Rozdział 26. Jesteś samolubnym, egoistycznym chujem, który się we...

45 3 0
                                    

Przez cały ten czas, kiedy Sienna mnie opuściła nie mogłem zasnąć. Rozmyślałem czy wszystko robię dobrze, czy Sienna jest w tym szczęśliwa? Moja narzeczona powinna być teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie, a jest inaczej. Może problemy z ojcem? Nie dziwię się. Po drugiej dawce leków czułem że zasnę ale myśli o niej mnie nie opuszczały. Myślałem żeby z nią pogadać na poważnie, jak tylko wróci. Powieki robiły się coraz cięższe, obraz stawał się zamazany. Odpuszczam, zasypiam.

Powoli otwieram oczy, przez chwilę patrzę na sufit. Postanawiam wstać. O dziwo szwy mnie nie ciągną i mam na sobie niewygodne ubrania. Siadam na łóżku, spuszczam wzrok na siebie. Kto mnie ubrał w garnitur. Zaczynam się obmacywać. W tym samym momencie wyczuwam w kieszeni jakiś mały przedmiot, odrazu wyjmuje. Jest to obrączka, damska. Przyglądam się dokładnie i chyba już wiem o co chodzi. Kątem oka zauważam białą postać na balkonie. Wstaje z łóżka i powoli idę w jej stronę.

- Sienna? - Na moje słowa dziewczyna odwraca się. Jest w pięknej długiej sukni. Na głowię zaczepiony jest welon.

- Jesteś już. - Uśmiech nie schodzi z jej twarzy. - Nie mogłam się doczekać, spałeś nie chciałam cię budzić. - Nie wiem o co tu chodzi. Przybliża się i dotyka moją dłoń. Jest straszne zimna i wilgotna. Opuszczam wzrok, dłoń pokryta krwią i glebą. Odrazu odsuwam dłoń. W drugiej dłoni trzyma zakrwawione kręgi. Byłem pewny że to róże. Robiąc kolejny krok do tyłu słyszę pod stopami wodę, brudna, czarna woda. Jasna cholera.

Odrazu budzę się. To już nie sen, poczułem jak szwy mocno trzymają moją skórę. Odrazu wstaję i biorę paczkę fajek, koszulkę. Wychodzę na balkon odetchnąć i zapalić. Po tym jak na szybko założyłem koszulkę wkładam papierosa i odrazu zapalam, myślę o tym co on znaczył. Czy Sienna jest w niebezpieczeństwie, czy to może ona jest niebezpieczna? Nie wiem co o tym myśleć. Zaciągam się po kilka razy i odrazu wypuczam. Coś się musi dziać albo po prostu panikuje, muszę się wreszcie uspokoić.

- Co tutaj robisz? - Jej głos wydaję się taki spokojny ale gdy tylko go słyszę podskakuje. Powoli odwracam się, trzymając w dwóch palach papierosa. Jest zdziwiona, a w jej oczach wyczytuje pełną troskę i zmartwienie. - Nie powinieneś teraz palić.

- Musimy pogadać. - Gasze całe papierosa o beton i wychodzę. Nie chce aby każdy to słyszał. Zachowuje się jakbym był na haju ale czuję że ani ja, ani ona nie jesteśmy sobie szczerzy.

- Co się dzieje? - Jej kroki momentalnie ucichły. Zatrzymuje się przed drzwiami, orientując w ostatniej chwili że to koniec tego pokoju. - Co się z tobą dzieję?

- Coś z tobą się dzieje? - Powtarzam po niej. Cisza. Zakładam dłonie za głowę i wypuszczam dym. - Powiedź. Od kiedy przyjechaliśmy zachowujesz się dziwnie.

- Nie prawda, to że dziś rano byłam taka to nie znaczy że coś się ze mną dzieje. To ty chodzisz jak opętany. - Przełykam ślinę. Odwracam głowę na bok myśląc czy się odwrócić. - Mam teraz ciężki czas z ojcem i tyle.

- Jeśli chcesz możesz oddać pierścionek. - Powoli na pięcie się odwracam. Czarnowłosa patrzy na mnie zdezorientowana. Teraz zauważam że schudła, jej pasma kleją się do policzków. - Wrócimy do naszej formalnej formy. Nie powinno miedzy nami wyjść romans, powinienem być tylko twoim ochroniarzem. - Dziewczyna odwraca wzrok i robi tą minę kiedy jest wkurzona. To zaszło za daleko.

- To ty za mną latałeś. - Powoli podchodzi do mnie. Przez zwiewną sukienkę zauważam pistolet. - To ty robiłeś wszystko żeby tylko się ze mną przespać i jeszcze mnie okłamałeś o dziewczynę.

- Co? To prawda że mialem przed tob...

- Że nie byłam twoją pierwszą. - Na te słowa zamieram. Skąd ona to wie, przecież każdemu kłamałem. Chyba nie była tak głupia żeby kontaktować się z tą szmatą. - Dobra ale to nie ważne. Po tym co między nami zaszło ty sądzisz że to pomyłka? - Prostuje dłonie i poprawia włosy.

Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon