Hugo Heinrich Krause
Wędrowałem po pobliskim praku z towarzystwem, ciągle słyszałem w tle uwodzącego moją siostrę Kurta. Nie mam siły na te ich miłości, moim zdaniem - strata czasu. I szczerze? Wątpię w prawdziwą miłość, to coś co nie ma prawa bytu.
Hans również wędrował pod rękę z Brigitte, był dziś jakoś lekko... Zestresowany. Nie wnikałem. Podążałem obok grupki, z rękoma założonymi za plecami. Ludzie widzący umundurowanych Niemców wraz z kobietami, omijali nas szerokim łukiem. Kurt akurat zbyt zajęty był schlebianiem mojej kuzynce, mogli czuć się bezpiecznie.- Jesteś taki uroczy i zabawny! - piskliwy, wesoły głos Kathrin dwochodził do moich uszu. Żenujące...
- A do tego jeszcze jaki przystojny! - sam wypowiedział te słowa. Przewróciłem oczami i porozgladałem się po okolicy. Zaraz dojdziemy do murowanego tarasu z widokiem na pobliską, nawet imponującą rzekę.
- Przystojniejszego nie widziałam... - przeciągnęła. Zaśmieli się we dwoje.
Dotarliśmy na miejsce, obok stały rzeźby. Oparłem się o jedną z nich i obserwowałem jednym okiem zakochanych, a drugim brzeg rzeki.
Kurt z Kathrin stali gdzieś z boku, przy rabatkach, Hans wziął Brigitte za rękę i poprowadził do murowanej obręczy przy brzegu.
- Moja Droga, zanim jeszcze wyjedziecie. Ja... Ja chciałem... - zdjął esesmańską czapkę i uklęknął na jedno kolano, wyjął pudełeczko z kieszeni i otworzył je przed Niemką. Oho... - Briggite, zostań moją jedyną. - głos miał niepewny, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Tamci obrócili się i spoglądali z niedowierzaniem na oświadczajacego się Hansa.
Moja stara przyjaciółka zaczęła buchać entuzjazmem, zaraz żywo wykrzyczała "Tak, Hans! Tak! Kocham Cię!". Złapał ją i przytulając zaczął całować. Najszybszy rozwój związku jaki widziałem. Kurt oklaskiwał narzeczonych. Niby każdy by się teraz rozczulał, każdy oprócz mnie...
- Gratulacje - podszedłem do "szczęśliwców" i nawet wymusiłem uśmiech.
- Hans, no a gdzie kurwa szampan?! - wykrzyknął, śmiejąc się.
- W aucie! - poinformował go wesoły jak nigdy.
Wszyscy byli naprawdę rozanieleni.
***
Jadwiga Jabłońska
Niemki pakowały rzeczy w swoich pokojach, jutro miały pociąg do Berlina. Briggite przeżywa nadchodzące rozstanie z Hansem. Hugo opowiadał, że jej się oświadczył. Jejku, jak słodko! Oby razem byli szczęśliwi.
Ja siedziałam już w salonie. Bazgrałam coś na kartce piórem. Nie wiem po co, chyba z nudów. Światła pogasły, blask dawała tylko lampka z pokoju, w którym spały Niemki.
Do pomieszczenia wszedł Krause, podszedł do okna. Chwilę się przyglądał, po czym zasłonił firankę. Usiadł na kanapie i zamyślony patrzył w podłogę.
Siedziałam cicho obserwując go. Kamienna twarz oficera nie zmieniała wyrazu. W oczy rzuciło mi się jak nerwowo zaciskał swoje nadgarstki. Chciałam zapytać się, czy wszystko dobrze, ale zrezygnowałam z tego. Dalej bazgrałam po kartce, bez żadnego celu. Co chwila mój wzrok leciał na Niemca, który nad czymś dumał.
Po chwili mężczyzna ocknął się o spojrzał na mnie zimnym wzrokiem.
- Dostałem rozkaz. Niedługo będziemy musieli przenieść się na trochę do Warszawy. - poinformował.
Warszawa... Nasza piękna Warszawa. Zawsze chciałam do niej pojechać, niestety, było trochę daleko. Rodzice nie mieli auta, całe życie tutaj.
CZYTASZ
Oficer Krause [Zakończone]
Historical FictionWojna zazwyczaj wyzwala w ludziach to co najgorsze, ale i to co najlepsze. Teraz można sortować społeczeństwo. Ten będzie dobry, ten będzie zły. Okupacyjne władze ogarnęły Polskę nowymi zasadami, surowymi zasadami. Rzesza musi uporać się z ludzmi, k...