Rozdział 9.Dziewczyna, której imię będę pamiętać całą noc.

87 5 1
                                    

Odrazu po wyjściu Edith poszedłem na pocztę wysłać list do kochanej matki. Całą drogę męczyły mnie jej słowa że nie rozumiem zasad panujących w mafii? Jeśli naprawdę jest tak że obsługa nie ma prawa się spotykać z członkami to jest to bardzo ale to bardzo chore. Edith jest tak przeuroczą dziewczyną, delikatną, czułom, twarz jak z porcelany idealne przeciwieństwo Sienny, chociaż nie powiem, coś czuje do nich obu. Kurwa, nie mogę powiedzieć że to uczucie w stylu zakochanie bo każdą znam krotko i nie wierze w takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia, pff.

Przekraczając bramę orientuję się że okolica jest dobra to porannego biegania i tak myśl że może coś zmienić jeszcze w swoich ćwiczeniach. Poprawiam swoje blond włosy, później kołnierz koszuli i zerkam na zegarek na ręku. Za niedługo obiad i nie zdążę postrzelać ani na siłownie, a więc przełożę. Wkładam dłonie do kieszeni granatowych jeansów i wchodzę do ogromnego, starego gmachu. Wchodząc na swoje piętro słyszę kłótnie dwóch mi osób, idąc w stronę pokoju moim oczom ukazuje się jak zawsze ta parka. Na mój widok przestając cokolwiek mówić. 

- Cześć Ross. - Odzywa się Gyllenhaal. Nienawidzę typa.

- Cześć Jake, co u ciebie? - Otwieram drzwi kluczem i podnoszę wzrok na niego. Jak zawsze w polo Laurenta i granatowe spodnie od graniaka do tego włosy na żel i jednodniowy zarost.

- A nic ciekawego. - Uśmiecha się. - Zaraz mam jedną sprawę do załatwienia.

- To spierdalaj. - Wtrąca czarno włosa. W duchu uśmiecham się bo widzę że jest wkurzona na niego. Ubrana w kwiatową sukienkę z dekoltem i jak zawsze czerwone usta. 

- To nieźle, powodzenia. 

- Dzięki. - Mówi z powagą i odchodzi zostawiając mnie z dziewczyną. Zapada cisza, stoimy wpatrzeni w siebie. Po chwili wchodzę do pokoju bez słowa.

- Ross, mam sprawę. 

- Słucham. - Wzdycham i siadam przy stoliku opierając policzek dłonią.

- Idziesz ze mną na imprezę? - Uśmiecha się przylizując zęby. Podniecająco to wygląda jak cholera.

- A czemu Jake nie może z tobą iść? - Na moje pytanie wywraca oczami. Jasne że z nią pójdę bo niestety jestem jej bodyguardem. 

- Mam go dosyć. To co? Rozerwiesz się trochę, proszę. - Uśmiecha się szeroko. Przychodzą mi myśli że jeśli ją dłużej przetrzymał w niepewności to czy by mi loda nie zrobiła, to obrzydliwe ale Sienna by była do tego zdolna.

- Pójdę, o której? - Czarnowłosa prostuje się ze szczęścia i delikatnie podskakuje. 

- 22.00 bądź gotowy, przyjdę po ciebie. Dobra lecę do ojca bo coś chce ode mnie. - Macha ręką i wychodzi. Dawno nie byłem na żadnej imprezie i nie mam zbyt chęci wychodzić ale cóż ja zrobie jeśli taki mam zadanie. Wolałbym wypić piwo na balkonie razem z Hollandem, który obecnie teraz jest w Amsterdamie. 

Wychodzę na Balkon wyjmując papierosa, a po chwili wkładając do ust. Odwracam wzrok na bok i widzę dziewczynę czytającą książkę. Blondynka nie widzi mnie. Pochylam się.

- Co tam czytasz? - Na moje słowa Edith podskakuję dotykając w pierś.

- Ale mnie przestraszyłeś. - Uśmiecha się i odkłada książkę. 

- Przepraszam. - Odwzajemniam gest. 

- ''Przeminęło z wiatrem'', znasz?! - Podnosi jedną brew wygodnie usadawiając w fotelu biorąc łyk herbaty. 

- Coś tam słyszałem. - Kiwam głową i odpalam papierosa. - Chcesz? - Odwracam paczkę w jej stronę.

- Nie, dziękuje. Oddałeś list? - Na jej słowa kiwam głową zaciągając się. - To dobrze. Mam nadzieję że szybko odpiszę.

Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Where stories live. Discover now