Zaplanowana Śmierć

3.1K 233 147
                                    

Jadwiga Jabłońska

W domu byłam sama... Siedziałam w pokoju Huga... Wiem, że nie powinnam, ale zaczęłam przeglądać jego rzeczy. Chciałam się czegoś o nim dowiedzieć... Przecież sam nic mi nie powie.
Na półkach nic nie było, w biurku tak samo. W końcu zajrzałam pod łóżko, leżał tam karton. Wyciągnęłam go i zaczęłam szperać w środku. Pośród zgniecionych papierów były rysunki. Naprawdę... imponujące, były ładne. Na samym dnie leżał zeszyt oprawiony w skórę. Po chwili wahania wzięłam przedmiot do ręki i otworzyłam na pierwszej stronie.

Byłam mniej więcej w połowie. To coś takiego jak pamiętnik. To śmieszne, taki ktoś jak Hugo prowadził pamiętnik i z zapisków wynika, że był naprawdę uczuciowym chłopakiem. Jednak zeszycik zapisany był tylko do połowy, ostatni wpis był w 1932 roku.
Zaczynał się tak...

"Rodzice znów się kłócili... Raczej ojciec krzyczał na matkę... za nic. Cały drżałem, nie mogłem tego opanować (...)"

***

Byłam zszokowana. Tak mi żal Hugona... Nigdy nie chciałbym mieć takiego ojca. Po sytuacji, którą opisał, byłabym raczej wrażliwsza na wszystko, ponura, nie do życia, a on? Stał się nieczuły, oschły. Przynajmniej wiem, że kiedyś był wartościowym chłopakiem... Dalej jest, ale... jest specyficzny.

Rodzice się nie odzywają. Tęskniłam za nimi, tak bardzo. Teraz już pogodziłam się z tym, że ich nie zobaczę. W przetrwaniu tęsknoty pomaga mi... Nie mogę się oszukiwać. Pomaga mi Hugo... Właśnie jego obecność, nie ważne, że siedzi zaczytany czy robi coś innego. Wystarczy, że wiem, że jest gdzieś obok. Nie potrafię tego wytłumaczyć...

***

- Bezpiecznej podróży! - wyściskała nas Pani Wilhelmine. - Tak żałuję, że nie możecie zostać dłużej.

- My też mamo... - Hugo ścisnął mocno jej dłoń.

- No uśmiechnij się, choć raz. Jesteś podobny do taty z wyglądu, nie zachowuj się jak on. - wahała się z wypowiedzeniem ostatnigo zdania.

- Nigdy nie będę taki jak on. - uśmiechnął się do niej.

- Będziesz na ślubie Kathrin? - dopytała się.

- Nie wiem. - odpowiedział.

- Żegnajcie! - jesz raz krzyknęła nam na do widzenia.

- Do widzenia. - odpowiedziałam staruszce.

Udaliśmy się na stację, tam mieliśmy spotkać się z Kurtem i pojechać znów do mojego małego miasteczka.

***

Znów znajdowałam się w mieszkaniu, które było moim domem. Hugo zmęczony poszedł do siebie. Ja patrzyłam przez okno na zapracowanych ludzi...

***

Hugo Heinrich Krause

Przyszedłem w odwiedziny do Kurta. Dostałem informację od Hansa, że nie było go dzisiaj w pracy.
Zapukałem do drzwi. Brak odpowiedzi, powtórzyłem więc czynność. Dalej nic. Nacisnąłem na klamkę, drzwi odskoczyły. Było otwarte.

- Kurt? - mój głos rozniósł się po mieszkaniu.

- Hm? - usłyszałem w odpowiedzi. Dźwięk dochodził z jadalni.

- Co nie otwierasz? - spytałem, wchodząc do pokoju.

Zastałem pijanego przyjaciela przy stole. Co on znów wyprawia?

- Kurt... Co ty do cholery robisz? - usiadłem przed mężczyzną. Coś się musiało stać. On nie pije sam...

- Zamknąłeś dobrze drzwi - spytał unosząc głowę. Jego wzrok był taki... niepewny. Ogółem wyglądał jakby mu matka umarła. Co się mogło stać?

- Tak. - oznajmiłem.

- Hugo, mogę Ci ufać, prawda? - spytał łamiącym się głosem.

- Oczywiście.

- Nie wydasz mnie?

- Yh, dlaczego miałbym Cię wydać? Co się stało? - Teraz zacząłem się niepokoić.

- Wiesz co się kurwa stało? Ludzie , których przez dwadzieścia kurwa trzy lata nazwywałem matką i ojcem, okazują się być moimi stryjami, a stryjki rodzicami! Ciotka, a raczej matka jest Polką, wujek też Polakiem. Więc jestem synem Polaków... Dopiero dziadek od strony mamy jest Niemcem. - walił pięścią w stół.

Wytrzeszczyłem oczy i nie mogłem wydusic z siebie ani jednego słowa. Nie wydam go, jest dla mnie przyjacielem. Jedynym, którego tak bardzo lubię.

- Myślałem, że oni... to Niemcy, tylko mieszkają tam w tym kraju... Wiesz co jest najgorsze? Że katowałem swoich rodaków! - znów uderzył zaciśniętą pięścią w stół.

- Spal list, nikt się nie dowie.

- Hugo, ja nie wrócę w szeregi. Poza tym oni by się dowiedzieli, prędzej czy później... Muszę uciec. Muszę też zrobić co powinienem, jeżeli tylko Polacy zechcą współpracować... Dołączę w ich szeregi. Jestem na siebie tak kurwa zły! - złapał się za głowę.

- Ale to nie twoja wina. - chciałem go pocieszyć.

- Że jestem takim skurwesynem? Jestem sadystą. I to wszystko robiłem swoim braciom... Wiesz jak okropnie się teraz czuję? Wiem, przecież jak ja mogę żałować takich czynów, a jednak. - przeczesał dłonią swoje ciemne, brązowe włosy zaciskając na nich kurczowo dłonie.

- Skąd mogłeś wiedzieć, Kurt...

Pokręcił głową i spojrzał na mnie.

- Upozorujemy moją śmierć. Pomożesz wyjechać mi do Lublina? - spytał z nadzieją.

To było bardzo ryzykowne, ale nie zamierzałem mu odmawiać.

- Pomogę. - kiwnąłem twierdząco głową. - Co z Hansem?

- On nam pomoże. Nie powiem mu, że tak naprawdę... jestem Polakiem, ale wmówię, że - zaciął się na chwilę - byłem pijany i...

- Powiedziałeś jakieś tajne plany dziewczynie, która była szpiegiem. - dokleiłem część historyjki.

- I zagroziła, że jeżeli nie zniknę, powie dowództwu! - dokończył.

- Uwierzy? - spytałem.

- Jasne.

Plan jak widać już był. Teraz tylko realizacja.

- Jak zamierzasz umrzeć? - spytałem.

- W wypadku samochodowym... - uśmiechnął się.

- Dobra, a kto umrze za Ciebie?

- Coś się wymyśli... - stwierdził szybko.

- Nie ważne co się stanie, pomogę Ci Kurt. - zadeklarowałem.

- Dzięki. - rzucił podsuwając mi szklankę z koniakiem.

- Nie... Dzisiaj podziękuję. Muszę wracać, zostawiłem Jadwige samą, a ma przyjść do mnie Helmut.

- Pojadę jutro do tej zajebanej pracy i potem pogadam z Hansem. Dam znać, bądź gotów na śmierć Kurta Heck'a. - zaśmiał się niepewnie.

- Trzymaj się. - kiwnąłem do niego głową.

Udałem się z powrotem do domu. Boże, czego dowiem się jeszcze?

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz