Ciągłe Zmiany | Kurt

Start from the beginning
                                    

Reszta skwitowała to śmiechem, Maria cały czas starała się mnie zagadać.

- E, Kurt. Chodź no tu na chwilę! - Zuzanna wstała, odchodząc trochę od ogniska.

- Przepraszam najmocniej. Zaraz wracam! - mrugnąłem do zarumienionej dziewczyny i czym prędzej poszedłem do jej siostry.

- Tylko ją, kurwa dotknij, a nie ręczne za siebie. - poczułem jak wbiła wskazującego palca w moją klatkę piersiową.

- Twoja siostra jest słodka... i miła. - stwierdziłem ze szczerym uśmiechem. - Sama zainicjowała rozmowę...

- Masz trzymać się na baczności! Nawet gdyby latała przed Tobą z gołą dupą, masz nawet nie spojrzeć! - szeptała zdenerwowana.

- Mam zbyt słabą wolę... - pokreciłem zrezygnowany głową.

- Dobrze wiem, że jesteś z tych, którzy nie trzymają się jednej - parsknęła. Dobre oko do facetów... No, ale co ja zrobię! Taki już jestem, nawet chciałbym się zmienić! - Stąd ten dystans... Chcę ją po prostu uchronić przed nieszczęśliwą miłością.

- Dobrze, nie zrobię nic wbrew jej woli. - uniósłem ręce w górę.

- Nie, masz jej nie uwodzić. - rzuciła, wracając na swoje miejsce.

Ona jest chyba zazdrosna... Wróciłem do dziewczyny, która czekała na mnie cierpliwie.

- Prawiła, że masz mnie nie dotykać, czyż nie? - spytała, szepcząc mi do ucha.

- Skąd wiedziałaś? - zaśmiałem się.

- Nie mamy rodziców, martwi się o mnie. Według niej dziewiętnaście lat to jeszcze dziecko. - wytrzeszczyła oczy i pokręciła zabawnie głową. - Sama nie przyprowadza facetów...

- Jej kogoś trzeba... - spojrzałem na Zuzannę, która zapatrzona była w ogień.

- Też tak sądzę, ale od razu mówię, nie masz szans, nienawidzi Niemców, nie wiem jak jeszcze żyjesz!

- Bo nie jestem Niemcem! No może trochę... - udałem obrażonego.

- Dobrze już dobrze... ale i tak ma do Ciebie uprzedzenie! - uniosła brwi do góry.

- Zdążyłem się przekonać. - zacisnąłem usta w wąska linię, zacinając się na chwilę.

Chyba zrobię na złość Zuzannie...

                               ***
Czerwiec 1941r

Leżeliśmy wraz z Marysią, okryci cieniem samotnego drzewa w złocistym polu. Dziewczyna bardzo mnie polubiła, aż za bardzo. Od początku w ukryciu przed Zuzanną spotykamy się od czasu... do czasu.

Teraz? Działem na dwa fronty. Z jednej strony miałem Zuzannę, z drugiej zaś jej siostrę Marynię. Jestem złym człowiekiem. Jedna słodka, druga charakterna. Mój dylemat wciąż trwał, ale póki leżymy tu tak sami...

- Pięknie tu... Można choć na chwilę zapomnieć o wojnie! - rozmarzona wpatrywała się w błękitne i bezchmurne niebo.

Przwrociłem się na bok i podparłem głowę ręką, aby mieć na nią lepszy widok.

- Jakim cudem ty nikogo nie masz? - pokręciłem głową.

- Przecież... Zuzanna! - stwierdziła gestykulując.

- Ah, no tak...

- Ale teraz jej tutaj nie ma... - uśmiechnęła się pod nosem, błądząc palcami wśród trawy.

- No, nie ma... - mój lewy kącik ust znacznie się podniósł. Podsunąłem się bliżej, chcąc zobaczyć jej reakcje. Udawała, że mnie nie widzi wciąż uśmiechając się pod nosem.

- Dalej będziesz tak leżał jak sierota czy coś zrobisz? - spytała poirytowana.

- A co jak Zuzanna się dowie? - zawisłem nad dziewczyną, która patrzyła podekscytowana w moje oczy.

- Jeżeli nic jej nie powiesz, to się nie dowie! - zastygła w powietrzu, tuż przy moich ustach.

Nie czekając musnąłem jej wargi. Z początku było spokojnie i czule, lecz po paru sekundach mogliśmy zapomnieć o skradaniu sobie pocałunków. Teraz były one namiętne i żywe. Marysia rozkręcała się coraz bardziej, zaczęła rozpinać moją koszulę, oczywiście nie protestowałem, jakżebym śmiał! Pomogłem również jej, zdjąć zwiewną sukienkę...

                                ***

Nie wiem co będzie ze mną dalej. Może zginę, a może i przeżyję. Muszę tylko pomyśleć nad rozwiązaniami... Co gdyby wygrali Polacy, a co gdyby zwyciężyła jednak III Rzesza? Póki co będę towarzyszył partyzantom, póki co...

Oficer Krause [Zakończone] Where stories live. Discover now