Rozmowy

497 24 0
                                    

Sansa
Pierwszy raz, od bardzo dawna miałam spokojną noc, nareszcie  spokojnie spałam. Bez cichego płaczu, aby on nie usłyszał, aby sądził, że to co mi robi mnie nie rani, tyle kłamstw...
- Tak po prostu każe ci tam iść?
- Tak - odpowiadam wzdychając - Chce wiedzieć, czy jestem przy nadziei czy nie, jakby to cokolwiek zmieniło...
- Wiesz, dziecko dużo zmieni -mówi Arya sięgając po wino
- Jak byłam w stolicy, Cersei Lannister powiedziała mi,  że nie muszę kochać męża, ale będę kochała jego dzieci...
- Ale nie chciałabyś żyć tak jak Cersei - mówi upijając łyk wina - Prawda?
- A kto by chciał?

Margaery
- Będziesz musiała się skupić tylko na tym, aby urodzić to dziecko, niestety będziesz krzyczeć kochana, jednak bez tego nie ma narodzin
- Wiem Babciu, ale i tak wizja tego wszystkiego jest straszna - mówię wzdychając
- Margaery - zaczyna babcia - Sprowadzenie na świat tego dziecka będzie cię dużo kosztować. Będziesz czuła ból, krzyczała, miała dosyć, miała wrażenie, że to najgorsze co cię kiedykolwiek w życiu spotkało, ale jak już weźmiesz to niemowlę w ramiona, będziesz wiedziała, że to nie najgorszy, a najszczęśliwszy dzień w twoim życiu

Littlefinger
Lady Sansa jest sama w Bożym Gaju, Lady Arya jest zajęta trenowaniem walki. Jest sama
- Jak ci się podoba mój dar, Lady Sanso? - Spojrzenie Starkówny pada na mnie - Czy poczułaś radość, gdy po tak długim czasie spotkałaś  nsreszcie kogoś ze swojej rodziny?
- Moja radość cię nie obchodzi, Littlefinger - wściekłość w oczach dziewczyny wzrasta - Gdyby obchodziło cię szczęście tamtej przerażonej dziewczyny, którą zabrałeś ze stolicy, nie oddawałbyś jej w ręce potwora
- Nie jesteś już tamtą przerażoną dziewczyną - mówię nie odwracając od niej wzroku  - Jesteś kimś znacznie więcej
- Jak  sądzisz, co zatrzymuje mnie przed zabiciem cię teraz?
- Nie zrobisz tego - mówię z pewnością
- Masz rację - odpowiada przybliżając się do mnie, Lady Sansa zatrzymuje się tuż przede mną - Dziś nie, wyjedź z Winterfell, jeśli kiedykolwiek wrócisz, to będzie ostatnie co zrobisz, Littlefinger - dziewczyna z pionka, stała się graczem

Fetor
Fetor wykonuje polecenia Lorda Ramsaya
- Fetorze - mówi Lord Ramsay - Powiedz mi, czy twoja siostra, mogłaby planować atak na Winterfell?
- Nie, mój Lordzie, według Yary Greyjoy jej brat nie żyje - odpowiada Fetor nalewając wina do kielicha, zanoszę kielich Lordowi Boltonowi, który bierze kielich i upija łyk
- Dlaczego więc, dostaję wieści, które mówią o tym, że Yara Greyjoy szuka sojuszników?
- Może chcieć najechać na Braavos lub Zatokę Niewolniczą, lub podbić jakieś wyspy, Lordzie Bolton - Yara Greyjoy nie zaatakuje Winterfell, Fetor ma nadzieję, że nie zaatakuje Winterfell,  tak będzie dla niej lepiej, jeśli Lord Ramsay nie zrobi jej tego co zrobił Theonowi. Lady Sansa miała rację, Fetor jest gorszy od  Yary Greyjoy, Yara Greyjoy jest odważna i potrafi zarządzać ludźmi, Theon Greyjoy  tego nie potrafił, dlatego Theon Greyjoy nie żyje

Arya
Sansa siedzi w komnacie. Maester  i Sansa są w komnacie  krótką chwilę. Maester ma sprawdzić czy Sansa jest przy nadziei. Jeśli okaże się, że Sansa jest przy nadziei, poczuję wielką radość, na myśl o tym, że zostanę ciotką, jednak jednocześnie, nie wiem jak Sansa zareaguje. Podejrzewam łzy, jednak nie wiem czy radości, czy smutku, wszystko zależy od Sansy...

