Hodowla vs pseudo - krótka historyjka

142 30 6
                                    

Posłuchajcie pewnej historii, opowiedzianej przez moją koleżankę:

"Ze trzy lata temu, moja kuzynka oraz jej narzeczony zdecydowali, że chcą psa, ale nie byle jakiego. Oni chcą mieć owczarka niemieckiego i to rasowego! Warunki mieli, podstawową wiedzę też oraz co najważniejsze, chcieli się uczyć. Najpierw sprawdzili czy w ich mieście jest jakieś psie przedszkole oraz kursy dla właścicieli i ich psów. Potem przyszedł czas na wybranie hodowli oraz odpowiedniego szczeniaka. Nie mieli żadnego problemu ze znalezieniem różnych hodowli. Najbardziej zainteresowała ich ta, gdzie szczeniaki były do odebrania od zaraz oraz miały cenę o wiele niższą niż w innych. Stwierdzili, że pies ma być tylko do towarzystwa dla nich i nie będą z nim jeździć na żadne wystawy, więc postanowili zaoszczędzić. Zadzwonili do hodowcy, dogadali się i kilka dni później przyjechali do domu z nowym domownikiem. Nazwali go Miś, bo był puchaty jak Kubuś Puchatek, który był jakby nie patrzeć misiem.

Młodzik w domu, miał widoczny problem z jedzeniem suchej karmy (przeznaczonej dla szczeniąt), więc na wszelki wypadek para odwiedziła z nim weterynarza. Okazało się, że maluch ma sporo mniej niż 2 miesiące (dopisek Alicji: 8 tygodni to minimalny wiek w jakim szczeniaka można odebrać z hodowli, mniejszy potrzebuje jeszcze matki), a jego książeczka zdrowia i wpisane w nią szczepienia mogą być sfałszowane. Lekarz stanął na wysokości zadania i wytłumaczył co, jak, czym, żeby szczeniaka odkarmiać. Piesek, na szczęście, nie miał żadnych innych ukrytych niespodzianek (dop. Ali: chodziło o pasożyty, parwowirozę i tym podobne cholerstwa, którymi mógł zarazić się w hodowli), więc rósł bez przeszkód.

Właściciele starali się jak mogli, wychowywali go i socjalizowali, Misiek był przyjazny i słuchał się ich. Fajne z nich było trio. Gdy miał koło 1,5 roku, zabrali go do weterynarza, ponieważ byli zaniepokojeni coraz to wolniejszym krokiem na spacerach oraz problemami z schodzeniem ze schodów. Lekarz zalecił RTG. Diagnoza - poważna dysplazja stawów biodrowych i łokciowych. 

Wdrożono odpowiednie leczenie i zalecenia. Niestety, z tygodnia na tydzień było coraz gorzej. Zdecydowali się na operację, w sumie miał cztery operacje w ciągu roku, miał 2/2 stwierdzoną (dop.Ali: 2/2 to najcięższy stopień dysplazji). Wyłożyli mnóstwo kasy, ale i tak się nie udało."

Historia ta nie ma happy endu, zwyrodnienia stawów były potężne, a chrząstka, pomimo rehabilitacji, supli i odpowiedniego karmienia, nie chciała się regenerować. Miś został uśpiony w czerwcu tego roku, w wieku 3 lat i 2 miesięcy. Kuzynka znajomej i jej już były narzeczony (zostali małżeństwem), zdecydowali się na to, by nie przedłużać cierpień swojego pupila. Wyczerpali wszystkie możliwości dzisiejszej medycyny weterynaryjnej, nic nie pomogło, a trzymanie Misia przy życiu, gdy nie mógł nawet sam wstać i czekać aż siądzie mu wątroba od leków, nie wydawało im się humanitarne.

Może nie wszyscy się z nimi zgodzą, może trzeba było powalczyć jeszcze, może ktoś bardziej w temacie stwierdzi, że tak młody pies nie może mieć "aż takiej" dysplazji i historia jest zmyślona. Pokazano mi jego RTG, gdyby nie opis, nie uwierzyłabym, że pies ze zdjęcia miał rok i siedem miesięcy, taka to była potężna dysplazja. Potem było tylko gorzej. Podziwiam, że walczyli o jego zdrowie tak długo.

Z tego co wiem, zeszłym miesiącu, do małżeństwa, trafił kolejny szczeniak ONka. Wzięli sobie poprzednie doświadczenia do serca, więc tym razem bez wymówek, kupili go z hodowli z ZKwP. Nie wyklucza to, że szczeniak nie będzie miał później dysplazji, bo to rasa predysponowana do tego, ale przed zakupem razem z hodowczynią prześledzili drzewo genealogiczne jego rodziców, więc są nikłe szanse, a nawet jeśli się rozwinie, nie będzie to tak potężna postać jakiej doświadczyli.

Czekajcie na ciąg dalszy o hodowli i pseudohodowli, na razie nie mam czasu jej napisać, a jest to ważny temat i wyjaśnia dlaczego nie kupować "rasowych" piesków bez rodowodu, nawet jeżeli będą tylko "na kolanka".

Ave

Zaufaj mi, jestem technikiem weterynariiWhere stories live. Discover now