Południe

154 8 0
                                    

Ramsay
- Gdzie byłaś? - Sansa nie odpowiada, rusza w stronę stolika i sięga po kielich - Sansa?
- On jej powiedział, że nie jest dla nas ważna, że jej nie chcieliśmy, ja go po prostu...
- Spokojnie San - mówię przerywając jej jednocześnie. Ta wywraca oczami i wypija zawartość kielicha - Gdzie byłaś?
- U Catelyn - odpowiada stawiając kielich na stoliku - Czekałam aż zaśnie - dodaje patrząc na mnie - a ty co robiłeś? - pyta unosząc delikatnie brwi ku górze
- Nic konkretnego - mówię wzdychając
- Nic? - pyta podchodząc do mnie.
- Nic - powtarzam patrząc jej głęboko w oczy. Sansa jest tuż przede mną. Nachylam się do niej delikatnie i całuję ją w czoło - Boisz się  jutra? Starczy -  mówię zatrzymując jej dłoń, znów sięgała po wino - Nie martw się- mówię kładąc dłonie na jej talii. San w odpowiedzi wywraca oczami, a jej dłonie wędrują na moją koszulę - Lady Stark o co chodzi?
- Nie udawaj, że nie wiesz...

Lyanna
Nie wiem co powinnam o nim sądzić. Zachowuje się jakby faktycznie zależało mi na nim. Dlaczego? Zakochiwanie się nie jest pozytywne. Owszem, każda dama marzy o swoim księciu, o tym jak wspaniałe będzie ich wspólne życie, bądź o  zwykłym zakochaniu się. Nie jest to jednak tak pozytywne jak mogłoby się wydawać. Jeżeli wybrankiem mego serca był piekarz, nie miałoby to racji bytu. Księżniczka, czy wysoko postawiona dama  nie ma racji bytu w małżeństwie z kimś takiego pokroju. W moim wypadku jest to bardziej zagmatwane niż uczucie, którym owocuje miłość w życiu codziennym. Właściwie sama nie wiem czym jedt zakochanie. Jak można je właściwie zdefiniować? Miłości w moim życiu nie brak, odczuwam ją każdego dnia. Nie jest to jednak ogniste uczucie między zakochanymi ludźmi, jest to jedynie miłość, którą ukazuje mi rodzina. Skąd jednak mam wiedzieć czy zakochanie się w nim mnie nie zaboli bardziej od faktu iż ma on bękarty w drodze? Najlepiej będzie jeśli po prostu będę kochała dzieci z małżeńtwa z nim, z uczuciem do niego mogę spróbować, jednak po co? Mam wrażenie, że jego uczucie do mnie może być prawdziwe. Jednak ja nie zapomnę o tym, że ma bękarty. Owszem brzmi to idiotycznie z perspektywy iż dzieci z mego małżeństwa z nim będą namiestnikami północy. Co jednak jeśli bękarty będą się ubiegać o to? Jeżeli jakimś cudem odkryją kto jest ich ojcem? Ludzie mają mnie za wredną i rozkapryszoną Księżniczkę. Nie należe do miłych osób to prawda, jednak mało kto wie jak czułe mam serce i jak ranią mnie tego typy sytuacje. Jednak kogo obchodzi fakt tego jaka jestem? Dla ludu i tak zawzze będę Księżniczką Baratheon, bądź Różą Westeros...

Margaery
- Nie pozwolimy aby  cokolwiek się stało - mówi Tommen patrząc mi w oczy
- Za każdym razem pada ta gadka a potem ktoś się dusi albo kończy z wbitym  w pierś sztyletem... - odpowiadam wzdychając - Arrynowi trzeba podciąć skrzydła, pokazać mu, że nie ma prawa naruszać narzeczeńtwa naszego syna czy córki
- Nawet jeżeli próba walki będzie przegrana, to i tak zostaną pokonani, Lord nie odważy się zadzierać z koroną - spojrzenie Tommena jest skupione na mojej twarzy, nic nowego w niej nie zobaczy, nadal jestem zszokowana tym, że Arryn przybył aż tutaj - Po walce musimy się uporać z Littlefingerem
- Sansa była wściekła gdy go zobaczyła - mówię sięgając po winogrono - A Catelyn przerażona...
- Zajmiemy się nim Marg, zapewniam cię, raz i na zawsze - mówi podchodząc do mnie. Składa delikatny pocałunek na moim czole - Jesteś zmęczona, idź spać kochana

Bastian
Zrobiłem co w mojej mocy. Starałem się jej wszystko wyjaśnić. Liczę na to, że da mi szansę. Nikt nie wie jak żałuję faktu bękartów. To jednak moja wina, to przeze mnie. Prawda będzie dla nich zagadką. Nie będą wiedziały, że jestem ich ojcem. Tak będzie lepiej. Nie będą się ubiegać o tytuły czy Winterfell. Będą po prostu zwykłymi bękartami.

Ramsay
Paznokcie San pozostawiły na mojej klatce piersiowej ranę, jednak nie jest to w żadnym wypadku przeszkoda. San nachyla się i składa na mojek szyi pocałunek, po którym zapewne pozostanie ślad. Z delikatnym uśmiechem odchyla się od mojej szyi i delikatnymi ruchami bioder sprawia, że podniecenie zalewa mnie coraz bardziej. Dołączam do niej. Sansa co jakiś czas wydaje z siebie ciche jęki rozkoszy. W tle słychać jedynie nasze głośne oddechy i rozkosz, czystą rozkosz...

                          Południe

Catelyn
- Jestem tutaj, musisz mieć nadzieję -nadzieję. Nie spodziewałam się, że Baelish odnajdzie mnie kiedykolwiek. A zwłazzcza tu. Właśnie teraz w momencie, w którym poznałam swego narzeczonego. Musiał się pojawić on, niszczyciel mojego życia. Przez niego nie miałam rodziny. Zabrał mi dużą część życia, odebrał mi ją - Nie patrz na tego kurwia - mówi rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę Littlefingera - nie pozwolę aby się do ciebie zbliżył, pamiętaj choćby nie wiem co się działo nie okazuj emocji - nie będzie to żadna nowość. Mieszkając w Orlim Gnieździe nauczyłam się  tego. Brak uczuć, jedynie chłodny uśmiech. Nic więcej
- Dobrze - mówię ruszając zaraz za Lyanną w stronę naszych miejsc. Po mojej prawej stronie siedzi Lyanna, po lewej Geralt, a obok niego Bash, zaś po prawej stronie Lyanny Ned. Za nami nieco wyżej siedzi Król, Królowa oraz Mama po lewej stronie Królowej i Tata po prawej stronie Króla.
- Pamiętaj, jestem tutaj - mówi kładąc swoją dłoń na mojej dłoni - Bądź dobrej myśli


                    

Bad WolvesWhere stories live. Discover now