Rozdział 14. Kochany ojciec i srogi list

88 6 0
                                    

Wygodnie osadziłem się w ciemno brązowym fotelu. Pięść zaciśnięta na końcu, a w drugiej dłoni szklanka z dobrym alkoholem, aż poczułem się jak gangster, ekskluzywny gangster. Siedziałem w jednym z najważniejszych w tym budynku pomieszczeń. Sienna, Gyllenhaal i Hiddleston stali nad jakimiś papierami bardzo mocno dyskutując nad tym co się stało. Do tego jeszcze zostaliśmy tu sami, żadnych innych osób oprócz naszej czwórki. Najlepsze jest to że dziewczyna była pewna że nie będę z nimi siedział bo jestem w tej mniejszości ale po rozmowę z szefem, a jej ojcem udało się, upijam łyk alkoholu opadając bardziej w fotel, patrząc na dziewczynę. 

W pewnym momencie podchodzi do niej mężczyzna łapiąc przy tali. Pochylam się i marszczę brwi, ma pięć sekund na wzięcie tej brudnej ręki albo skończy się to dla niego źle i to bardzo ale o dziwo czarnowłosa zrzuca ją. Robie delikatny uśmiech i wracam do swojej pozycji. 

***

- Chyba nie zanudziło cię nasze spotkanie? - Pyta dziewczyna. Kierujemy się w stronę stołówki. Od rano nic nie jadłem i błędem było picie bo trochę mnie mdliło. - Zdziwiło mnie że ojciec ci pozwolił przy tym być, nie każdy ma takie luksusy, jak ty sobie na to zasłużyłeś? 

- Chyba tak jak Gyllenhaal, nie sądzisz. - Na moje słowa dziewczyna przystaję i krzyżuje ręce na piersi. Czuję że ją troszkę podkurzyłem ale co mi szkodzi, najwyżej mnie zabije. 

- Jake jak tu przyszedł miał trochę ciężko niż ty. Ty jakimś cudem po miesiącu jesteś prawie u boku mojego ojca jeszcze przed poznaniem mnie. - Mruży oczy jakby chciała wyczytać z moich w czym kryje się tajemnica.

- Ja bym tego nie powiedział że stoję u boku twojego ojca. - Chichocze i przeczesuje dłonią włosy. - Za dużo powiedziane, mam dobry kontakt tak bym to określił aaalbo toże jesteśmy razem.

- Kto Ci to powiedział? Bo seks może dużo znaczyć ale nie musi. - Chce mnie ominąć ale w ostatniej chwili ją łapię i obejmuje. - Ross brakuje ci tego czegoś...

- Co ma Gyllenhaal? - Podnoszę brew, a dziewczyna kiwa głową. - Ciężko będzie mi skrócić fiuta do jego rozmiarów.

- O kurwa Ross to było obrzydliwe!- odpycha mnie i idzie przed siebie. Próbuje powstrzymać się od śmiechu. Głupie, a jak bawi.- W ogóle mam coś dla ciebie. 

- Aż chce wiedzieć co to takiego. - Podchodzę do niej, łapiąc za talie. Napewno jakąś zemstę za ten głupi tekst ale stało się i nic na to nie poradzę. Wyjmuje w pół złożoną kartkę i podaję w dwa palce.

- To list od twojej mamy. - Odrazu zabieram. - Nie otwierałam, a pocztę roznoszę jutro, a wiem że to dla ciebie ważne. 

Jestem ciekawy. Myślałem że zajmie jej to dłużej albo że nie odpiszę w ogóle. Jestem tak zdziwiony że patrzę na kartkę i dłonie powoli zaczynają mi się trząść.

- Ross, wszystko dobrze? - Dotyka mojej dłoni i patrzy z przerażeniem. Po raz pierwszy widzę ją taką. Czyli jej zależy na mnie. - Ross?!

- Tak, tak. - Odsuwam się i robię kilka kroków do tyłu. - Idę do pokoju to przeczytać.

- A obiad? Przecież jesteś głodny czy...

- Dam radę, nie martw się o mnie. - Zawracam i kieruję się w stronę pokoju zeby jak najszybciej przeczytać ową wiadomość i zobaczyć jak mam się nastawić.

***

Będą już w środku, zamykam drzwi, podchodzę do łóżka i zrzucam rzeczy. Scyzorykiem otwieram kartkę, oczywiście zacinając się. Odruchowo ranę dotykam do ust, jeszcze to ręka, która mi nie wyzdrowiała. Biorę kilka głębokich wdechów i wyjmuje list, otwieram kartkę złożoną na pół. Zaczynamy. 

Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Where stories live. Discover now