Warta

2.9K 216 39
                                    

Jadwiga Jabłońska

Leżałam wtulona w tak dobrze znaną mi kanapę. W końcu wróciliśmy do miasteczka. Wyjazd do Warszawy nie był dobrym pomysłem. Wciąż mam gdzieś z tyłu głowy te wieczory. To było okorpne. Zauważyłam, że Hugo zaczął mieć problemy z samokontrolą. Nie wiem, jak będzie teraz, kiedy wróciliśmy do normalności, ale w trakcie pobytu... Nie poznawałam go.

Nagle drzwi od salonu się otworzyły. Stał w nich Niemiec trzymający dwa kubki. Usiadłam i spojrzałam pytająco na oficera.

- Przyniosłem Ci herbatę. - podszedł i postawił pełne naczynie na ławie.

- Dziękuję... - szepnęłam pod nosem, uciekając wzrokiem w drugą stronę.

Poczułam jak Hugo usiadł obok. Spojrzałam na niego. Beznamiętnie patrzył w środek kubka. Wzięłam więc swój i również oparłam się plecami o kanapę.

- Chciałem... Chwilę z Tobą posiedzieć... - wydukał.

Dziwne... Na pewno nie normalne.
Nie odezwałam sie, dalej dmuchałam na gorąca ciecz.

- Jadwiga, ty dalej się mnie boisz? - zerknął na mnie.

Posłałam mu szybkie spojrzenie i wciąż milczałam.

- Posłuchaj, nie masz czego... - powoli dotknął mojej dłoni, która oplatała kubek.

Zetknęliśmy się spojrzeniami. Moje serce niespodziewanie przyśpieszyło, trudno mi powiedzieć dlaczego.

- Nie mam? - zapytałam, wciąż patrząc w jego pięk... W jego zielone oczy.

- Nie masz. - potwierdził, bardziej zaciskając rękę na mojej.

Czas jakoś tak leciał, ręce się od siebie oderwały, ale nie wzrok. Jego oczy mnie hipnotyzowały. Posłałam mu lekki uśmiech, Hugo kiwając głową też lekko uniósł kącik ust w górę. Ocknął się i wędrował teraz wzrokiem po pokoju, popijając herbatę.

W mojej głowie zawitały różne myśli, przemyślenia. To było coś, wręcz świetnego. Jaki to, człowiek, nie ważne jaki... jakiej rasy, narodowości czy wiary może być naprawę. To... To tylko zależy od charakteru tej osoby, i to takie... Piękne. Nigdy nie spodziewałam się, że będę siedzieć i popijać herbatę z Niemcem. I to, że jest właśnie Germanem nie przeszkadza mi w... nazwijmy to lubieniem go. Przynajmniej wmawiam sobie, że go tylko lubię, bo tak przecież jest...

Mężczyzna dopił swój napój i zerknął na mnie.

- Dobrej nocy. - przeciągnął.

***

Kurt Heck

Przedzierałem się przez chaszcze. Gdzie to kurwa jest?! Idę już tak godzinę. Nie mam już siły, idź do kamienia... Nie mogła powiedzieć ile to mniej więcej kroków? Metrów? A może kilometrów! Kiedy się tak wściekałem nawet nie zauważyłem kiedy stałem już przy głazie. Oh, dobra. Czasem lepiej tak ponarzekać, czas szybciej leci.

Rozejrzałem się. Nigdzie nie było dziewczyny. No chyba sobie żarty robi! To ja skazałem pluton SS na zagładę, a jej nie ma?! Spojrzałem na godzinę z nadzieją, że jest przed czasem. Siedemnasta trzy... No dobra mam trzy minuty spóźnienia. Stanąłem patrząc przed siebie, gdy nagle poczułem ostry ból z tyłu głowy, czułem jak lecę do tyłu i nagle wszystko zniknęło.

***

Zacząłem powoli otwierać oczy. Jasne smugi słońca raziły mnie, w pomieszczeniu unosił się pył. Chciałem się ruszyć, ale uniemożliwiały mi to związane za oparciem krzesła ręce, a nogi do nóżek. No kurwa, no nie. Nie tak się umawialiśmy.

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz