Rekonwalescencja

255 27 8
                                    


Obudził się czując otaczające go ciepło i nie była to kołderka. Znaczy się była, ale nie taka zwykła materiałowa. Otulała go czule kakashiowa kołderka. Czuł jego ciepło, zapach i słyszał spokojne, kojące bicie serca. Po raz kolejny się zastanawiał czy śni jakiś na poły przyjemny, na poły chory sen, gdzie należeli do siebie, a Kakashi karmił go własną krwią i siłami życiowymi, byleby tylko go wyleczyć ze śmiertelnej choroby, na którą nawet Tsunade nie mogła znaleźć sposobu. 
Nie ruszał się, by ten sen mógł dalej trwać. Tak było mu zbyt dobrze, by to stracić. 
Miał właśnie zapaść w kolejna, spokojna drzemkę, kiedy jego kołderka poruszyła się.

- Obudziłeś się? Jak się dzisiaj czujesz?- zapytał całkiem zaspanym głosem.

- Dobrze. Lubię tak drzemać. - powiedział wtulając się w niego.

- A co powiesz na spacerek, mój drogi? Tak na przykład do ogrodu?

- Mogę? Nie chcę nikomu robić kłopotów. 

- Możesz, możesz. Wczoraj pytałem medyków i powiedzieli, że krótka przechadzka nie zaszkodzi, ale jeszcze żebyś został w szpitalu. Twoja choroba już prawie została wyleczona, więc jak masz siłę wstać z łóżka to możesz zacząć powoli chodzić. Jeszcze tylko kilka cierpliwych dni i będziesz jak nowy, skarbie. 

- Czynisz mnie najszczęśliwszym z ludzi. Bez ciebie już by mnie nie było.- wyszeptał.

- Cieszę się, że mogłem cie uratować. Teraz mogę być egoistą i zagarnąć dla siebie twój uśmiech i słodkie rumieńce i utonąć w twoich głębokich oczach. 

- Zawstydzasz mnie.- wyszeptał kryjąc twarz w jego koszulce. 

Kakashi delikatnie chwycił go za brodę i podniósł mu głowę. Uśmiechnął się.

- Tak lepiej.- powiedział patrząc jak ten się uroczo zawstydza. 

Bez pośpiechu zbliżył twarz do jego i musnął wargami jego usta. Iruka zmrużył oczy i dał mu do zrozumienia, że czeka na więcej, co Kakashi niezwłocznie wykorzystał składając na jego ponętnych wargach śmielszy pocałunek. 

- Widzę, że gołąbeczki już się obudziły i zaczęły sobie słodko gruchać. 

- Bardzo śmieszne. Idź sobie i przyjdź później, bo się zaraz zniesmaczysz.

- Chętnie, ale niestety muszę rutynowo zbadać twoją połówkę, podać leki, potem czas na posiłek, a dopiero potem będziecie mieli czas dla siebie. Oczywiście do momentu kolejnego badania i posiłku. On nie jest jeszcze całkiem zdrowy i musimy pilnować by choroba nie powróciła. 

- Tak, tak.  A zaczęło się robić miło.- Kakashi postanowił jeszcze trochę pomarudzić zanim pozwolił medykom działać. 

Tym razem obyło się bez dram i histerii, przez co badania przeszły szybko i sprawnie. Iruka grzecznie pozwolił się zbadać i nafaszerować lekami. 

- Jest dobrze.- oświadczył lekarz.- Teraz musisz go jeszcze nakarmić, a potem macie 5 godzin tylko dla siebie. 

- Czy ja będę mógł wyjść do ogrodu?- zapytał niepewnie

- Oczywiście. Jeśli tylko czujesz się na siłach, to nie widzę przeciwwskazań. 

- Dziękuję.

Lekarz tylko się uśmiechnął, pozbierał wszystko i razem z sanitariuszką wyszli z sali dając im czas i przestrzeń do kolejnej części, która była dla leczonego niekomfortową, ale konieczną czynnością. 

- To co? Gotowy na łyczka?

- Naprawdę muszę? Nie czuje głodu, nie słyszę ich wołania...

- Naprawdę. Weź ze dwa łyczki i będzie ok.- powiedział odwijając bandaż na przedramieniu i czując jak Iruka spiął się. 

