Bastian

332 14 0
                                    

Arya
Sansa położyła Bastiana w kołysce. Malec zasnął, ona jednak nie odchodzi od kołyski, tylko go obserwuje z uśmiechem
- Mówiłam, że kochasz to dziecko - mówię trącając ją ramieniem
- Tak - odpowiada z delikatnym uśmiechem - Na to wygląda
- Widział go?
- Nie - odpowiada twardym głosem - Nie chcę go oglądać
- Zależy ci na nim San? Mnie możesz powiedzieć - dziewczyna patrzy na mnie wzrokiem bez jakiejkolwiek emocji
- Sądziłam, że się zmienił dla dziecka - bierze głęboki oddech - Dla mnie
- Zależy ci na nim? - ponownie powtarzam pytanie
- Szczerze mówiąc, nie wiem Arya

Margaery
- Bastian - mówię z uśmiechem patrząc na Tommena
- Przyszły Lord Winterfell i Namiestnik Północy -mówi Tommen z uśmiechem - Margaery, co sądzisz na temat trwałego połączenia Południa i Północy?
- Co masz na myśli? - pytam patrząc mu w oczy
- Mój ojciec chciał połączyć Północ z Południem, przez małżeństwo Baratheona ze Starkiem
- Chcesz wydać naszą córkę za Bastiana? - pytam unosząc brwi ku górze - Czy wolisz zaczekać aż urodzę syna oraz aż Sansa urodzi drugie dziecko?
- Nie chciałem cię obrazić - mówi spuszczając smutno wzrok - To byłby po prostu permamentny sojusz z Północą, jeżeli... - zbliżam się do niego i delikatnie całuję go w usta, odwzajemnia pocałunek kładąc swoje dłonie na mojej talii
- To wspaniały pomysł Tommen, ale wymaga czasu, pamiętajmy o tym. Westeros stanie się piękniejsze, gdy na Północ zawita Księżniczka z Południa, a na Południe zawita nowa Królowa z Północy
- Nie chciałem cię urazić - mówi ze smutkiem w oczach - Przepraszam...
- Nie uraziłeś Tommen - mówię z szerokim uśmiechem - Poza tym i tak bardzo chciałabym mieć kolejne dziecko
- Nie chcę abyś sądziła, że jesteś dla mnie tylko matką moich dzieci Marg, kocham cię nad życie
- Wiem Kochany - mówię z lekkim uśmiechem - Wiem

Loras
- Zdecydowałeś już ci podarujesz przyszłej Lady Wysogrodu?
- Nie Babciu - odpowiadam wzdychając
- Loras - mówi Babcia sięgając po kielich z winem - Nie masz się czym martwić, masz jeszcze dwa lata, pod koniec tego roku powinieneś zapytać Lyannę o to czy zostanie Lady Tyrell...
- Wątpię, że ona tego chce Babciu
- Ona w przeciwieńtwie do ciebie podejmie się temu czemu musi dla dobra ludu, Wysogród zaproponuje dostawę żywności z Reach dla ludności z Niedźwiedziej Wyspy, władzę na wyspie obejmiecie oboje
- Jak? - pytam patrząc z zaskoczeniem na Babcię - Wysogród, a Niedźwiedzia Wyspa to dwa różne miejsca
- Większość życia spędzicie w Wysogrodzie, na początku Lyanna zapewne będzie chciała wracać na Niedźwiedzią Wyspę, a w trakcie waszej nieobecności władzę obejmie osoba wyznaczona przez Lady Lyannę, czyli jej ciotka, która zastąpiła jej matkę gdy ta zmarła, nie ma problemu Loras
- To nie jest takie proste Babciu
- Loras - mówi Babcia wzdychając i stawiając kielich po winie na stoliku - Nie musisz kochać swojej żony, małżeństwo, pełne miłości, jak twojej siostry nie jest częstym zjawiskiem, jedyne do czego będzie ci potrzebna Mormont, to do urodzenia ci dzieci, podkreślam, ta pieprzona miłość nie jest najważniejsza, a być może wykiełkuje między wami jakieś uczucie

