Proces

310 31 11
                                    


Kakashi otworzył zmęczone oczy. Tuż nad głową wisiała mętna kroplówka. Odwrócił głowę i obaczył jak właśnie kończą spuszczać mu kolejną porcję krwi. Od razu podłączyli ja Iruce na łóżku obok. Zastanawiał się ile jeszcze tego wytrzyma i czy chociaż uda mu się uratować to gasnące życie. Czuł, że ratując go, oddając za niego życie mógłby zmazać przynajmniej większość swoich win i zła, które wyrządził. Byłby czystszy i lżejszy. Mógłby spoczywać w spokoju. Patrzył na śpiącego przez chwilę i już miał zamknąć oczy,kiedy usiadła przy jego łóżku znajoma Kakarianka, która oficjalnie wciąż była jego opiekunką.

- Hej, jak się czujesz?- zagadnęła radośnie lekko się nad nim pochylając.

- Yo, dokładnie tak jak widać.- mruknął.- Możesz skombinować mi coś do picia? Kawa to pewnie jest zabroniona, ale może chociaż zielonej herbaty dostanę?

- Jasne. Postaraj się tylko nie zasnąć, bo widzę, że strasznie cie morzy.

- No ciekawe, dlaczego.- burknął niezadowolony.

Laila uśmiechnęła się do niego i wstała. Zniknęła mu z oczu. Westchnął ciężko i podciągnął się. Usiadł opierając się o ścianę. Obserwował, co się dzieje na sali. Zamknął zranione oko nie widząc większej potrzeby używania go. I tak przez większość spędzonego tu czasu chował je za srebrną grzywką. Przygnębiało go, że nie było już widać nawet kosmyka cudnych, lśniących włosów Iruki. Nie odzywał się, nie próbował wstawać, tylko wpatrywał się w śpiącego, więc lekarze i pielęgniarki ignorowały go.

- Proszę bardzo, częstuj się.- powiedział znów się pojawiając i wyrywając go z zamyślenia.

- Nie zamawiałem jedzenia.- mruknął zerkając na tacę, która pojawiła się na jego nogach.

- Wiem, ale powinieneś też coś zjeść pożywnego. Inaczej nie będziesz miał sił na cokolwiek, a musisz mieć przecież siły, by się opiekować swoim przystojniakiem. Wygląda naprawdę słodziutko i już się wcale nie dziwię, że zdobył twoje serce. Tak bardzo się cieszę, że zdecydowałeś go ratować nawet za cenę niewoli serca. Przepraszam. Jesteś zmęczony, a ja trajkotam jak głupia.- świergotała radośnie, ale patrząc na jego zmęczoną twarz stropiła się i próbowała zreflektować, że może jest na to zbyt zmęczony, albo sobie nie życzy takiego babskiego paplania i w ogóle. 

- Nie przeszkadza mi to jakoś, lubię cię słuchać. Masz jego podejście do życia.- odpowiedział zmęczonym tonem głosu, sięgając po napój. 

- Och... naprawdę?- ożywiła się, a w jej oczach zabłysło zainteresowanie.

- Mhm... spotkało go tak wiele zła, a on wciąż jest taki radosny i pogodny. Gdyby medyczka nie powiedziała nam tego, to nikt by nawet nie zauważył, że umiera. Jest tak inny niż wszyscy. Trochę niezdarny, kochający, zawsze niosący pomoc i pocieszający innych, a zapominający o sobie. Jest w nim tak kojąca delikatność, łagodność i spokój. Hokage nazywa to Wolą Ognia, a skoro on ma w sercu jej taką pożogę, to powinien być kolejnym, ale nie ma ponadprzeciętnych umiejętności, nie ma nawet rangi. Sądzę, że dałby radę zdać egzamin, ale nigdy nie chciał być Hokage. Doprawdy. Mógłbym ci o nim opowiadać godzinami.- powiedział i pociągnął długi łyk rozwodnionej herbaty.

- Coś jednak wciąż cię niepokoi. Nie zaprzeczaj. Mnie nie oszukasz.- powiedziała marszcząc groźnie brwi. 

