Kryjówka |Kurt Heck|

2.6K 198 109
                                    

Kurt Heck

Siedziałem schowany na strychu w stodole. Okropnie bolała mnie noga. Kiedy wyskoczyliśmy z auta i biegliśmy w stronę dworku obsunęła mi się na jednej ze skarp, chyba ją skręciłem. Wróciłem przy pomocy chłopaków.

Kosta bolała cholernie, zlany potem leżałem za jedną ze skrzyń, zaraz przy mnie siedziała Zuzanna z pistoletem. Schowaliśmy się, ponieważ Niemcy zacznął przeszukiwać każdy możliwy kąt. Żołnierze również poszli w las, w dworku zostało tylko parę osób.

Potrzebowałem czegoś na znieczulenie. Cholernej morfiny lub jakiegoś trunku, lecz musiałem siedzieć z tą nogą, która coraz to bardziej puchła. Nie wiem, czy wyjmę ją już z buta.

- Ładny ten twój pistolecik, taki typowo szwabski - oglądała spluwę.

Przytaknąłem tylko głową, odpływając powoli. Ból był nie do wytrzymania, nie wiem, co jest z tą nogą, ale chyba potrzebuje lekarza.

- Hej! Nie zasypiaj. - zostałem szybko ocudzony solidnym plaskaczem.

- Zuzia, ja już nie wytrzymam! Daj mi chociaż wódki! - złapałem ją za rękę, błagając o jakiekolwiek znieczulenie.

- I skąd ja Ci to wezmę?! Gdybyś nie był sierotą, to nic byś sobie nie zrobił... - parsknęła, nasłuchując odgłosów z zewnątrz.

Oczywscie mówiliśmy nieco ciszej, aby nie było słychać nas na podwórku.

- Nie wytrzymam! - jęczałem pod nosem.

- Wytrzymasz, cicho! - uciszała mnie.

Ja tu cierpiałem! Jak miałem siedzieć cicho...

- Zuzanna, ja Ci muszę coś powiedzieć... - pociągnąłem ją za kurtkę.

- Jezus Maria co ty chcesz!? - syknęła poirytowana.

- Oni zabiją moich rodziców, chciałem ich uratować, pomóżcie im. Proszę... - wycedziłem.

- Nie dość, że Ciebie oszczędziliśmy to jeszcze mamy kolejne Szkopy ratować? - uniosła brwi w górę.

- Ja jestem, kurwa Polakiem! - wypaliłem, coraz głębiej oddychając.

- Świetny Polak, w niemieckim mundrze, pieprzony zdrajca. - zmierzył mnie zabójczy wzrokiem.

- Przecież wszystko wam mówiłem! - mruknąłem.

- Ale dopiero zacząłeś z nami współpracować, nie byłeś naszym żołnierzem. - bałem się, że zaraz do nogi dołączy jeszcze ręką. Zuzka mi ją połamie.

- Wszystko Ci opowiem Jak się dowiedziałem, ale... ja nie dam rady, nie masz morfiny, jakiegoś alkoholu?! - spytałem, mrużąc oczy.

Przyłożyła palec do ust, pokazując, abym utkał ryj i siedział cicho. Powolutku podeszła na drugi koniec strychu i rozgrzebując siano, wyjęła butelkę z przejrzystą cieczą. Taak!

- Masz i się już przymknij. - wręczyła mi butelkę, siadając i łapiąc się za głowę. Była zdenerwowana.

- Dzięki Ci! - uradowany otworzyłem butelkę, zachłannie pijąc czystą wódkę.

- Daj mi trochę! - nim zdążyłem odsunąć naczynie od ust, dziewczyna odebrała ode mnie butelkę i również wzięła sporego łyka. Z powrotem wziąłem to co mi dane i pomijając ryzyko, że zaraz wszystko zwrócę lub odpłynę, wypiłem wszystko do dna. Już po dziesięciu minutach czułem, jak ból powoli ustaje. Wzięła mnie znieczulica, a w głowie kręciło się jak w młynie, dosłownie.

- Butelkę sam... Imponujące. - Zuzanna przyglądała mi się ciekawsko.

Wyglądała jakoś jeszcze ładniej niż zwykle. Osunąłem się na ramię kobiety, ta od razu odsunęła się ode mnie, spoglądając dziwnie.

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz