Harry I Hermiona, Wczesne Popołudnie

2.6K 121 27
                                    

Harry i Hermiona siedzieli na jednej z trybun stadionu Quidditcha. Hermiona patrzyła, jak Ron trenuje drużynę Gryffindoru. Harry czytał kolejne stare tomiszcze, które wygrzebał z hogwardzkiej biblioteki, korzystał ze świeżego powietrza i czekał, aż Ginny skończy lekcję Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.

Co jakieś czas Hermiona obrzucała Harry'ego tym spojrzeniem i szczerze mówiąc zaczynało mu to działać na nerwy.

Lepiej mieć to z głowy, pomyślał.

- Mionko?

- Tak, Harry?

- Od obiadu obrzucasz mnie tymi dziwnymi spojrzeniami. Uszy mi odstają czy coś? Czy po prostu chcesz mi coś powiedzieć?

Hermiona obróciła się przodem do niego.

- Harry, profesor McGonagall wezwała mnie rano do gabinetu. Dała mi kopię czegoś, co napisałeś… nie całości, tylko istotnej części – dodała pospiesznie, widząc jego zdruzgotaną minę.

Harry nerwowo przełknął ślinę i skinął głową.

- Po prostu jestem ciekawa. Przez sześć lat ty i Ron przepisujecie moje notatki, sprawdzacie wasze zadania domowe z moimi, nawet prosicie mnie od czasu do czasu o korepetycje. Kiedy zaczęłam czytać ten zwój, który dała mi McGonagall zorientowałam się, że tak naprawdę przez te wszystkie lata nie potrzebowałeś mojej pomocy… prawda?

Tego nie oczekiwałem. Myślałem, że będzie zła, że zrobiłem coś bez jej pomocy.

- Mionko, potrzebowałem twojej pomocy od pierwszego roku. W pewnym sensie jesteśmy bardzo podobni. Oboje dorastaliśmy jako mugole. Zawsze będę cię potrzebował. W naszym świecie jest tak wiele rzeczy, których nie rozumiem. Ron i Ginny są szczęściarzami. Nic z tych rzeczy nie jest dla nich nowością. Są zwyczaje i tradycje co do których nie ma pojęcia. Kurczę, ledwo co znam mugolski świat. To niełatwe, gdy spędzasz pierwsze dziesięć lat życia zamknięta w komórce na miotły – westchnął i kontynuował: - Zwój, który dała ci profesor McGonagall jest rezultatem przeszło dwóch miesięcy czytania i pisania. Mogłabyś to zrobić w tydzień i specjalnie się nie spocić. Poważnie, nie rozumiem o co tyle szumu. Nie planowałem tego nigdy nikomu pokazywać i wkurza mnie ten szum, który wszyscy wokół tego robią. Jest tam pewnie jakiś gigantyczny błąd, przez który wszystko szlag trafi…

Hermiona dotknęła jego ramienia, by powstrzymać potok słów. Spojrzał na nią.

- Nie doceniasz się. W porządku, zabolało mnie trochę, ze nie poprosiłeś o pomoc. Ale czy możesz mnie winić, skoro od sześciu lat pomagam ci w nauce? Zaskoczyło mnie też, jakie informacje zdołałeś powiązać ze sobą. Harry, to jest genialne.

- To nie jesteś zła?

Wywróciła oczami.

- Oczywiście, że nie jestem zła. Zawsze wiedziałam, że jesteś potężnym czarodziejem. Ale miło też wiedzieć, że mój braciszek jest mądry… kiedy się do tego przyłoży – uśmiechnęła się psotnie i dodała: - Prawie tak mądry jak ja!

Widząc jego udawaną złość uściskała go.

Harry odwzajemnił uścisk myśląc: Czy Hermiona naprawdę powiedziała, że jestem mądry? I czy to znaczy, że nie będę już mógł pożyczać jej notatek z Transmutacji?

- Ej, Potter! Precz z łapami od mojej dziewczyny!

Harry odgarnął puszyste włosy Hermiony i ujrzał Rona, który leciał w pobliżu. Gdy Hermiona odsunęła się od niego, Harry krzyknął:

- Ron, uważaj.

Ron zawirował, uniknął tłuczka i pogroził pięścią jednemu z gryfońskich pałkarzy. Pomachał Harry'emu i Hermionie i wrócił do nadzorowania drużyny.

Armia Dumbledora Where stories live. Discover now