Kakashi upił łyk napoju i patrzył na nią. Brakowało jej jeszcze tylko tego lekkiego foszka na twarzy i tych niesamowitych gniewnych iskierek w oczach, a byłaby idealną kopią Iruki. 

- Martwi mnie, że wciąż odmawia posiłku. Na samym tym ohydnym roztworze, krwi i kroplówkach nie przetrwa. Nie wyleczą go, a ja nie wiem jak długo dam rady tracić tyle krwi i co się stanie kiedy już nie będą jej brać, a moje ciało przyzwyczajone do nadprodukcji nie będzie się jej pozbywać.- Westchnął czując, że nie ma siły jej zwodzić, albo wykręcać od odpowiedzi. Była naprawdę zbyt do niego podobna i zwyczajnie chciał jej to powiedzieć, wyrzucić z siebie, by chociaż odrobinę poczuć się lepiej, że mógł to komuś powiedzieć i zostać wysłuchanym bez oceniania i zbędnych komentarzy. 

- Może musi porządnie zgłodnieć?- podsunęła

- Nie chcę ryzykować. Jest tak przeraźliwie słaby.- westchnął ciężko z obawą. 

Niby rozmawiał z Białą Wiedźma na ten temat już kilkanaście razy, ale to go wcale nie uspokajało. Jeśli wciąż nie da się go nakarmić, to może go opanować szał krwi, a wtedy to może się skończyć źle nie tylko dla niego, ale dla wszystkich wokół. Zamartwiał się, choć wiedział, że to wcale nie pomaga. Te wszystkie myśli były zbyt uporczywe by je ot tak odegnać raz na zawsze. Za bardzo mu zależało na Iruce! 

- Jest silniejszy niż myślisz.- powiedziała łagodnie, ale z pewnością, znów odrywając go od tych przygnębiających myśli. 

- Po prostu nie chcę żeby umarł. To wszystko.- burknął nie wierząc, że to się wszystko dzieje naprawdę. Chciał żeby to był po prostu tylko jakiś chory sen. Tylko sen. 

Laila przytuliła go mocno w odpowiedzi.

- Popilnuję jego snu, a ty zjedz spokojnie, by też mieć siłę do walki. Musisz mieć siłę do walki. Musisz go chronić przed nimi. On ci ufa. Czuję, że będzie dobrze. Może nie od razu, ale jestem pewna, że ufa ci wystarczająco, by dać się nakarmić.

- W to muszę wierzyć. Może ty byś z nim pogadała? Przekonaj go zanim całkiem osłabnę.

- Jedz i się niczym nie martw. Widzę, że będę musiała częściej wpadać do was.- rzuciła radośnie i pocałowała go czule w policzek.

Wstała i podeszła do łóżka Iruki. Nie dała mu szans na odpowiedź. Odwróciła się tak, by widział tylko jej plecy.

Kakashi naburmuszył się, ale zabrał za jedzenie. Nie chciał powiedzieć tego głośno, ale kiedy się tak nad tym zastanowić, to miała wiele racji, co dodatkowo irytowało. Niezdara też by tak powiedział, no może ubrałby to w trochę inne słowa, ale sens byłby identyczny. Zjadł posiłek i patrzył jak Laila siedzi przy wciąż śpiącym i gładzi go po bladym policzku. Kakashi sam nie wiedział dlaczego poczuł ukłucie zazdrości. Nie wiedział czy jest zazdrosny o nią czy o niego, a może o to, że oni lepiej się ze sobą dogadają i odejdą razem, a on znów zostanie sam, odsunięty gdzieś na bok. Niekochany przez nikogo, porzucony, boleśnie samotny już do końca swoich dni.

- Właściwie to tak byłoby lepiej. Iruka na pewno pragnąłby mieć rodzinę, a ja mu tego raczej dać nie mogę, nie ważne jak bardzo bym tego chciał. Pragnę jego szczęścia.

Czuł się przygnębiony, syty i zmęczony. Przez jej plecy nie widział wciąż ślicznej mimo wszystko twarzy bruneta. Niezadowolony odstawił tacę na pusty stolik i położył się. Zamknął oczy by odpocząć przed kolejnym spuszczaniem krwi i może kolejną próbą nakarmienia go. 

Misja IrukaWhere stories live. Discover now