Rozdział 3. Podsłuch zza światów.

155 8 1
                                    

Czuję się strasznie niewyspany. Myśle tylko o tym że jak wrócę ze śniadania odrazu się położyć i iść spać. Mogę powiedzieć że trzy godziny snu to bardzo mało jak dla mnie. 

Powolnym krokiem podchodzę do szafy, otwieram i myśle co założyć. Coś luźnego ale również ma dobrze na mnie leżeć. Czarne polo i spodnie dżinsowe. Ubrania ogarnięte to pora na mnie. 

Będąc pod prysznicem myślałem tylko o niej, jak mam do niej zagadać. Co mam zrobić aby poczuła się przy mnie dobrze i komfortowo. Muszę jej chronić tak jak życzył sobie jej ojciec. Jedyna myśl jaka nie daje mi spokoju to taka że ona nie może się dowiedzieć kim jestem, jaką rolę gram w tym chorym teatrze. W tym samym momencie przyszedł mi pewien plan. Powoli oparłem czoło o mokre kafelki, wyplułem wodę z ust i przemyślałem wszystko. 

Żwawszym tempem zszedłem na sam dół, powoli poprawiając zegarek na dłoni. Rozejrzałem się i kilka kroków od wejścia zauważyłem dziewczynę. Piękne czarne włosy do ramion, blada skóra, ubrana w delikatną, kwiecistą sukienkę. Patrzyła w bok paląc papierosa. Dym, który powoli wypuszczała z ust unosił się delikatni do góry dotykał jej włosów. 

Stałem w bezruchu, tak aby mnie nie zauważyła. Zagramy w grę, będzie zabawnie i to bardzo. W tym samym momencie podchodzi wysoki brunet, delikatny zarost, wyższy od niej i nawet starszy. Dotyka jej ramienia, a ta natychmiastowo odwraca. Nie wygląda na zachwyconą jego obecnością. Biorę głęboki wdech i idę na jadalnie, obok nich. Będąc blisko zaczesując włosy, kątem oka widzę że się patrzy na mnie i zadaje cicho pytanie.

Podnoszę wzrok i patrzę gdzie mogę usiąść. Na moje szczęście jest jedyne wolne miejsce obok Hollanda i jedynej osoby jaką tu znam. Zauważyłem że tu wszystko jest duże. Pokoje, stoły, wyposażenia i wiele innych rzeczy. 

- Hey. - Siadam obok niego. Przed sobą mam talerz po bokach ze sztućcami i koszyk z pieczywem, a obok dzbanek z kawą, owoce, mleko, masło, cukier, sól, pieprz i wiele różnych przysmaków. 

- Cześć, i jak? Poznałeś ją? - Pyta z zaciekawieniem.

- Mam pewien plan ale odpowiadając na twoje pytanie to nie. - Uśmiecham się i sięgam po pieczywo i masło. 

- Jaki plan? - Marszczy brwi i krzyżuje dłonie na stole. - Lepiej w nic z nią nie pogrywaj. 

- To nie pogrywanie ale sama przyjdzie się dowiedzieć kim jestem. - W tym samym momencie na ukos mnie siada dziewczyna, a obok niej ten gościu z którym gadała. Na moment nasz wzrok się spotyka ale szybko nim uciekam na sąsiada. - Kto to ten obok niej? Jej facet? 

- Jake Gyllenhaal?! - Prycha i teatralnie macha ręką. - Lata za nią bo chce się u jej ojca ustabilizować na wyższą pozycje ale spokojnie, to nie jest jej chłopak. 

- Dlaczego się tak głupio uśmiechasz? - Tom opiera policzek o dłoń i patrzy zza mnie. 

- Zerka na ciebie. Denerwuje ją to że nie zna ciebie. 

- A co? Musi każdego znać? - Wzruszam ramionami i biorę gryza kanapki. Dobry ten dżem.

- Wiesz, zazwyczaj siedzi u ojca i poznaje tych nowych albo kręci się na korytarzu często, no i wiesz... z grzeczności każdy jej się kłania i wita.

- Ale nie ja, zobaczysz sama przyjdzie. Przecież mnie nie zabije. - Podnoszę wzrok na niego. - Prawda?

- Zobaczymy co strzeli jej do głowy ale łatwo tak nie będzie. 


Po skończonym śniadaniu kieruję się w stronę pokoju. Dziewczyna wyszła wcześniej za ojcem zaraz. Napewno się dowiedzieć trochę co nie co mnie. Mam nadzieje że nie stanie z pistoletem przede mną i nie spróbuje mnie zabić, gdy tylko to będzie możliwe. 

