6."Edd woła na śniadanie"

502 34 4
                                    


- Co tu się dzieję? - zapytał czarnooki chłopak, zchodząc na dół po schodach.

- Dobrze, że jesteś. Mieliśmy ci powiedzieć, że [T/I] zostanie u nas na jakiś czas - wytłumaczył Edd.

- Okej - wzruszył ramionami i poszedł z powrotem na górę.

- Tooo, pokażemy ci twój pokój - uśmiechnął się zielonobluzy i ruszyliśmy po schodach na piętro - No więc tak, to jest twój pokój - otworzył jedne z drzwi, a moim oczom ukazało się niewielkie pomieszczenie z [W/K] ścianami.

Po prawej stronie w rogu pokoju, było jednoosobowe łóżko przy oknie. Lewa strona natomiast posiadała biurko, jakąś komodę i szafę, a to wszystko było w kolorze [W/K].

- Po tej stronie jest pokój Toma - wskazał na drzwi na prawo od moich - A po tej Torda - pokazał te po lewej - Dalej masz mój i Matt'a.

- Okej, dzięki - przytuliłam chłopaka, byłam mu niezmiernie wdzięczna, w końcu gdyby nie on, nie miałabym gdzie się podziać.

- Nie musisz dziękować - na jego twarzy widniał szczery uśmiech - W końcu im więcej osób tym weselej, a ty i tak już sporo przeżyłaś - pokiwałam głową.

Postanowiliśmy wnieść moje rzeczy do pokoju. W tym celu zeszliśmy na dół i gdy tylko zauważyliśmy te wszystkie kartony, odechciało nam się robić z nimi cokolwiek.

- Chłopaki! - krzyczał Edd - Chodźcie! -- usłyszałam z góry trzaśnięcia drzwi, a po chwili moim oczom ukazał się Tord i Tom, schodzący po schodach. Cały czas się kłócili - Pomożecie nam wnieść rzeczy [T/I] do tego wolnego pokoju - oznajmił - A gdzie Matt? - spytał, po czym, już po raz trzeci usłyszeliśmy, jak ktoś trzaska drzwiami.

- Już idzie - mruknął Tom.

Chłopcy bez problemu zaczęli wnosić kartony po schodach na górę. Starałam się im pomóc, więc wynosiłam te lżejsze. Innych nie dawałam rady.

- Jeszcze coś? - upewnił się chłopak w ciemnoniebieskiej bluzie.

- Nie, możecie już wrócić do swoich wcześniejszych czynności - odparł zielonek z uśmiechem, a Tom bez słowa ruszył na górę.

- Hentaie nadchodzę - mówiąc to Tord poruszył sugestywnie brwiami i odszedł w swoją stronę, a brązowooki udał odruch wymiotny.

- To ja wypakuje niektóre rzeczy - poinformowałam i skierowałam się w swoją stronę.

- Niektóre? - zielonobluzy posłał mi pytające spojrzenie.

- No, tak. Przecież zostaję na jakiś czas, nie będę wypakowywać wszystkiego.

- Ej, ej, nie opuszczaj nas tak szybko - odezwał się Matt smutniejąc.

- Nie będę u was długo siedzieć, znajdę jak najszybciej jakieś mieszkanie i się wyprowadzę - uśmiechnęłam się, czego oni nie odwzajemnili.

Edd szepnął tylko coś do rudzielca. Ignorując to, poszłam na górę. Weszłam do właściwego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na moje rzeczy, było ich sporo. Wzięłam jedno z pudeł z ubraniami i zaczęłam przekładać ich część do szafy. Brałam tylko te, które będę nosić w tym sezonie. Kiedy ubrania były już porozwieszane, wzięłam tylko moje poduszki i pościel i umiejscowiłam je na łóżku. Uznałam, że reszta rzeczy zostanie w pudłach, a w razie czego je stamtąd wyciągne. Postanowiłam się zdrzemnąć, gdyż dzisiejszy dzień był ciężki.

~ ~ ~

Znajowałam się w ciemnym pomieszczeniu. Postanowiłam się rozejrzeć. Dostrzegłam tylko drewniane, zniszczone drzwi na przeciwko mnie. Chciałam się ruszyć, lecz ograniczały mnie sznury. Byłam przywiązana do krzesła. Szarpałam się próbując wydostać, do momentu kiedy tajemnicze drzwi się otworzyły. Zauważyłam w nich dwie sylwetki, obie miały zakrytą twarz. Podeszły do mnie, cały czas mi się przyglądając. W pewnym momencie jedna wyciągnęła nóż i jednym machnięciem uwolniła z więzów. Nie wiedziałam co robić, w końcu zostałam uwolniona, ale nie miałam pewności czy to dobry znak. Ta druga szarpnęła mną do góry, tak abym wstała. Zaczęły mnie ciągnąć w nieznanym kierunku, próbowałam się wyrwać, ale bez skutku. W końcu znalazłam się w całkowicie białym pomieszczeniu. Czysty, biały pokój, bez żadnych niedociągnięć, czy plam. Popchnęły mnie tak, abym upadła na tak samo białą podłogę. Jedna z postaci wyszła gdzieś, natomiast ta druga zdawało się, że miała mnie pilnować.

Obojętny do bólu | Tom x Reader | EddsworldNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