Dla niego to też nie była komfortowa rola "posiłku", ale poświęcał się, by go dla siebie ocalić, no i oczywiście dla dobra Konohy. 
Objął go ramionami i naciął zasklepiającą się ranę. Czuł, że za każdym razem otwieranie jej, boli bardziej. Jednak nie skarżył się i nawet nie zamierzał o tym napomknąć. Wiedział, że wtedy Iruka znów zacząłby odmawiać przyjęcia "posiłku" i mogłoby się zrobić jeszcze gorzej, gdyż był teraz już niemal w pełni sił. 
Przytknął mu ranę do ust i spokojnie czeka, aż Iruka odważy się to zrobić. Widział, że za każdym razem boi się tego i wciąż go to odrzuca, co tylko upewniało go o jego niezachwianym człowieczeństwie, i że nie zmieni się w żądną krwi, wiecznie głodną bestię. 

- Jak się czujesz? Drzemka czy spacerek?

- Spacerek. Tylko z tobą. Sam się tu zgubię jak nic. 

- No to w drogę.- rzucił zawijając sobie ranę i zsuwając się z łóżka. 

Iruka stanął niepewnie na nogach. Nieufnie ruszył do drzwi, które tym razem chętnie go wypuściły. Szedł powoli i bez pośpiechu tuż za Kakashim, który prowadził do ogrodu. Po drodze kilku ludzi dziwnie na nich zerkało, ale nie zaczepiali, więc zaczął ich ignorować. Może tez nie wierzyli, że uda mu się ta chorobę jednak pokonać? Podobno próbowali wyleczyć wielu, ale nigdy im się ta sztuka nie udała. 
Stanęli przed drzwiami do ogrodu. Iruka wahał się czy aby na pewno chce spróbować wyjść. 

- Co się stało? 

- Boję się, że jak tylko wyjdę, to zostaniemy zaatakowani. 

- Nie masz czego. Przy mnie jesteś ukryty. Na dodatek ochrona szpitala została podwojona, by żaden intruz nie mógł się tu wedrzeć.- powiedział chwytając go za dłoń. 

Iruka odetchnął głęboko trzy razy i wyszedł na zewnątrz. Czuł ciepłą dłoń Kakashiego, co go nieco uspokajało. W razie czego będzie o niego walczył i nie pozwoli im porwać. Jednak nie chciał by walczył, a tym bardziej by został zraniony przez te przerażające istoty. To nie jego walka. On ma być siłą i motywacją, a nie ostrzem. Tu, w tym zapomnianym przez ludzi i bogów miejscu, to on-Iruka ma być ostrzem i zagładą, a nie Kakashi. 

Spacerowali powoli ścieżkami wśród kojącej zieleni i barwnych kwiatów cieszących oczy. Kakashi czuł, że Iruka powoli się rozluźnia. Uśmiechnął do siebie. 

- Usiądziemy gdzieś?- zapytał nagle Iruka wyrywając go z zamyślenia

- Pewnie, a co coś się dzieje?

- Trochę zmęczony. 

- A co powiesz na drzemkę pod drzewem, na mięciutkiej trawie?

- Kusisz. Nie wiem czy mi wolno.

- Oczywiście, że tak.- powiedział radośnie i pociągną go w stronę rozłożystego drzewa, w samym sercu ogrodu. 

Iruka dał się prowadzić. Naprawdę czuł się przy nim bezpieczny. Usiedli pod drzewem. Kakashi poklepał zachęcająco swoje uda, opierając wygodnie plecami o pień. Brunet zawahał się, ale skorzystał z zaproszenia. Czuł się zbyt senny, by mu odmówić. Ułożył się wygodnie na jego nogach i jeszcze przez chwilę patrzył na niego. To wszystko było zbyt sielankowe, by mogło się dziać naprawdę. Przymknął oczy rozkoszując się chwilą i dotykiem gładzącej go po głowie dłoni. Cieszył się, że włosy mu tak szybko odrosły i Kakashi nie bał się go dotykać. Widział, że mu się bardzo podobają i najwyraźniej lubił się nimi bawić, więc mu na to pozwalał. Właściwie to był jedną z nielicznych osób, którym pozwolił dotykać swoich włosów. Nie lubił tego i już. 
Nawet nie wiedział, kiedy oczy całkiem mu się zamknęły i zapadł w spokojna drzemkę. 


Misja IrukaWhere stories live. Discover now