Ramsay
Wchodzę do komnaty. Sansa stoi przed kołyską, Arya przed chwilą wyszła z komnaty
- Wyjdź - to jedyne słowo, które od co najmniej kilku tygodni jest wypowiadane przez nią w moim kierunku
- Sansa... - mówię zamykając za sobą drzwi - Chciałbym z tobą porozmawiać
- Wyjdź - powtarza dziewczyna zaciskając dłonie na łóżeczku dziecka, zdenerwowała się
- Nie chciałem cię urazić, to nie było celowe Sansa...
- Nie było celowe? - pyta odwracając się w moją stronę. Jej twarz wyraża wściekłość, czystą wściekłość - Ja miałam prawo do wybuchów emocji, przy nadziei to się zdarza, jednak ty? Po prostu jesteś tym samym potworem Ramsay, nie zależało ci nigdy na mnie, na dziecku zapewne tak. W końcu po to tu jestem prawda?- pyta unosząc brwi ku górze- Aby rodzić ci dzieci
- Sansa, ja cię kocham - mówię głośniej - Szczerze cię kocham. Nawet nie wiesz jak przykro mi było gdy urodziłaś dziecko i to nie ja byłem osobą, która ci mówiła, że będzie dobrze. Chciałbym móc cię teraz przytulić, być dla ciebie w każdej chwili...
- Też tego chciałam - oczy Sansy są zaszklone - Chciałam móc się w ciebie wtulić, czuć na sobie twoje pocałunki, to ty to zniszczyłeś, nie ja
- San, chcę to naprawić...
- Próbuj - mówi wzdychając - Ale pamiętaj, że próba nie gwarantuje sukcesu, twoja raczej jest spisana na straty - jej twarz i spojrzenie, znów nie wyrażają nic konkretnego oprócz nienawiści. Powoli ruszam w stronę kołyski - Co ty sobie wyobrażasz?
- Chcę zobaczyć mojego syna
- Nie jest to tylko twój syn - odpowiada z nienawiścią - A ty go nie zobaczysz
- Nie masz prawa tego zabronić
- Nie mam? - pyta unosząc brwi ku górze, w komnacie roznosi się płacz dziecka. Sansa od razu schyla się do kołyski i podnosi dziecko. Uśmiecha się do niego i powoli go uspokaja - Wyjdź, dziecko się przez ciebie obudziło - dziecko płacze wyciągajsc rączki ku górze. Sansa uśmiecha się do niego, kołysząc nim delikatnie
- Nie słyszałeś? - ostrze sztyletu opiera się na mojej szyi - Wyjdź

Sansa
Arya wyprowadza Ramsaya z komnaty, ja natomiast uspokajam Bastiana, ma szaroniebieskie oczy
- Mama tu jest - mówię całując go w czoło. Maluszek zamyka oczka i się we mnie wtula. Uspokoił się. Z uśmiechem odkładam go do kołyski...

Arya
- Poderżnięcie ci gardła rozwiązałoby wiele problemów - mówię odpychając od siebie Ramsaya na ścianę - Nie możesz się kurwa ogarnąć?
- Jak mam jej pokazać co do niej czuję bez rozmów z nią?
- Kurwa nie wiem - odpowiadam wzdychając - Szczerze mówiąc obchodzi mnie tylko dobro siostry i Bastiana, a wkurwianie jej nie pomoże ci
- Jaki jest Bastian? - oyta patrząc mi w oczy
- Z wyglądu jest podobny do ciebie, ale w przeciwieństwie do ciebie ma w sobie dużo z Sansy, a nie z potwora, ale mały jest niesamowity -mówię z lekkim uśmiechem - Na szczęście nie wdał się w ciebie i nie będzie takim zjebem jak ty

Bad WolvesWhere stories live. Discover now