Mając dla siebie cały dzień postanowiłem się przejść. Sienna jak mi mój "szef" napisał siedzi u niego, więc bezpieczna. A co z moim snem? Odechciało mi się i to odrazu po kawie. 

Spacerując po parku, który należy do mafii mijam osoby tu pracujące. Sprzątaczki i kucharki na przerwie, nawet mechanika. Oh! 

Pogoda jest wyśmienita. Świeci słońce, nie jest za ciepło, ani za zimno. Od czasu do czasu jakieś chmury ale da się przeboleć, mogłem ze sobą wziąć Toma. 

W tym samym momencie czuję mocny uścisk na ramieniu. Momentalnie się odwracam i widzę przydupasa Sienny. Wymuszony uśmiech i staranna fryzura, czysty garniak... napewno musi być płatnym mordercą.

- Pomóc w czymś? - Przerywam ciszę.

- Nie widziałem cię tu wcześniej, kim jesteś? - Pyta dociekliwe. Tak jakbym był jakimś rosyjskim szpiegam. - W sumie chamsko to zabrzmiało, Jake Gyllenhaal. - podaję dłoń.

- Jestem tu od wczoraj i nie muszę ci się przedstawiać. - Mocno zaciska dłoń odsuwając ją. Bierze głęboki wdech i nerwowo poprawia marynarkę. - A jestem tu bo spłacam dług ojca, a ty? 

- Adwokat, prawa ręka Hiddleston. Załatwiam niektóre sprawy.

- To czemu latasz za jego córką? - Marszczę brwi. Mężczyzna chichocze na moje słowa i przez chwilę patrzy zza siebie. 

- Po prostu się przyjaźnimy i tyle, chyba jej jeszcze nie poznałeś? 

- Nie i nie muszę. A teraz muszę cię opuścić mam ważniejsze sprawy na głowie niż plotki. - Klepię go w ramie i odchodzę. Uśmiecham się pod nosem. Lepiej żeby o niczym nie wiedział bo jeszcze głowa go zacznie boleć. 


Po dwugodzinnym spacerze wchodzę do środka. Spacer dobrze mi zrobił. Dopracowywałem mój plan tak aby był w pełni idealny. Wchodząc na piętro słyszę damski głos. Zauważam dziewczynę i Gyllenhaal. Momentalnie cofam się i chowam w pomieszczeniu gospodarczym. 

- Jak to się nie dowiedziałeś jak ma na imię?! - Krzyczy Sienna. Delikatnie się wychylam aby na to popatrzeć. Mężczyzna stoi przed nią niewzruszony, gdzie ona chodzi nerwowo w kółko. 

- Skurwysyn jest dobry, bo nawet nie powiedział kim jest. - Wzrusza ramionami i odwraca wzrok. 

- Ty nic kurwa nie umiesz załatwić! Jakim cudem mój ojciec ciebie zatrudnił. - Podchodzi do niego bliżej. - Patrz na mnie jak do ciebie mówię, dupku. - Łapie go za brodę i jednym mocnym ruchem patrzą sobie w oczy.  

- Sama się dowiedź jak jesteś taka mądra. Wszyscy muszą za ciebie coś robić. - Puszcza go i w tym samym momencie wyciąga pistolet. - Myślisz że to na mnie działa, bardziej zaimponowałbyś mi w inny sposób.

Obrzydliwe, daję się upokarzać bo myśli że ona pójdzie z nim do łóżka. Obrzydliwe. Na jej miejscu bym mu łeb odstrzelił.

- Masz się dowiedzieć kim on jest i jaką pełni tu rolę albo nasza umowa dobiegnie końca. - Opuszcza broń i opada na ścianę. 

 - Ma do spłacenia dług ojca i tyle. Zadowolona. - Przybliża się do niej, palcami podnosi jej podbródek tak że są w cztery oczy. Nie rób tego Sienna. - Co moja kochana? 

- nie nazywaj mnie tak. To tylko nasza umowa. - A po chwili całuje ją. O cholera!  Czuje jakieś dziwne ukucie w klatce, z nerwów uderzam ręką w mop, który upadając wywołuje hałas. Szybko chowam się, czuję jak oddech mi przyśpiesza.

- Co to było? - Pyta przestraszona dziewczyna. Oby tu nie podchodzili.

- Coś spadło w schowku, nie bój się. Przyjdziesz do mnie?

- Muszę iść do ojca i coś jeszcze załatwić, narazie. - Po tych słowach słyszę kroki które się oddalają, a potem otwierające drzwi. Czekam jeszcze dziesięć sekund i wychodzę na pusty korytarz. 

Czyli jak dobrze mam wiedzieć, Sienna jest w jakieś umowie z Gyllenhallem. Czyli mam teraz ogon w jego postaci. To trochę utrudni mi robotę. 

Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz