Rozdział 8

341 21 5
                                    

* Retrospekcja - rok wcześniej *

- Lizzie, musisz się uspokoić - powiedziała Hope wchodząc za Blondynką do pokoju.

- Nie mogę, nie podchodź do mnie - powiedziała zdenerwowana Saltzman.

Lizzie zawsze miała problemy z kontrolą, emocjami i opanowaniem siebie oraz magi. Odziedziczyła potężną, szaloną moc, którą nie łatwo było trzymać w równowadze. Starała się, pracowała nad sobą, mama jej pomagała, ale gdy wszystko szło źle, nie umiała znaleźć równowagi.

- Spokojnie - powiedział Hope i mimo ostrzeżeń podeszła bliżej - To tylko jeden konkurs piękności, za rok będzie kolejny i kolejny, następnym razem wygrasz.

- Nic nie rozumiesz - odparła Lizzie - Ty zawsze jesteś najlepsza więc nie rozumiesz jak to jest być zawsze na drugim miejscu. Nawet mój ojciec woli Ciebie ode mnie.

- Co Ty mówisz, Alaric cię kocha - powiedziała Hope i złapała ją za ręce - Lizzie, przyznaje, że nie zawsze się dogadujemy, ale widzę, jaką wspaniałą osobą jesteś, silną, odważną, a w głębi serca pewnie też wrażliwą. Nie musisz wciąż rywalizować, być najlepsza. Nie wszystko idzie po naszej myśli, ale to w porządku.

Nastolatka chciała pomóc jej się uspokoić. Różnie było między nimi. W przeszłości często się kłóciły, ale mimo to Hope nie zostawiłaby jej samej w takim stanie. Wiedziała, że tęskni za mamą, która jest w podróży, tak samo jak ona za rodzicami, którzy są w nowym orleanie. Hope też ciężko było panować nad mocą i czuła, że nie pasuje, że nie może nikogo zawieść. Rozumiała ją.

- Już lepiej ?  - spytała patrząc jej w oczy.

- Chyba tak - pokiwała głową Lizzie - Dzięki Hope...

- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się lekko.

Blondynka była wyższa, ale i tak spojrzała jej w oczy. I zrobiła to. Pocałowała ją. Może kierowały nią emocje, chwilę temu czuła się jakby miała wybuchnąć, może po prostu to dlatego, że Hope była dla niej miła. Prawda była inna. Ukryta głęboko, schowana. Lizzie zawsze była wredna dla Hope z dwóch powodów, zazdrościła jej i kochała się w niej, a ona tego nie zauważała.

Teraz pod wpływem impulsu pocałowała ją, a zaskoczona Mikealson odwzajemniła pocałunek.

- Um, to było niespodziewane - powiedziała Hope patrząc na nią.

- No wiem... - powiedziała Lizzie - Nikomu o tym nie mów.

Brzmiała poważnie, ale uśmiechała się. Mimo wszystko od dawna chciała to zrobić i udało jej się. W całym tym okropnym dniu zdarzyła się choć jedna dobra rzecz.

- Jasne, nikomu nic nie powiem... Nie martw się - uśmiechnęła się lekko Hope.

Ponoć nic tak nie zbliża jak wspólny sekret i właśnie taki sekret teraz miały. Pocałunek o którym nikt nie mógł się dowiedzieć. Same nie wiedziały co to znaczy, pewnie się już nie powtórzy, ale było miłe...

Our Legacies ✔Where stories live. Discover now