Rozdział 9-Łzy, Psoty I Eliksiry

2.6K 106 67
                                    

Grimmauld Place, poranek po Bitwie o Norę

Harry wszedł do kuchni potykając się co kilka kroków. Jedną dłonią nieustannie masował czoło, gdyż blizna nieprzerwanie piekła. Harry nie wyspał się zbytnio ostatniej nocy, ale nikt nie był w stanie spać spokojnie. Nora była zrujnowana, Hermiona niemal zginęła. Dom Grangerów został spalony do gołej ziemi, a Ron był tak wzburzony i zdenerwowany, że Madam Pomfrey musiała napoić go Eliksirem Słodkiego Snu.

Na szczęście Harry nie musiał dzielić z nikim pokoju. Po wakacjach Remus za zgodą Harry'ego z radością przystąpił do remontu wnętrza Grimmauld Place. Dwie główne sypialnie przypadły Remusowi i Tonks oraz Harry'emu. Pokój Harry'ego został urządzony w gryfońskich kolorach – szkarłacie i złocie.

Harry usiadł ciężko na jednym z kuchennych krzeseł, a Remus, Molly i Tonks spojrzeli na niego z niepokojem.

- Harry, strasznie wyglądasz, może wrócisz do łóżka? – zaproponowała Molly.

- Nie mogę, Molly. Za bardzo boli mnie blizna. Podejrzewam, że Voldemort jest bardzo niezadowolony z efektów wczorajszej zadymy.

- Może pomoże ci eliksir przeciwbólowy? Madam Pomfrey zostawiła nam ich całkiem sporo.

- Chciałbym, żeby tak było, ale jak na razie nikt nie wymyślił jak powstrzymać ten ból. Właściwie w tej chwili nie jest jeszcze tak najgorzej. Wkrótce powinno przestać. Z reguły nie trwa to dłużej niż parę godzin.

Molly podniosła się i zaczęła przygotowywać jedzenie dla Harry'ego. Pozostała trójka siedziała w milczeniu przy stole. Gdy pojawili się Dan i Emma, Molly zapytała jak czuje się Hermiona.

- Jeszcze śpi – odpowiedziała Emma. – Jest osłabiona, ale doktor… eee… Madam Pomfrey zostawiła nam kilka lekar… to znaczy eliksirów, które ma wziąć.

Grangerowie usiedli przy stole i spojrzeli niepewnie na Harry'ego. Harry ujął dłoń Emmy w swoje ręce.

- Pani Granger, powinienem wyjaśnić państwu co zaszło wczoraj wieczorem. Hermiona jest dla mnie bardzo ważna. Uważam ją za siostrę, której nigdy nie miałem. Kiedy Madam Pomfrey powiedziała, że uratowanie życia Hermiony przekracza jej możliwości, musiałem podjąć kroki, by ocalić jej życie.

- Musicie wiedzieć, że czarodziejów jak Harry nazywamy animagami – wtrącił Remus. – To oznacza, że potrafią zmieniać się z człowieka w zwierzę i odwrotnie. Forma Harry'ego to jedna z najrzadszych. Potrafi zmienić się w feniksa, magiczne stworzenie o niesamowitych zdolnościach. Jedną z najbardziej cenionych cech feniksa są jego leczące łzy. Feniksy nie uleczą każdego. Mają niezwykle ostre kryteria, wedle których decydują czy kogoś uleczyć czy nie. Harry pod postacią feniksa ma te wszystkie zdolności. Uleczył twoją córkę, bo ją kocha. Uleczył też ciebie, Dan, bo twoja córka kocha ciebie…

Przerwała mu Tonks. Doskonale wiedziała, że to co powie zawstydzi Harry'ego, ale trzeba to było powiedzieć:

- Taki już jest Harry. Nie lubi gdy jego rodzenie lub przyjaciołom dzieje się krzywda i podejmie wszystkie kroki, nawet ryzykując swoje zdrowie i życie, by temu zapobiec. Zapewne poczuł, że twoja śmierć sprawiłaby Hermionie ogromny ból i nie zamierzał na to pozwolić. Dan, powinieneś czuć się zaszczycony. Dwa feniksy oddały ci swoje łzy. Dwa stworzenia światła oceniły cię zeszłej nocy i obie uznały cię za wartościowego człowieka.

Harry rzucił jej zawstydzone spojrzenie.

- No co? Przecież im wyjaśniłam, nie? Coś tam próbowałeś, ale nie szło ci za dobrze.

- Dzięki, ciotuniu Tonks – odciął się Harry i uchylił się, by uniknąć rzuconego przez nią kawałka grzanki.

Młody czarodziej skończył tosty i herbatę i wstał od stołu. Ginny i Ron spali w śpiworach na podłodze w salonie. Harry położył się na kanapie obok Ginny i przyglądał jej się przez chwilę.

Armia Dumbledora Where stories live. Discover now