[62] A Ty Tak Mnie Traktujesz

141 9 12
                                    

*Jane pov*
Jaeden miał bardzo fajny dom, przytulny[...]
Pogladzilam go po policzku, ulozylam jego włosy, spojrzałam mu głęboko w oczy i pocałowałam go, nic się nie liczylo w tym momencie.
Byliśmy akurat po kąpieli w basenie więc droga była łatwiejsza (XDDDD)[sory Jane]
Przeprowadziliśmy się do sypialni. Było tak niesamowicie, poczułam do niego prawdziwa miłość.
Wypalaly się trzy świeczki, stojące na białej komodzie obok okna które było obsypane złocistymi gwiazdami jak mój ryj pryszczami.
Ciemność była teraz jak światłość.
Nagle drzwi trzasnely, szybko się rozlaczylismy i ubraliśmy, nagle do naszego pokoju wparowal wściekły Wolfhard. Rzucił się na Jaedena, popchnął go na ścianę i zaczął szarpać, szybko wzięłam telefon i zadzwoniłam na losowy numer, była to Rachel, wyciszylam żeby nie było słychać co mówi i odlozylam na komode (ekranem do dołu), poszarpal się jeszcze trochę a pozniej przyłożył z całej siły (Martell'owi), później popchnal mnie na łóżko, wskoczył na mnie i zaczął mnie podduszac, nie mogłam nic zrobić próbowałam się bronić, albo coś mu powiedzieć ale mi się nie udało.
-myślisz że możesz się tak mną bawić!? - powiedział zdenerwowany, strasznie szybko mrugal i oddychal - myślisz że ja tego nie zauważe, cały czas ci pomagałem, bronilem a ty mnie tak traktujesz..
W tym momencie, usłyszałam tylko długi pisk w uszach, jak w szpitalu gdy ktoś umiera, zaczęło mi migac przed oczami i zemdlalam.

*Jaeden pov*
Obudzilem się taki słaby... Nie mogłem się ruszyć, czułem się taki słaby, a na łóżku zabijano właśnie Jane, nagle do pokoju wparowala jakas dziewczyna, bardzo cicho, chciałem coś powiedzieć ale nie mogłem nic z siebie wyrzucić, miała ze sobą pałkę, dała w głowę Finnowi który momentalnie spadł na podłogę obok mnie.
Krzyknela: Alexie szybko! Tutaj!
Nagle wkroczyła druga dziewczyna.
-Szybko ratuj Jane, ja sprawdzę chłopaka.

-wszystko okej? - spytala patrząc na mój rozwalony nos, rozwaloną wargę i śliwę pod okiem.
Dotknęła mojej wargi
-czekaj - wyciągnęła z torebki apteczkę, wytarla moją krew i odkazila rany, na nos nałożyła gazik i bandaż a na wargę plaster.
-c... o z J.. Jan... E - wyjąkalem
Spojrzała na Matarazzo i powiedziała:
-już się powoli budzi, spokojnie, koleżanka się nią zajmuje.
W tym momencie znowu straciłem przytomność.

(...)

Obudziłem się na lozku szpitalnym, obok mnie siedziała tamta dziewczyna.

Szybko wybiegła jak zobaczyła że się budzę i zawołała pielęgniarke.

*Alexie pov*
Serce mi pękało widząc Jane i myśląc że prawie umarła...
Jej slady na szyi, gdybym mogła to bym zabiła tego gnoja.

Zlapalam ja za rękę z płaczem.

-mogłam cie tam nie puszczać, mogłaś zostac, to mogło się nie zdarzyć, teraz cierpisz...

Zadzwoniłam po Jacka.

-Jack słuchaj przyjedz do szpitala na ulicy Cooper 35 i wejdź do sali nr 34 wszystko Ci wytłumaczę.
Rozłączyłam się.

Po 15 minutach przyjechał Jack z Noah'em i Wyatt'em.
Rzuciłam się w ramiona Jackowi.
-Jezus Maria ale mnie wystraszylas, myślałem że coś Ci się stało - przytulił mnie mocno.

-Słuchajcie, w skrócie Jane poszła do Jaedena, później wpadł je*any Wolfhard, pobił Jae i dusil Jane, prawie ją zabił.

Nagle wpadła Rachel.
-ALEXIE ON TAM ZOSTAŁ!
nagle serce zaczęło mi walić.
-szybko chodź tam - rozejrzalam się
-nie, zostancie tu ja tam pojadę - powiedział stanowczo Schnapp
-dobra zostań z Jane ja tam pojadę, dostał ode mnie mocno powinien wybudzic się za pół godziny czyli.. Za pięć minut! Szybko jedziemy! - krzyknęła Miller do Schnappa

*Rachel pov*
Szybko pobieglismy do samochodu i pojechaliśmy jak najszybciej do domu Jaedena. Wbieglismy do salonu.
-nie ma go tu.... - powiedzialam
Nagle uslyszlam za sobą trzask, odwróciła się o odskoczylam, on leżał a Finn stał z moją pałką przede mną. Wyjął pistolet i skierował na mnie.
-już nie staniesz mi nigdy na przeszkodzie - dolna powieka strasznie mu się trzesla, miał rozszerzone źrenice - zawsze tylko psulas mi relacje z Jane, zawsze stawałas nam na przeszkodzie, teraz nie będzie przeszkod - przeładowal broń.

Nie mogłam nic z siebie wydusic, ale zebrałam się na odwagę, najwyżej umrę.

-słuchaj, nigdy nie stałam wam na przeszkodzie, zawsze trzymałam za was kciuki, w tedy jak prawie złamałes jej rękę zatrzymałam się i cie od niej nie odciagnelam, to jej sprawa z kim co robi, nie przyczyniłam się do niczego co z wami związane, to jest tylko twoja wyobraźnia....

Później tak się zestresowalam że nie pamiętam co mówiłam, chodziłam trochę na zajęcia psychologiczne.

Chłopak wolno opuszczał broń. Uronił łzę i przytulił mnie.

Przestraszyłam się, ale odwzajemnilam uścisk.

-dziękuję... - szepnął

Nie odpowiedziałam.

Osobnik który leżał gdzies z tylu obudził się, zauważyłam to więc podbieglam do niego.

-Jezus Maria, wszystko dobrze!? - krzyknęłam

Zostaw go - znów skierował na mnie bronią Finn

-dobra wiesz co, strzelaj sobie ale na pewno nie zostawię kogoś na śmierć

Strzelił

Just Friends || Story {zakonczone}Where stories live. Discover now