Rozdział 6. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a co oznacza drugi?

119 6 3
                                    

Poranek rozpocząłem jak zawsze. Codzienna rutyna bezsensowności mojego nędznego życia. Cały czas myśle czy nie wypadało by napisać listu do matki co się dzieję ze mną, może zabiorę się dziś po śniadaniu. Przez opowieści Hollanda wzięła mnie ochota na podróżowanie, znaczy zwiedzenie jakiegoś miasta albo państwa najbliższego. Zazdroszczę mu tego chociaż ta rola ma tez ciemniejszą stronę i tego dziękuje że nie muszę robić.

Wchodząc na piętro usłyszałem damski głos, Sienna i męski, wiadomo kogo. Na samą myśl o nim wywróciłem oczami. Zaczynam go coraz bardziej nie lubić z jednego powodu. Delikatnie wychyliłem się i ujrzałem czarnowłosą opartą o ścianę palącą papierosa i wpatrzoną w dupka, a pan dupek stał przed nią z rozłożonymi rękoma.

- O co ci teraz chodzi? - Pyta z pretensjami. 

- O nic, po prostu daj mi spokój. - Na jej odpowiedź zrobiłem wielkie oczy. Czy właśnie nadchodzi przełom. 

- Ja mam dać ci spokój? Mam ci coś wypomnieć? - Marszczę brwi. Chce wiedzieć więcej. 

- Spierdalaj. - Prycha. O co im chodzi?! 

Dobra. Ona chce skończyć z nim ale co on ma jej wypomnieć? Czy to coś ważnego? Cholera, mam w głowie tyle pytań ale na żadne odpowiedzi. Tylko oni wiedzą to czego ja chce wiedzieć.

- A ty co tu robisz?! - Pyta oburzony głos. Budzę się ze swoich myśli i spoglądam przed siebie na Jake'a. Nerwowo przełykam ślinę. Co tu wymyślić. - Lynch!!

- Ja...

- Ross, mówiłam ci że ten pokój co szukasz jest jeszcze piętro wyżej. - Podchodzi do nas dziewczyna. Nie wiem o co jej chodzi. Jaki pokój? Za to skupiam się na sukience, delikatna kwiatowa sukienka z delikatnym dekoltem, a do tego czerwone usta. - No nie udawaj że nie wiesz o co chodzi. - Wywraca oczami.

- Aaaa tak, już pamiętam. - Prycham i spoglądam na mężczyznę. - Dobra to będę już lecieć, narazie. - Macham ręką i odchodzę. 

***

Będą w pokoju zabrałem się za pisanie tego listu. Myślałem jak zacząć. Nigdy jakoś nie byłem wybitnie zdolny w pisaniu, a szczególnie listów. Wolałbym już mejla, chociaż to też by u mnie wyszło czasochłonne. Gryzę długopis i opadam na oparcie krzesła układając w głowię. 

W tym samym momencie słyszę walenie do drzwi. Marszcząc brwi myśle kto może złożyć wizytę. Wstaję i podchodzę do ciężkich drzwi, przekręcam klamkę, ku mojemu zaskoczeniu widzę dziewczynę.

- Co ty tam robiłeś? - Wchodzi do środka. - Przestań mnie śledzić.

- Natrafiłem na ciebie przypadkiem. - Zamykam i staję przed nią. 

- Mam nadzieję. Ostatni raz ci pomogłam.

- Wzajemnie. - Krzyżuje ręce na piersi. - Co Jake chciał ci wypomnieć. 

- A czy to ważne? - Wzrusza ramionami. 

- Dla mnie tak. To gadaj?

- Nie, po cholerę ci to widzieć? Może chcesz jeszcze mój pesel? - Rozgląda się i jej wzrok spada na mój list. - A to co to? 

- Zostaw! - Podchodzę do niej wyrywając kartkę. Nasze spojrzenia spotykają się na dość dłuższy czas.

- Masz kogoś? 

Mam taką ochotę złapać jej twarz i pocałować, powiedzieć żeby rzuciła tego skurwysyna. Kurwa mać, czemu coś mnie zatrzymuje.

- Nie, piszę do matki że żyje i mam się dobrze. - Odkładam kartkę na miejsce. 

Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant