You Dropped A Bomb On Me

Zacznij od początku
                                    

Choć wiek ich nie dzielił, to Jungkook, jakby był z innego pokolenia. Taehyung czuł tę różnicę, od momentu, gdy ulokowali się w jednym gabinecie — Jungkook w koszuli, siedzący prosto przy dużym drewnianym stole, pełen skupienia i powściągliwości. Po drugiej stronie Taehyung w rockowych ubraniach, z kawą w ogromnym kubku, przemożną chęcią wylądowania na podłodze w siadzie skrzyżnym, z laptopem na udach. Było niezręcznie.

Nad jednym zdaniem walczył zdecydowanie za długo, bo nagle wszystko zaczęło go denerwować. Cisza, ta pozycja, fakt, że nie mógł chodzić po pokoju, kiedy czuł taką potrzebę, druga osoba, która od samego zebrania przypatrywała mu się zdecydowanie zbyt intensywnie. To był zamach na jego wolność, kreatywność i specyficzne formy pracy.

Wiedział, że będzie musiał tu spędzić nieco czasu i zastanawiał się, jak długo uda mu się wytrzymać taki rytm bez wybuchu. Praca codziennie od 8:00 do 16:00. Litości, przecież najlepsze pomysły przychodziły mu do głowy o 18:00! O 8:00 zazwyczaj przekręcał się dopiero na drugi bok. Czy ten świat chce go wykończyć?

Te rozmyślania go tak pochłonęły, że nawet nie zauważył, że Jungkook wstał i podszedł do jego biurka. Dopiero chwilę później, kątem oka spostrzegł, że brunet coś do niego mówi.

— Taehyung wszystko okej? Wydajesz się bardzo zamyślony — zaczął, ciągle mu się przyglądając.

— Tak, myślę nad tekstem — mruknął, a brunet nieco się zaczerwienił, jakby dotarło do niego, że ta próba nawiązania kontaktu nie należała do szczególnie udanych.

— Podoba ci się biuro? — dopytał po chwili, gdy Tae znowu odleciał w świat swoich przemyśleń.

Czy podoba Ci się biuro? Dobre sobie!

— Nie.

Zaraz, czy ja to powiedziałem na głos?

— Dlaczego? Staraliśmy się jakoś wszystko upchnąć, by było nam wygodnie. — odpowiedział z lekką pretensją w głosie. Jakby naprawdę zabolało go, że jego wysiłki poszły na marne.

Kurwa.

— To nie tak Jungkook. Jest bardzo ładnie, tylko widzisz... Czy widziałeś u mnie w domu biurko? — zaczął.

— Nie.

— Obrotowe krzesło?

— Nie kojarzę.

— Miękkie dywaniki i małe stoliki?

— Tak, wyglądało jakbyś je kolekcjonował.

— Nienawidzę pracować, przy biurku. Zazwyczaj siedzę na podłodze, słucham głośno muzyki, a tutaj czuje się jak... — jak się czuł? Jak w potrzasku? Klatce?

— Więzieniu?

— Poniekąd. — Jungkook zaśmiał się cicho.

— Tego się obawiałem. Próbowałem przekonać Namjoona, by najpierw zapytał, co tobie odpowiada, jednak on zachowuje się, jakby się ciebie bał.

— Bo tak jest! Przedstawia mnie każdemu tak, jakbym był niezrównoważony psychicznie. Nie wiem właściwie, o co mu chodzi. Potem wszyscy się mnie boją, ludzie dziwnie spoglądają na mnie na korytarzu...

— Właściwie jesteś trochę kosmitą — mruknął, patrząc na bruneta, który skrzyżował z nim swoje zdziwione spojrzenie.

— Kosmitą?

— W rzeczy samej.

— To słyszę pierwszy raz — odparł, popijając łyk kawy.

— Po prostu jesteś wyjątkowy — odpowiedział Jungkook. Przez moment w pomieszczeniu zapadła cisza. Tae spojrzał na Jungkooka, a ten po prostu uśmiechnął się do niego i usiadł przy swoim biurku, by po chwili wlepić wzrok w monitor.

Ta niewinna uwaga gdzieś zawisła w powietrzu.

Tae nigdy nie czuł się wyjątkowy. Raczej dziwny, wyobcowany, niepasujący do schematów i tego, jak chcieliby go widzieć inni ludzie. Rodzice od początku mówili mu, że nikt nie będzie go lubił, gdy będzie takim samotnikiem, który zamiast pobawić się z dziećmi, woli leżeć na kanapie i patrzeć w sufit.

Gdy dorastał, nigdy nie był wystarczający. Nie tak mądry, jakby chcieli, nie tak towarzyski, jak cała rodzina, nie tak męski, by przynosić dumę ojcu. Raczej skromny, zamknięty w sobie i płaczliwy.

Nie słyszał, że jest jedyny w swoim rodzaju. Że we wrażliwości nie ma nic złego i to piękne, że jest otwarty na świat. Przeciwnie, jego matka twierdziła, że jest słabeuszem, a ona nie chciała mu dawać wsparcia. To Tae w pewnym momencie stał się jedyną odpowiedzialną osobą w ich domu. Gdy leżała na kanapie i płakała, porzucona przez jego ojca, on zajmował się wszystkim. Pocieszał ją, był oparciem, zarywał szkołę i nie miał żadnych przyjaciół, czy znajomych. Sam jak palec.

Wtem cały smutek został wypłakany, a rany jego matki zagojone. Pojawił się nowy mężczyzna i nowe możliwości, a Taehyung nie był już tak potrzebny, jak wcześniej.

Sam jak palec w pustym mieszkaniu.

— Wyjątkowy? — powtórzył, czując, jak na jego policzki powoli wpływa róż. Jungkook oderwał się od patrzenia w monitor i zerknął na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

— Tak, wyjątkowy. — odparł, dziwiąc się, że po kilku minutach ciszy Taehyung, jakby przebudził się z transu.

— Dlaczego? — Jungkook westchnął. Prawda była taka, że był skrajnie beznadziejny w takich rozmowach. Teraz nie wiedział do końca, co ma robić, bo Taehyung zachowywał się inaczej niż zazwyczaj.

— Po prostu tak czuję. Jesteś inny, jeszcze nie poznałem takiej osoby, jak ty — miało to zabrzmieć nonszalancko, w końcu mówiąc to, notował coś w swoim biznesowym kalendarzu. Taehyung nie musiał widzieć, że rysuje tam szlaczki i okazjonalnie wpisuje terminy spotkań przeplecione soczystymi bluźnierstwami.

Może ta dziwna atmosfera poszłaby w zapomnienie, a oni by się zabrali do pracy, gdyby Tae najpierw pomyślał, a potem zadał to pytanie.

— Podobam ci się Jungkook? 

Two angry men | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz