Niektórzy Ludzie Nie Przyjmują Odmowy Do Wiadomości

2.4K 102 55
                                    

Następnego poranka Harry obudził się całkowicie wypoczęty. Było mu ciepło i całkiem wygodnie, ale coś mu nie pasowało. Przede wszystkim opierał się na czymś pociągająco delikatnym i oplatało go jakieś ramię.

Zamrugał, gdy flesz uderzył go po oczach razem z charakterystycznym dźwiękiem migawki aparatu. potem usłyszał stłumiony śmiech.

Sięgną po leżące na stoliku przed nim okulary i nałożył je. Spojrzał przez ramię i dostrzegł burzę rudych włosów. Uznał, że czasem trzeba ponieść konsekwencje i postanowił przyjąć je z godnością. Zignorował śmieszki i szepty, ostrożnie wyśliznął się spod ramienia Ginny i spokojnie wstał. Obrócił się, wciąż nie zwracając uwagi na widzów i dokładnie otulił ją kocem, po czym pocałował w czoło i dopiero odwrócił się do pozostałych.

Przyłożył palec do ust i gestem wskazał, że powinni oddalić się od kanapy. Ron i Neville mieli identyczne szerokie uśmiechy na twarzach. Ron trzymał aparat Colina. Hermiona również szczerzyła się jak głupia, ale spojrzała badawczo w oczy Harry'ego, jakby szukała odpowiedzi. Harry uśmiechnął się do niej.

- Już mi lepiej, Hermiono. Przepraszam za wczorajszy wieczór. Nie chciałem was nastraszyć, ale chyba tego potrzebowałem – odwrócił się do Rona. – Czego?

- Nic takiego – odpowiedział rudzielec z uśmieszkiem. – Po prostu mam niezły materiał do szantażu.

- Ron, jesteś moim cholernym bratem! Wystarczy że poprosisz, to dam ci wszystko czego chcesz.

Uśmiech zniknął z twarzy Rona. Najwyraźniej Harry nie był podatny na szantaż.

- To na co mi ten materiał, skoro nie mogę cię szantażować? Gdybyś nie planował poślubić mojej siostry, obiłbym ci maskę!

Harry uśmiechnął się szeroko.

- To wyświadcz mi przysługę. Zrób dwie kopie tego zdjęcia. Ginny pewnie będzie chciała jedną. Ja na pewno chcę. To w końcu pierwszy raz, gdy spaliśmy razem… szkoda, że do niczego nie doszło.

Ron nie wiedział, czy powinien wybuchnąć śmiechem czy zdzielić gościa przez łeb. Hermiona spojrzała na Harry'ego zdumiona, ale zaczęła chichotać. Neville zarumienił się, ale również wybuchnął śmiechem.

Harry zostawił ich i udał się do dormitorium, by się wykąpać i przebrać. Gdy zszedł na dół, pokój wspólny był pusty, zniknęli zarówno jego przyjaciele, jak Ginny. Harry nie wrócił jeszcze do regularnych porannych biegów, a nawet gdyby tak było, to pewnie biegałby raczej wokół boiska quidditcha, a nie jeziora. Tak czy inaczej postanowił zejść na śniadanie do Wielkiej Sali, gdzie dołączył do przyjaciół.

Lekcje tego dnia szły całkiem nieźle, ale Harry czuł się niepewnie. Za każdym razem, gdy przechodził z klasy do klasy wpadał na Cho Chang. Na piątym roku miał z Cho burzliwy związek. Zerwał z nią, bo tak naprawdę wcale nie wydawała się zainteresowana Harrym. Jednak dzisiaj wciąż obrzucała go dziwnymi spojrzeniami. Zderzyła się w nim na niemal pustym korytarzu, a potem zatrzymała się, by z nim pogadać, gdy on zbierał swoje książki. Harry próbował się przed nią ukrywać. Jednak nieważne gdzie poszedł, ona podążała za nim. Tropiła go. I zaczynało go to wkurzać.

Ginny

Ginny siedziała w pokoju wspólnym i pracowała nad wypracowaniem na Zaklęcia. Ron i Harry rozgrywali partię szachów. Odłożyła pióro i dostrzegła Lavender, Hermionę i niemal trzydzieści innych dziewcząt uśmiechniętych od ucha do ucha.

- Rewelacyjna plota – wyszeptała magiczne słowa Lavender.

Ginny natychmiast spakowała swoje wypracowanie i podążyła za dziewczętami do dormitoriów. Wszystkie przebrały się w piżamy i poszły za Lavender do sypialni Ginny.

Armia Dumbledora Where stories live. Discover now