Rozdział14- SUM-y, Owutemu I Wojna

2.7K 101 65
                                    

Niepodzielne rządy szaleństwa

Znów nadszedł ten czas, który przychodzi co roku. Szkolne zajęcia dobiegały końca, a ci, którzy mieli przed sobą SUM-y i Owutemy szaleli w panice. Harry i Neville szybko doszli do wniosku, że ich dziewczyny zwariowały.

Luna, zwykle cicha i zakręcona, zaczęła rzucać w Neville'a książkami za każdym razem, gdy ten próbował się do niej odezwać. Któregoś wieczoru Ginny rzuciła na Harry'ego zaklęcie słoniowatych uszu tylko dlatego, że spróbował ją pocieszyć, gdy ona rozpłakała się z powodu ilości zadanych jej zadań domowych.

Harry robił co w jego mocy. Dał obu dziewczynom zaklęte pióra, które pisały za nie wypracowania. Wystarczało, że dyktowały tekst na głos czy nawet w myślach. Ale to nie wystarczyło. Dziewczęta osiągnęły takie wyżyny szaleństwa, że młodzi mężczyźni zaczęli ich unikać. Gdy ostatnim razem Luna ujrzała Neville'a, cisnęła w jego stronę klątwą kwiatową. Gdyby go trafiła, zmieniłaby jego włosy w kwiaty.

Dziewczęta dały jasno do zrozumienia, że nie życzą sobie, by cokolwiek odrywało je od nauki, a „czymkolwiek" w tym wypadku byli Harry i Neville. A gdy wydawało się, że gorzej być nie może, dziewczyny zaczęły atakować znienacka swoich chłopaków na korytarzach, całując ich namiętnie ni z tego ni z owego. Najwyraźniej dziewczyny wiedziały, że nie mogą sobie pozwolić na rozpraszanie uwagi, ale chciały też dać znać swoim facetom, że nie są na nich tak naprawdę złe. Jednak ten pomysł od samego początku okazał się katastrofą. Gdy ich dziewczyny na zmianę ciskały w nich klątwami i znienacka całowały, obaj młodzi czarodzieje mieli nerwy napięte jak postronki.

Harry i Neville zaczęli ukrywać się podczas posiłków w kuchni ku rozbawieniu Rona i Hermiony, którzy obserwowali z radością ten doroczny rytuał przejścia. Jeśli nie siedzieli w kuchni, Harry zabierał Neville'a na zewnątrz i uczył go latać. Neville nie był tak kiepski jak Hermiona, ale bardzo denerwował się w powietrzu. Częściowo było to efektem używania przez niego starej Zmiataczki 2 po jego ojcu. Miotła nie była najgorsza, ale miała swoje lata, brakowało jej stabilności i czasami nagle zbaczała z kursu.

Harry pomógł Neville'owi uwierzyć w siebie. Pożyczał mu swoją Błyskawicę, a sam towarzyszył mu na starej Zmiataczce. Na stabilniejszej i bardziej sterownej miotle Neville szybko zyskał pewność siebie, której potrzebował, by dobrze latać. Pewnie nie będzie w tym nigdy tak dobry jak Harry, ale po raz pierwszy w życiu mógł cieszyć się lotem.

Obaj spędzali dużo czasu na lataniu, ale nie byli sami. Pojedynczo lub parami dołączali do nich inni uczniowie, których związki uginały się pod brzemieniem SUM-ów i Owutemów. Harry pomógł kilku innym niepewnym lotnikom dojść do pewnej wprawy.

W miarę jak zbliżały się SUM-y młodzi mężczyźni robili wszystko co w ich mocy, by unikać Ginny i Luny. Nagłe ataki pocałunkami na korytarzach się skończyły, ale ciskanie klątwami z byle powodu trwało nadal. Harry pożyczył Neville'owi swoją pelerynę-niewidkę, by mógł się bezpiecznie poruszać po korytarzach, podczas gdy Harry używał zaklęć kamuflujących lub przemieszczał się za pomocą swojej animagicznej postaci.

Dla Harry'ego to wszystko było dziwne i dołujące. Naprawdę czuł się zraniony, zwłaszcza po tym, jak Ginny potraktowała go upiorogackiem za bycie w Wielkiej Sali w tej samej chwili co ona.

Dlaczego nie mogły wziąć przykładu z innych czarodziejek na piątym roku i po prostu poprosić swoich chłopaków, by zostawili je w spokoju?

Dormitoria dziewcząt, Wieża Gryffindora, ostatni wieczór przed egzaminami

W gryfońskim dormitorium dziewcząt z piątego roku panował totalny chaos. Na wpół odziane dziewczyny biegały po całym pomieszczeniu przyciskając do siebie książki i błagając koleżanki, by pozwoliły podejrzeć swoje notatki. Zapanowała całkowita panika. Kilka dziewcząt popędziło do ubikacji wyrzucić z siebie kolację. Jedna leżała na łóżku, łkając spazmatycznie.

Armia Dumbledora Where stories live. Discover now