Margaery
- To dla dziecka? - pytam przyglądając się złotej kołysce, która na przedzie ma czarnego jelenia z czarnych pereł w koronie, a obok niego pnące się róże, wokół kołysli są szutczne złote róże, które dodają jej uroku, oprócz tego w kołysce jest - Skąd to masz?
- Twoja babcia powiedziała, że to dobry pomysł, więc się zgodziłem - to zielony kocyk z mojego dzieciństwa, oczywiście z powyszywanymi złotymi różami, dostałam go od babci - Podoba ci się?
- To nie mogło być lepsze - mówię, a dziecko zaczyna kopać, jakby dokładnie wiedziało co się dzieje - Już niedługo kochanie - mówię kładąc dłoń na wypukłym brzuszku. Tommen podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek - Będziesz najlepszym Tatusiem - mówię z uśmiechem patrząc na kołyskę - Jeszcze tylko trochę

Arya
Maester wychodzi z komnaty zamykając za sobą drzwi. Nic nie mówi, po prostu rusza w swoją stronę. Wchodzę do komnaty. Sansa patrzy w okno płacząc. Zamykam za sobą drzwi i podchodzę do niej
- Sansa? - spojrzenie oczu mojej siostry pada na mnie - Co powiedział Maester? - Sansa nic nie mówi. Łzy lecą jej po policzkach - Sansa?
- Noszę w sobie dziecko - mówi ocierając łzę z policzka
- Sansa - zaczynam - Pamiętaj, że to także twoje dziecko - mówię podchodząc do niej - Pokochasz je i obie o tym wiemy
- Nie chodzi o to czy je pokocham - mówi ocierając łzy - Chodzi o to, że nie chcę aby ono cierpiało i nie chcę aby było takim potworem jak on
- Nie będzie, Sansa, wychowasz je na  wspaniałego człowieka, a on go nie skrzywdzi
- Skąd możesz to wiedzieć? - pyta ze smutkiem w oczach
- Jeśli spróbuje skrzywdzić ciebie lub dziecko to  będzie to ostatnie co zrobi w swoim życiu, roześlemy listy, że został zasztyletowany przez Fetora czy kogokolwiek, on nie  jest ważny, liczysz się tylko ty i mój siostrzeniec, albo moja siostrzenica - mówię uśmiechając się ciepło do Sansy, Sansa odwzajemnia uśmiech
- Przez cały czas jak tu byłam nie okazywałam emocji, zero płaczu czy uśmiechu, nic tylko obojętność i zimno - mówi wzdychając - a teraz? Pierwszy raz przy kimś okazałam emocje
- To dziecko - mówię z uśmiechem - Kochasz je? - pytam patrząc na Sansę w wyczekiwaniu
- Nie wiem - odpowiada z czystą szczerością w głosie - Nie mam pojęcia

Ramsay
Arya wyszła przed chwilą z komnaty. Zostałem sam z Sansą, która patrzy na mnie wzrokiem pozbawionym ekocji
- Co powiedział Maester? - pytam podchodząc do niej
- Noszę w sobie twoje dziecko - mówi głosem bez emocji. "Noszę w sobie twoje dziecko" to zdanie chodzi ki po głowie, będę Tatą. Nosi w sobie dziecko. Dziecko, dziedzic, potomek
- Wspaniale - mówię z uśmiechem  całując Sansę w policzek
- Nie dotykaj mnie - mówi piorunując mnie wzrokiem - Noszę w sobie twoje dziecko, więc daj mi spokój
- Czy potrzebujesz czegoś? - pytam na co Sansa patrzy na mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy - Coś się stało?
- Nie, po prostu zawsze miałeś gdzieś czego ja chcę, interesowało cię jedynie to czego ty chcesz, nie, nic nie chcę - mówi kładąc się do łóżka i przykrywając się futrem. Jej słowa nadal chodzą mi po głowie "Noszę w sobie twoje dziecko"

Bad WolvesWhere stories live. Discover now