednak nie było mu dane i już po paru chwilach od opuszczenia budynku szkoły usłyszał znajome głosy swoich prześladowców.

Ej, Joseph! Pobawimy się?!

Tyler ledwie odwrócił głowę w stronę oprawców i odrazu poczuł uderzenie z pięści na lewej stronie twarzy. Zachwiał się i upadł na ziemię.
Chciał krzyczeć, żeby go zostawili, ale uniemożliwiały mu to ciągłe kopniaki w brzuch i resztę ciała. Ból zawładnął nim całym. Próbował się podnieść, ale pogorszył tym swoją sytuację, dostając kolejne uderzenia. Znów padł na ziemię. Czyjeś ręce go przytrzymywały, a inne zerwały mu plecak. Kolejny raz będzie musiał inwestować w kupno nowego, książek prawdopodobnie też.

Najbrutalniejszy był Joshua Dun, chłopak o idealnie wyrzeźbionej posturze z jednym wielkim tatuażem na prawej ręce i kilkoma mniejszymi na lewej, miał kolczyk w nosie, a całości dopełniały czerwone włosy, których kolor zmieniał co jakiś czas.

Jesteś żałosny Joseph. - Te słowa wystarczyły, żeby dobić Tylera. Zupełnie jakby tego nie wiedział.

Najgorsze było to, że brunet bał się postawić. Wiedział, że powinien zgłosić te ciągłe pobicia do dyrekcji, ale bał się odwetu. Wiedział, że mogą mu pomóc i że to mogłoby się skończyć, ale zwyczajnie nie potrafił nikomu nic powiedzieć.

Jak cały "atak" szybko się zaczął, tak szybko się skończył. Tyler był zbyt słaby, żeby się podnieść, więc pozostało mu leżeć na zimnej ziemi i zebrać trochę siły, aby się podnieść.
Oczywiście nie było nikogo kto mógłby pomóc Tylerowi. Pewnie mieli go gdzieś albo bali się, że sami skończą jak on.

Nie wiedział ile czasu minęło, nie obchodziło go to. Doczołgał się do ściany budynku i spojrzał na zbity ekran telefonu. Powinien być w domu już od 40 minut. W sumie to i tak nikt nie zauważy, że wrócił później. Rodzice Tylera są zbyt zapracowani, żeby się nim przejmować, chociaż starają się być "dobrymi rodzicami" to średnio im to wychodzi.

Z niechęcią brunet wstał, zarzucił zabłocony plecak na plecy i ruszył obolałym krokiem w kierunku domu.
Jednym słowem Tyler był sam, nie ważne czy był w szkole, czy w domu, nie miał nikogo, a na rodziców nie mógł liczyć. Tak wygląda jego codzienność.

_________________________
(891 słów)

Witajcie!
Witam Was w moim nowym ff!
Z góry mówię, że to jest tylko początek, a akcja jeszcze się rozkręci ;)
Mam nadzieję, że ten pierwszy rozdział spodobał się Wam oraz, że zostaniecie, żeby przeczytać kolejne rozdziały!
Jak każdy wie, panuje koronawirus i wiem, że pewnie słyszeliście to już wiele razy, ale błagam zostańcie w domach! Nie bez powodu szkoły, kina teatry itp. obiekty są zamknięte. Chodzi o bezpieczeństwo moje, Wasze i wszystkich innych! Proszę potraktujcie to wszystko poważnie, bo nie jest to temat do śmiechu! Dbajcie o siebie i o bliskich.Tyle z tematu koronawirusa.
Co więcej mogła bym napisać... Zapraszam jeszcze na mojego ff "DEMA" i one shota "Close".
Rozdziały postaram się wrzucać regularnie (może rozdział na tydzień), zobaczę jaka będzie sytuacja z pisaniem nowych rozdziałów.
Za jakiekolwiek błędy przepraszam :)
Więc do następnego rozdziału!

Stay Alive |-/
🖤

(not) ALONE // Joshler [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz