Dziecko

421 21 0
                                    

Ramsay
Stan Sansy jest już widoczny. Suknia na brzuchu Sansy jest napięta, orzez uwypuklenie. Uwypuklenie spowodowane tym, że nosi dziecko. Maester twierdzi, że do porodu dojdzie w czerwcu. Królowa Margaery ponoć w tym stanie ciągle się uśmiecha, jest radosna i szczęśliwa. Natomiast Sansa, nie okazuje niczego. Jest taka sama jak była przed dowiedzeniem się o swym stanie, zimna i chłodna z jedną różnicą, jest wredniejsza niż przed tym
- Jak się czujesz? - Sansa dalej czyta książkę, od około godziny jesteśmy w komnacie, a ona zachowuje się jakby mnie tu nie było - Wszystko dobrze? Potrzebujesz czegoś? - dalej zachowuje się jakbym nie istniał, jakby była tu sama - Sansa - mówię kładąc jej dłoń na ramieniu. Spojrzenie jej jasnoniebieskich oczu pada na mnie. Zrzuca moją dłoń ze swojego ramienia
- Czy mówiąc nie dotykaj mnie nie wyraziłam się wystarczająco jasno, Bolton? - jej głos jest pełen wściekłości, odkąd jest przy nadziei jest coraz częściej wściekła...
- To zwykła troska - odpowiadam delikatnym tonem, nie może się denerwować bardziej, a wygląda jakby chciała mnie zamordować...
- Posłuchaj uważnie, nie zbliżaj się do mnie i mnie nie dotykaj, nie mów do mnie, po prostu - uśmiecha się ironicznie - Idź i wykorzystaj jakąś dziewkę wbrew jej woli, przecież to uwielbiasz

Sansa
- Wystarczająca dawka? - pytam patrząc na Myrandę
- Tak - odpowiada - W zamian za to
- Tak odzyskujesz jego - odpowiadam biorąc od niej pakunek - Jesteś pewna, że to zadziała?
- Sanso, nie ty jedyna masz takie problemy, musisz to zalać zwykłą wodą i wypić, twój problem zniknie

Wieczór, 21 Luty

Cersei
Zaczęła rodzić. Ileż można być przy nadziei? Ale cóż naszą kochaną i jakże zbędną Różyczkę złapał wczoraj skurcz. Dokładnie wiem, w której komnacie jest moja synowa, komnata porodowa. Nie różni się niczym od zwykłej komnaty, jedyne co ją odróżnia to brak osoby mieszkającej w niej, służy jako miejsce przyjścia na świat przyszłych władców Westeros. Otwieram drzwi i wchodzę do środka, na środku łóżka leży Margaery, doprawdy krzywi się jak istne prostactwo z ulic. Obok niej na krześle siedzi Królowa Cierni, a obok niej Loras Tyrell, oprócz nich w kącie sali siedzą dwie położne, które będą miały odebrać poród, wychodzę z założenia, że moja słodka synowa nie podoła zadaniu wydania na świat potomka staję przed łókiem i spoglądam na twarz Margaery. Zaciska usta oraz zęby przymykając oczy i głośno oddychając
- Nie masz w sobie za nic gracji, Moja droga, wydałam na ten świat trójkę dzieci, ale gdy przychodziły na świat, nigdy nie krzywiłam się jak prosta dziewka, ty natomiast właśnie tak wyglądasz, jak prosta dziewka - Margaery nie odpowiada, jedynie mrozi mnie wzrokiem pełnym wściekłości, masz rację kwiatuszku, pokaż kolce przed zwiędnięciem...

Olenna
- Nie radziłbym komentować w ten sposób Królowej, Lady Lannister - mówi wstając Loras, wściekł się, nie tylko on, jak do cholery ta zaraz zwana Cersei Lannister tu weszła?
- Loras, wyprowadź Lady Lannister, jest tu zbędne - Loras za moim poleceniem podchodzi do Cersei i bierze ją pod ramię wyciągając z sali
- Co ty wyr... - drzwi się zamykają, w komnacie panuje spokój, przerywany jedynie przez głośny oddech mojej wnuczki. Moje spojrzenie pada na Margaery. Na jej czole pojawiły się krople potu. Wycieram je wierzchem dłoni
- Bądź dzielna, bądź dzielna - powtarzam trzymając ją za dłoń, Margaery zamyka oczy i zaciska zęby próbując uciszyć ból, to jednak jej nie pomoże. Wbija nogi w materac próbując skupić się na czymś innym niż na bólu. Poród się jeszcze nie zaczął, póki co ma tylko skurcze, przez koszulę Margaery widać jak dziecko się rusza, skurcze są coraz silniejesze - Pamiętaj kochana, nie możesz przestać, musisz przeć, aż dziecko będzie tu z nami, oddychaj przez usta, będzie ci łatwiej - Margaery za moim poleceniem oddycha przez usta, wdech i wydech. Jasnoniebieskie spojrzenie oczu Margaery pada na mnie
- Babciu, ja go potrzebuję - mówi po czym zaciska zęby. Potrzebuje Tommena?
- Kochasz go? - pytam patrząc w oczy Margaery, na co ta kiwa głową. Po 2 nieudanych małżeństwach z wielbicielm chłopców oraz wielbicielem krwi jest zakochana. Zakochała się, moja kochana Margaery się zakochała. Co do Tommena, nie miałam wątpliwości, wystarczy zobaczyć jak na nią patrzy, w jego spojrzeniu jest czyste uczucie miłości, rzadkie zjawisko, doprawdy kurewsko rzadkie
- Niech któraś z was idzie po króla Tommena
- Ale...- zaczyna jedna z nich
- Nie zadałam ci pytania,nie powinnaś mieć problemu z rozpoznaniem króla, umięśniony figura typowa dla Baratheonów, nosi koronę...

Bad WolvesWhere stories live. Discover now