Pansy Parkinson

2.1K 94 41
                                    

Pansy była zachwycona. Poranną sową otrzymała zakodowaną wiadomość. W końcu opuści to miejsce i dołączy do swojego Pana. A jeśli Draco stanie na wysokości zadania zostaną godnie wynagrodzeni. Obiecała sobie, że tej nocy, gdy się stąd wydostaną, pokaże Draco jakie zalety płyną z bycia żonatym. Poza tym seks to dobry sposób, by kontrolować mężczyznę, pomyślała.

Pansy siedziała na swoim miejscu przy stole Ślizgonów z Draco u boku. Odszukała spojrzeniem pozostałych szkolnych Śmierciożerców i skinęła im głową. Każde z nich wybrało jakiegoś ucznia z siódmego roku i rzuciło na swój cel klątwę Imperius. Z trzech Niewybaczalnych Imperius było najbardziej dyskretne. Nie powodowało hałasu, nie emitowało światła, a gdy zostało już rzucone, rzucający nie potrzebował nawet różdżki, by kontrolować swój cel.

Czekała spokojnie. Musiała się upewnić, że pozostali Śmierciożercy mają swoje ofiary pod pełną kontrolą. Gdy otrzymała ich potwierdzenia wiedziała, że czekają tylko na jej znak, by ruszyć do akcji.

Pokazała im „przygotować się" i nachyliła się do Draco.

- Kochanie, nadszedł czas, byś udowodnił swoją miłość do mnie i do naszego Pana – wyszeptała. – Poczekaj na czysty strzał.

Draco skinął głową z drapieżnym błyskiem w oku.

Wielka Sala, Hogwart, wieczorny posiłek, połowa kwietnia

Kilka ostatnich tygodni minęło błyskawicznie, nawet nie wiadomo kiedy. Spotkania AD, jeszcze więcej treningów z Dumbledorem, kilka godzin wykradzionych tu i tam, by spędzić je z Ginny. Przeczytał książkę od niej kilka razy. Niestety nie zdołała znaleźć odpowiedniego czasu i miejsca, by wypróbować te techniki.

Wiele czasu poświęcił na badanie implikacji jego ostatniego odkrycia i wykonał kilka innych kryształowych struktur do tego potrzebnych. Okazało się, że były one zbyt złożone, by zwykłe zaklęcie duplikacji potrafiło je skopiować. Hermiona i profesor Flitwick poszukiwali alternatywnych sposobów, ale jak na razie nie mieli szczęścia.

Harry siedział przy stole Gryfonów z Ginny u boku i z uśmiechem obserwował Rona i Hermionę. Hermiona przytulała się do Rona, a on otaczał ją ramieniem. Co jakiś czas szeptał jej coś do ucha, a ona promiennie uśmiechała się w odpowiedzi. Odkąd wręczył jej pierścionek, była zupełnie inną osobą. Chodziła po szkole w stanie nieprzerwanej szczęśliwości.

Hermiona w końcu dostrzegła jego minę i spojrzała na niego pytająco.

- Co, Harry?

- To zabawne, Mionko. Spędziłaś ostatnie sześć lat ucząc się o czarodziejskim świecie wszystkiego co tylko mogłaś, ale dopiero teraz po raz pierwszy zachowujesz się, jakbyś naprawdę do niego pasowała. Właściwie to zazdroszczę ci tego.

Widząc ostre spojrzenie Ginny tłumaczył dalej:

- Gin, nie zrozum mnie źle. Nie chcę powiedzieć, że tu nie pasuję. Ale pomyśl o tym. Ty i Ron dorastaliście w czarodziejskim świecie, ja i Mionka nie. Żadne z nas nie miało o tym pojęcia, póki nie dostaliśmy naszych listów z Hogwartu. Hermiona spędziła ostatnie sześć lat ucząc się o tym świecie i pewnie wie o nim więcej niż ktokolwiek z was, ale nigdy nie czuła się, jakby tu pasowała. Dlatego wciąż się uczyła. Szukała swojego miejsca i znalazła je… tu, z Ronem.

Ginny zachmurzyła się.

- Ale Harry, ty masz przecież Ginny – wtrąciła się Hermiona.

- Wiem, że mam i jestem cholernym szczęściarzem – odparł Harry, energicznie kiwając głową. – Znalazłem miłość i rodzinę, ale ciągle czuję się w tym świecie jak niezgrabny obcy. Tak naprawdę go nie rozumiem. Wiecie, że tato Ginny musiał mi wyjaśnić całą ceremonię rozświetlenia i inkantacje na wesele Remusa? Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić ani jak to zrobić, póki Artur mi tego nie powiedział.

Armia Dumbledora Where stories live. Discover now