Chapter 31

2K 234 93
                                    

“Będzie mi was brakowało...”

(Y/N) przygryzła boleśnie wargę, czując narastającą w niej presję. W chwili wydania się całej prawdy poczuła, że praktycznie nie może oddychać, a jej ciało zaczyna lekko drżeć. Czuła się okropnie, wyrzuty w jednej chwili zrobiły atak na jej sumienie, przez co miała ochotę zniknąć z powierzchni ziemi.

Teraz z pewnością wiedziała, że źle postąpiła, jednakże nie mogła cofnąć czasu, zwyczajnie nie umiała.

— (Y-Y/N)-chan... — Tobi był tym wszystkim zszokowany. Nie mógł dać wiary, że jego mała Cukrowa Księżniczka mogłaby dopuścić się czegoś takiego.

— Będzie mi was brakowało... — wydusiła tylko, czując, że długo już tak nie wytrzyma. Przez nurt zalewających ją emocji ledwo utrzymywała się na wiotkich nogach.

Jej ojciec przyglądał się po kolei wszystkim członkom Akatsuki, napawając się swoim zwycięstwem. Wreszcie mógł spokojnie patrzeć na klęskę swoich wrogów. Tak długo czekał aż jego zemsta się dopełni.

Jednak ten efekt nie satysfakcjonował go w pełni. Aby należycie pomścić swoich bliskich, postanowił dokończyć swe dzieło.

Zacisnął dłoń na rękojeści miecza i z zachwytem wypisanym na twarzy ruszył w stronę Tobiego, który miał jako pierwszy na własnej skórze posmakować chłodu stalowej broni i przekonać się, jak bardzo ostra była.

(Y/N) z zaskoczenia otworzyła szerzej oczy. Poczuła ból w klatce piersiowej, gdy zrozumiała, co jej ojciec miał zamiar zrobić.

Niby miała być mu posłuszna. Miała go wspierać we wszystkim i mu pomagać. To miała być również jej zemsta. Przecież ona również tamtej pamiętnej nocy straciła bliskie jej sercu osoby... Ale w zamian zyskała nowe. Pustkę po śmierci ukochanej matki i wujka zapewnili członkowie organizacji, których w głębi duszy uważała za rodzinę.

Akatsuki zapewniło jej dobrobyt, cudowne chwilę, które na pewno zapamięta do końca życia. Ale przede wszystkim troskę i uwagę, której nie czuła od tak bardzo dawna i której w zasadzie nigdy nie otrzymała od ojca.

Nie mogła stać spokojnie, gdy widziała co planował zrobić. Inaczej nigdy nie wybaczyłaby sobie tego momentu bezczynności.

To był impuls. W jednej chwili jej nogi poderwały się do szaleńczego biegu.

— Tato, nie! — krzyknęła, wbiegając przed ojca, tym samym zasłaniając Tobiego własnym ciałem.

— (Y/N)! Co ty wyprawiasz? Odsuń się! — nakazał mężczyzna i wyciągnął rękę, aby odciągnąć córkę siłą, jednak wtedy ona zrobiła krok w tył i układając dłonie w znaną obojgu pieczęć, powróciła do swojej prawdziwej, dorosłej wersji.

— Nie... Tato, proszę... — wyszeptała, czując, że w każdej chwili może się rozkleić. — Nie rób im krzywdy...

— Czy ty postradałaś zmysły?! (Y/N), to są nasi wrogowie! Już nie pamiętasz, co nam zrobili?! — krzyknął mężczyzna, który z niedowierzaniem patrzył jak zachowuje się jego dziecko.

— To nie są nasi wrogowie, tylko twoi... — oznajmiła, przypominając sobie chwilę spędzone w Akatsuki, które były najszczęśliwszymi w jej życiu. — Myślisz, że jak ich zabijesz, to przywróci to życie mamie i wujkowi? Zemsta nie jest dobrym rozwiązaniem... Co będzie potem? Jesteś gotowy stwierdzić, że to przyniesie ci ukojenie?

Szatyn zamarł na chwilę w bezruchu. Słowa (h/c) włosej wprawiły go w zdumienie. Zupełnie nie był przygotowany, by usłyszeć od niej coś takiego.

— Tato... — szepnęła (Y/N), wyciągając dłoń w stronę ostrza. Chciała je ostrożnie zabrać i prawie by jej się to udało.

Ale w ostatnim momencie, mężczyzna cofnął rękę, odpychając dziewczynę drugą. (L/N) wywróciła się na ziemię, a jej ojciec uniósł broń, gotów wreszcie zaatakować Tobiego.

Kobieta nie mogła na to pozwolić, kopnęła ojca w kolano, które było jego słabym punktem. Korzystając ze zdezorientowania mężczyzny, wstała i wyrwała mu z dłoni miecz.

— Proszę, nie chcę z tobą walczyć, ale jeśli nie będę miała wyboru, to to zrobię... Wiesz jakie paskudne jest cierpienie, nie skazuj na nie innych, tato... — powiedziała, nadal łudząc się i próbując przekonać swojego rodzica do zmiany decyzji.

Ale mężczyzna wybrał zemstę.

— Ja już nie mam córki — Powiedziawszy to, dał dłonią znak swoim sługą, którzy rzucili się do ataku ze wszystkich stron.

(Y/N) nie miała z nimi szans w pojedynkę. W ułamku sekundy czas jakby przestał dla niej istnieć. W tamtej chwili jej wzrok zwrócony był na członków organizacji.

Poczuła, że wie co ma robić. Trzymany w dłoniach miecz rzuciła prosto w stronę maszyny, która więziła Akatsuki.

Jej ojciec głośno krzyknął, ruszając za mieczem, który za wszelką cenę chciał zapłać.

Nie zdążył.

Ostrze wbiło się w mechanizm, całe urządzenie zaczęło głośno warczeć i trząść się na wszystkie strony, by po chwili niespodziewanie wybuchnąć, rozstrzaskując się we wszystkich kierunkach.

Pole siłowe zniknęło, a członkowie organizacji byli wolni. Od razu poderwali się z ziemi i ruszyli do walki z armią shinobi.

A (Y/N)?

Stała jak słup soli wpatrując się w plecy swego ojca, który również trwał nieruchomo. W jej głowie echem obijały się jego ostatnie słowa, sprawiając, że miała ochotę krzyczeć.

Dziewczyna nie potrafiła opisać, jak się czuła w obecnej chwili. Powoli zaczynała tracić świadomość, jednak dalej z trudem utrzymywała się na nogach. Otwierała już usta, by się odezwać. Zawołać swojego ojca. Ale on wtedy padł na ziemię z jednym z wielu kawałków roztrzaskanej maszyny wbitym prosto w serce...


*
Ale ja was kocham, Pirożki, że wstawiam ten rozdział dzisiaj <3

Onii-chan • Akatsuki Where stories live. Discover now