Chapter 22

2.5K 247 61
                                    

“Dżem, dżem, wafelki, dżem... ”

Na zewnątrz jeszcze przez kilka dni utrzymywała się burzowa pogoda. (Y/N) leżała na łóżku, trzymając nogi na skopanej kołdrze. Obok niej stał średni słoik z dżemem i talerz z wafelkami, które podjadała.

Jej głowę zaprzątało wiele pytań, jednak większość z nich nie miała największego sensu. Na przykład, Dlaczego niebo jest niebieskie? albo Czy jak się zasadzi kamienie to wyrastają z nich góry? – na drugie pytanie znała już odpowiedź, było to dla niej oczywiste, że Bóg tak robił, więc to na pewno była prawda.

Ostro rozmyślając na najdziwniejsze tematy, jakie przyszły jej do głowy, nawet nie zauważyła, kiedy słoik dżemu zrobił się pusty tak samo jak talerz. Jednak kiedy znów sięgnęła dłonią po wafelek...

— Skończyły się? Co tak szybko? Dopiero co zaczęłam je jeść — wyciągnęła łyżeczkę z buzi i jęknęła niezadowolona.

Nie miała innego wyjścia, jak tylko uzupełnić zapas słodkości. W tym celu podniosła się leniwie z metaraca i ruszyła do kuchni.

Szła korytarzem w zaskakującym spokoju. Zazwyczaj jej krucjaty z pokoju po łakocie odbywały się zupełnie inaczej. Zawsze towarzyszył jej rozmarzony wyraz twarzy i szeroki, nieco leniwy uśmiech. A teraz? Po prostu szła z niewzruszoną miną, czego nawet nie zauważyła.

Na swojej drodze spotkała Konan i Kakuzu, którzy rozmawiali o czym w dość burzliwy sposób. Wyglądało na to, że oboje byli zdenerwowani, a napięta atmosfera, którą wyczuła (Y/N), gdy tylko się zbliżyła, potwierdziła jej przypuszczenia.

Skarbnik na moment odwrócił wzrok i momentalnie zmarszczył ostro brwi, kiedy ujrzał małą osóbkę.

— Nadal uważasz, że to nie ona? — warknął i pochyliwszy się, złapał (Y/N) za ramie. — Ma dżem na twarzy!

— To nie oznacza jeszcze, że zabrała go z twojego pokoju. — Konan próbowała jakoś bronić (h/c) włosej, która wyglądała tak, jakby zupełnie nie wiedziała, co się działo.

— Akurat, zabrała go dzisiaj, jak byłem na śniadaniu. To pewne — upierał się łowca głów.

— Nie masz dowodów, że to ona — oznajmiła kobieta, która powoli sama zaczynała wątpić w niewinność dziewczynki.

I w najmniej spodziewanym momencie na twarzy (L/N) pojawił się sielski uśmiech.

— Oczywiście, że nie — powiedziała i spojrzała na dorosłych łagodnie. Konan odetchnęła z ulgą i już otwierała usta, by powiedzieć w stronę Kakuzu "A nie mówiłam?!" , gdy nagle (Y/N) dodała — Słoiczek zabrałam wczoraj po południu.

Skarbnik otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał, dokładnie tak samo jak fioletowowłosa. Oboje wpatrywali się w pewnym szoku w dziewczynkę, aż ta nie zachichotała.

— Macie takie śmieszne miny — oznajmiła i najzwyczajniej w świecie ich minęła.

*****

— Cukiereczku, chodź na obiad — zawołał ją Tobi, gdy leżała na miękkiej pościeli, chrupiąc wafelki.

— Nie chcę... — mruknęła niewyraźnie i rozciągnęła się na łóżku, wydając bliżej nieokreślone dźwięki.

— No ale wszyscy już na ciebie czekamy. — Mężczyzna nie dawał za wygraną. Podszedł do i zaczął nią szturchać.

— Yygh... Tobi... Przestań, spłaszczysz mnie jak naleśnika... — wymamrotała, wtulając się całym ciałem w łóżko, zupełnie jakby miało ją za chwilę pochłonąć.

— (Y/N)-chan zachowuje się jakoś inaczej... Może jest chora? — zaniepokoił się brunet.

Dziewczynka mruknęła cicho sprzeciw i podniosła się mozolnie z wyrka.

— Nic mi nie jest... Jestem po prostu zmęczona — oznajmiła i ziewnęła. Od dłuższego czasu czuła się nie najlepiej. Była osłabiona, bolała ją głowa i samo wstanie z łóżka stawało się dla niej wyzwaniem.

— Tobi to dobry chłopiec, dlatego cię zaniesie! — powiedział mężczyzna i podniósł ją, po czym ruszył do kuchni.

*****

— (Y/N), nic praktycznie nie ruszyłaś — zauważył Itachi, wpatrując się w małą i jej pełny talerz. — Słabo wyglądasz, w ogóle coś dzisiaj jadłaś?
— Yhm... Dżem, dżem, wafelki... Dżem — wymieniła cicho bardzo osłabiona.

— Od kilku dni jesz tylko to, un — zauważył niezadowolony Deidara i wbił palec w jeden z jej bladych policzków.

— Chyba właśnie dlatego tak źle wyglądasz i się czujesz. Powinnaś zjeść coś zdrowego, to ci przejdzie — oznajmił Itachi i pogłaskał ją po włosach.

— Nie sądziłam, że mogę się po tym pochorować... — wychrypiała (Y/N), zakrywając usta dłonią. Jej twarz pokrył delikatny odcień zieleni, co zasygnalizowało członkom Akatsuki, że z dziewczynką nie jest najlepiej.

Choć wierzyła, że jeśli zje coś zdrowego, to poczuje się lepiej, nie miała zamiaru nic jeść. Od samego patrzenia na talerz robiło jej się potwornie niedobrze.

Kilka minut później wróciła do pokoju pod eskortą Tobiego. Mężczyzna wszedł do pokoju, trzymając ją na rękach. Poszedł do łóżka i ułożył ją delikatnie, a sam przysiadł na krańcu materaca.

— (Y/N)-chan nie powinna jeść tyle słodkich rzeczy. Od tego naprawdę można się rozchorować — powiedział i złapał w pełnym troski geście jej drobną dłoń.

— P-przepraszam, że nie pomyślałam o tym wcześniej... — odpowiedziała cicho.

— W porządku. Tobi się nie gniewa i resztą chyba też... No może z wyjątkiem Kakuzu — dodał po krótkim zastanowieniu.

— To było do przewidzenia. — Nawet jeśli była osłabiona, jakimś cudem łagodnie się uśmiechnęła. — Jemu należą się specjalne przeprosiny...

— Przeprosisz, kiedy wydobrzejesz, Cukiereczku. Tobi chętnie by z tobą posiedział, ale senpai jeszcze zrobi się zazdrosny — zachichotał cicho, co dziewczynka starała się naśladować. Jednak z jej gardła wydobył się jedynie cichy nienaturalny odgłos.

Uchiha zmierzwił jej włosy, po czym wyszedł, a wtedy (Y/N) westchnęła ciężko i przekręciła się na bok, mając uporczywe wrażenie, że jej żołądek zaraz eksploduje...

Onii-chan • Akatsuki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz