Szansa

2.9K 220 254
                                    

7 stycznia 1941r

Był późny wieczór, jedliśmy obiad wraz ze starszym małżeństwem. Zdąrzyliśmy się ze sobą zżyć, byli naprawdę uprzejmi. Było około czternastej, więc na podwórku zapadał zmrok. Przez okno wpadło żółte światło reflektorów. Pan Ryszard upuścił widelec, zrywając się z krzesła. Podbiegł do okna.

- A skąd tu auto...? - spytała się sama siebie Pani Irena.

- Przeszukują wioskę! Są u Stanisława. Niemcy, sporo ich! - zaczął filować przez okno.

- Musimy uciekać. - Hugo również wstał, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Jadwigo! Miałam zacerować twój płaszcz, nie zdążyłam... Nie nadaje się do noszenia... - stwierdziła smutna.

- Weźmiesz ten, w którym chodziłem. Gdzie jest mój mundur? - rzekł Hugo, podchodząc do kobiety.

- Dziecko, w mundurze poznają, że to ty.

- Zmieniłem się, zawsze to szansa, że się nie zorientują. Jakby nas złapali, coś wymyślę... Już moja w tym głowa.

Kobieta pomimo niechęci, wyjęła spod desek mundur Huga.

- Szybko dzieciaki! Zaraz przyjdą i do nas, idźcie przez tylne okno! - pogonił nas Ryszard.

Mężczyzna zarzucił na siebie górę od umundurowania wraz z charakterystycznym płaszczem, który oczywiście wyróżniał się kolorem i naramiennikami. Sama wskoczyłam w skórzane okrycie, które z kolei na mnie było w miarę, choć rękawy były przydługie. Nie będę narzekać z tego powodu... Będzie mi ciepłej w ręce.

- Dziękujemy wam! - przytuliłam starszą kobietę, która pogładziła mnie po włosach.

- Biegnij dziecko! Niech was Bóg ma w opiece! - krzyknęła, łapiąc się za serce. Oboje wyskoczyliśmy przez okno i przeskakując przez płot, pobiegliśmy w las znajdujący się tuż za posesją małżeństwa.

                                ***

Hugo Heinrich Krause

Odbiegliśmy już trochę, na prośbę Jadwigi stanęliśmy na chwilę, aby odpocząć. Kobieta obsunęła się pod drzewem ciężko oddychając. Sam łapałem jak najwięcej powietrza.

Spojrzałem na kobietę...
Kocham ją, kocham Jadwigę. Nie ważne jakie kobiety jeszcze spotkam, będę kochał tylko ją. Nie jest ze mną bezpieczna, ani trochę, dlatego...

- Jadwigo, wracaj tam. Masz szansę jeszcze przeżyć tę wojnę i żyć normalnie. Szukaj rodziny, nie jesteś moją służąca. Jesteś wolna, nie pracujesz już dla mnie. Nie jesteś ze mną bezpieczna, a nie chcę mieć Cię na sumieniu. Podobno niedaleko jest Poznań, ktoś Cię tam zawiezie. - rzuciłem, powstrzymując się od głębszych emocji.

- Hugo ...

- Idź. Za pół godziny po Niemcach nie będzie śladu. Pan Ryszard Ci pomoże. Jesteś wolna, nie musisz za mną chodzić. - mówiłem te słowa, choć tak bardzo nie chciałem. W środku czułem okropny ból, ale pragnę, aby przeżyła, aby miała szansę przeżyć. - W końcu odnajdziesz rodzinę i będziecie razem. Napewno żyją. Idź.

- Ja... - wahała się, a jej oczy zrobiły się szklane - Dziękuję Hugon. - podeszła, przytulając mnie mocno - nigdy Cię nie zapomnę. - trwaliśmy tak chwilę - Napewno...?

- Tak, idź! - ścisnąłem drobną dziewczynę. Chciałem schylić się i ją pocałować, choć raz, ostatni raz, lecz dziewczyna oderwała się ode mnie i spojrzała ze łzami w oczach.

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz